środa, 18 grudnia 2019

Rembrandt - Portrecista duszy


4 października 2019 r. przypadła 350. rocznica śmierci Rembrandta Harmenszoona van Rijna, uznanego za jednego z największych artystów wszechczasów. Zamek Królewski w Warszawie, idąc za przykładem instytucji kultury na całym świecie, przygotował wystawę 36 prac mistrza.




Wydarzenie wpisało się także  w 25. rocznicę przekazania obrazów Rembrandta Zamkowi Królewskiemu przez prof. Karolinę Lanckorońską.





„Rembrandt, nie jest stworzony do naśladowania innych. Maluje wiele pejzaży, są one jednak równie dalekie od skrupulatnego zapisu Van Goyena, jak i od heroicznych transpozycji Rubensa. (…). W rysunkach swoich notuje to, co widzi, bez najmniejszej troski o interpretację. Jest szczery i bezpośredni. Jednak gdy zaczyna malować, staje się nieuchwytny” – pisał Roger Avermaete w monografii mistrza, wydanej w Polsce w 1978 r. Urodzony w Lejdzie 15 lipca 1606 r, Rembrandt Harmenszoon van Rijn, był ósmym dzieckiem swoich rodziców. Choć ojciec był młynarzem, a matka córką piekarza, oboje potrafili czytać i pisać. Ich utalentowany syn od siódmego roku życia, uczył się w szkole łacińskiej, a następnie wstąpił na uniwersytet w Lejdzie. Studiował tylko kilka miesięcy, postanawiając ostatecznie zgłębić naukę technik malarskich u ówczesnych mistrzów. Jednak już jako osiemnastolatek decyduje się pracować sam. Jego burzliwy życiorys po dziś dzień fascynuje historyków i miłośników sztuki, a spuścizna artystyczna jest przedmiotem nieprzemijającej inspiracji i podziwu dla kolejnych pokoleń. Rembrandt pozostawił po sobie ok. 300 obrazów olejnych, tyle samo grafik i blisko 2 tys. rysunków. Dzięki rocznicy jego śmierci, sylwetka i dzieła mistrza, zostały przypomniane szerokiej publiczności w różnych krajach. Także w Polsce można było oglądać wystawę ponadczasowych prac holenderskiego artysty, pt. „36 x Rembrandt”. Ekspozycję zbudowano wokół dwóch obrazów, które znajdują się w kolekcji warszawskiego Muzeum: „Dziewczyna w ramie obrazu” (1641) i „Uczony przy pulpicie” z tego samego roku. Oba dzieła zostały zakupione przez Stanisława Augusta i włączone do królewskiej kolekcji. Organizatorzy położyli nacisk na kontekst, prezentując kopie tych dzieł, powstałe w XVIII i XIX w. co jest tym bardziej cenne i ciekawe, że pokazuje faktyczny geniusz Rembrandta. Wątek kopii, jaki podnosi wystawa w Zamku Królewskim, ma także walor edukacyjny. Dziś już nie każdy wie, że w czasach nowożytnych, kopie miały większą wartość niż współcześnie, a ich posiadanie stanowiło pewien prestiż. Decydując się na kopię, kolekcjonerzy dawali wyraz szacunku dla warsztatu danego mistrza, a także udowadniali, że są zaangażowanymi znawcami sztuki. Wzrastał też prestiż posiadaczy oryginałów, w sytuacji, gdy zezwalali na tworzenie kopii. Natomiast sami kopiści na ogół starali się wiernie odwzorować kompozycję dzieła, o ile pozwalał im na to ich własny talent.


W zbiorach Zamku Królewskiego, znajdują się dwa obrazy będące kopiami płócien Rembrandta. 


(a tu już oryginały)




Tak pisał o warsztacie twórczym Holendra, nasz rodak – Ignacy Krasicki w 1781 r.: „Sposób malowania iego był osobliwszy, z tym wszystkim obrazy iego maią iakoweś wyobrażenie nader żywe”. Odnosząc się do dzisiejszych technik, można przyrównać portrety Rembrandta do fotografii. Ich autentyzm, idealnie odwzorowany detal, perfekcja uchwycenia ruchu, przypominają sytuację zatrzymaną w kadrze dobrego aparatu. Ale jest coś jeszcze; coś, czego brakuje nawet niektórym zdjęciom – bez względu na to, czy patrzymy na obraz, czy też na grafikę, widzimy konkretnego człowieka z jego stanem ducha, wrażliwością, temperamentem.










Mamy wrażenie, że nie tylko przyglądamy się żywej osobie, ale równocześnie wchodzimy z nią w relację. Złudzenie kontaktu wzrokowego jest tak silne, że mimowolnie pozostawia w oglądającym emocjonalny ślad. Nic dziwnego, że o dziełach Rembrandta, mówi się: „portrety duszy”. Największy autorytet wśród współczesnych znawców Rembrandta, E. von de Watering, zauważa, że holenderski twórca miał wyjątkową umiejętność utożsamiania się z malowanymi postaciami, zwierzętami, a nawet przedmiotami. Na wystawie oprócz dwóch wspomnianych obrazów mistrza, zaprezentowano 31 grafik i 3 rysunki. To właśnie grafiki, te mniej znane w szerszej świadomości kreacje artysty, pokazują jego niezwykły kunszt i konsekwencję w pracy nad danym tematem.


'
Tekst ukazał się w Tygodniku "Idziemy".
Tak wyglądało zaproszenie:


Wystawie towarzyszył rzeczowy, estetycznie wydany katalog:


Cieszę się, że mimo początkującej grypy, dotarłam na miejsce i doświadczyłam tych mniej znanych dzieł Mistrza :-)  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz