czwartek, 8 czerwca 2017

Matsuri – Piknik z Kulturą Japońską (część 1)


Lody o smaku czarnego sezamu, czy czerwonej fasoli? A może kulki z ośmiornicy? Przymiarka kimona? Czemu nie. W minioną sobotę, w stolicy można było dotknąć i posmakować tego, co prawdziwie japońskie
Obowiązywał jeden warunek – cierpliwe odstanie w ogromnych kolejkach. 



Największe warszawskie, doroczne spotkanie z kulturą japońską, jak zwykle obfitowało w wiele atrakcji: były pokazy sceniczne – taneczne, teatralne, muzyczne zarówno współczesne, jak i tradycyjne, 



pokaz kaligrafii, sztuk walki, ceremonia parzenia herbaty, możliwość obejrzenia mieczy samurajskich, prezentacje turystyczne, wybór Miss Yukaty. Na pamiątkę można było dostać oryginalną przypinkę, 




czy kupić japońskie słodycze. 


Niestety, nie sprawdziła się nowa lokalizacja tej barwnej, pojemnej imprezy. Służewski Dom Kultury i tereny go okalające, wykluczyły możliwość uczestnictwa w wielu pokazach odbywających się symultanicznie. Odległość pomiędzy prezentacjami była zbyt duża, główną scenę zasłaniały drzewa, brakowało miejsc siedzących. (...) 

Powyższe mini sprawozdanie, ukazało się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (07/06/2017; 1743) - Dodatek Mazowiecki". 
CDN.... 

sobota, 3 czerwca 2017

POLSKI PATCHWORK


Swoją radość życia, wkłada w każde dzieło, które tworzy, a przekazywanie tej radości innym ludziom poprzez własną, unikalną sztukę -  jest jej artystycznym mottem. Maria Prusaczyk z Ostrołęki, absolwentka Wychowania Plastycznego na UMCS  w Lublinie, wykonuje autorski patchwork polski.


- Widziałam różne patchworki, ale Pani kompozycje są jedyne w swoim rodzaju. Można je porównać do obrazów…
- Po przejściu na emeryturę, postanowiłam znaleźć taką dziedzinę, którą nikt się nie zajmuje. A, że jestem córką krawca, wymyśliłam patchwork krajobrazowy – polski. Najchętniej przedstawiam na nich Kurpiów, ich dawne zawody i czynności, takie jak: sianokosy, czy grzybobranie. Tworzę też sceny zainspirowane wiejskim podwórkiem. Była gęsiarka, króliki, owieczki, koniki…     
- Jak wygląda proces twórczy?
- Wszystko wymyślam sama. Nie korzystam z żadnych, gotowych wzorów. Tkaniny otrzymuję od koleżanek, które obdarowują mnie swoimi nie noszonymi ubraniami. Kupuję też w ciucholandach, gdzie zdarzają się materiały z nadrukami ze światłocieniem. Znajoma krawcowa podrzuca mi ścinki. Mam tego bardzo dużo. Szukam zestawień kolorystycznych i fakturalnych. Dotąd układam, wybieram aż mnie samej zacznie się podobać. Dopiero, gdy jestem naprawdę zadowolona, zaczynam zszywać patchwork. Robię to z sercem. Szyję na starej, czterdziestoletniej maszynie „Łucznik”. Wszystkie moje prace są przestrzenne, krajobrazowe i radosne. Kontynuuję rodzinną, krawiecką tradycję. Ponadto nie lubię, aby coś się marnowało. Mój ojciec miał bardzo dużo nici. Zastanawiał się, co ja z tym zrobię? Powiedziałam: „Nie martw się, tato. Ja je wyszyję”.
- Co daje Pani największą przyjemność?
- Cieszy mnie, jak ktoś opowiada, gdzie umieścił mój patchwork, jak go odbiera, jak go odbierają inni domownicy, czy goście. Moje prace znalazły swoje miejsce u przyjaciół w Polsce i za granicą.
- Która praca była dla Pani szczególnie ważna?
- Bardzo poruszyła mnie śmierć Jana Pawła II. Pod wpływem tego wydarzenia, zrobiłam duży patchwork. Uwieczniłam na nim papieża, jak idzie przez łąkę w swojej pelerynie i charakterystycznych butach. Podpiera się kijkiem, a wokół niego pasą się owieczki. Za nim jest jezioro z barką, a dalej, na horyzoncie rozciągają się góry i widać Giewont. Jest także wieża kościółka. Patchwork miał rozmiar 1,5 m na 90 cm. Dzisiaj znajduje się w Anglii.   
- Zrobiła Pani kiedyś dwa takie same patchworki?
- Nie da się zrobić dwóch identycznych, zawsze będą jakieś różnice. Nie raz robię cztery wersje jednego tematu. Występują te same postacie, ale w różnych konfiguracjach tak, jak było np. w przypadku latających mnichów. Moje prace fotografuję, następnie robię ksero i wkładam do segregatora. W ten sposób mogę pokazać projekty innym i sama sięgać do starszych pomysłów. Czasem ktoś dzwoni do mnie, aby złożyć zamówienie.
- Nad czym pracuje Pani w tej chwili?
- Teraz robię mniejsze formaty, przedstawiające krajobraz kurpiowski. Prezentuję je na różnych, ludowych festiwalach. Ostatnio otrzymałam zlecenie specjalne - patchwork na ślub. Nie chcę jednak, żeby to była zwykła młoda para. Myślę o takiej unoszącej się w powietrzu, trochę bajkowej, jak z obrazów Chagalla.



"Gazeta Polska Codziennie", (1701), Sobota - Poniedziałek, 15- 17/04/2017 - "Dodatek Mazowiecki"