niedziela, 22 maja 2016

WYCZEKIWANE POWROTY


Dzieła sztuki zaginione w różnych okresach naszej historii, wracają do Polski. Na odnalezienie oczekuje jeszcze blisko 63 tys. eksponatów. Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów prowadzi krajowy wykaz zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem.
                                  Odnalezione dzięki katalogowi NiMOZ-u
NiMOZ jest jedyną w Polsce bazą danych gromadzącą informacje dotyczące skradzionych i poszukiwanych po wojnie zabytków oraz dzieł sztuki, dostępną w tak szerokim zakresie dla wszystkich użytkowników Internetu. W tym roku do naszego kraju powróciło już kilka wyjątkowych perełek. I tak, niebawem będziemy mogli podziwiać w muzealnych salach dwa wspaniałe dzieła: Borucińskiego i Matejki.  Przed wojną, oba obrazy były częścią prywatnych kolekcji. Prawdopodobnie zaginęły podczas Powstania Warszawskiego. Figurowały w bazie strat wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dopiero w ubiegłym roku, stołeczni śledczy wpadli na ich trop, dzięki temu, że pojawiły się na rynku antykwarycznym. Obrazy zabezpieczono w dwóch warszawskich mieszkaniach w obecności biegłego i przetransportowano je do magazynu Muzeum Narodowego w stolicy, gdzie potwierdzono ich autentyczność. Zanim zostaną wystawione na ekspozycji, czeka je jeszcze jeden ważny etap – ustalenie, kto jest ich prawowitym właścicielem. Śledztwo trwa i być może dzięki niemu uda się znaleźć kolejne utracone na długie lata dzieła.   


Realistyczny Boruciński, mniej znany Matejko
„Hucułka z dzbankiem”, to klasyczny przykład wrażliwości i mistrzowskiego realizmu Michała Borucińskiego, ur. w 1885r. w Siedlcach. Jego talent i warsztat cieszyły się dużym uznaniem współczesnych, co zaowocowało zdobyciem wielu nagród. Tworzył portrety, pejzaże i ilustracje książkowe. W okresie międzywojennym interesował się Huculszczyzną – reprezentatywny dla tego cyklu jest właśnie odnaleziony obraz. Był wystawiony w Zachęcie w 1927r. Naturalna, spokojna twarz młodej kobiety spogląda na nas jasnymi oczami spod lekko przymkniętych powiek. Jej szczupłe dłonie obejmują ceramiczne naczynie. Palce nikną w cieniu, szkliwiony dzban lśni… Mamy przed sobą piękną postać, charakterystyczną etnicznie dla regionu, która zachwyca swoją wyrazistą biżuterią i oryginalnym strojem. To portret minionej bezpowrotnie epoki związanej z bogatą kulturą górali rusińskich.
Jana Matejkę, ur. w 1838 r. w Krakowie kojarzymy przede wszystkim z monumentalnym, malarstwem historycznym, oraz działalnością patriotyczno – dobroczynną. Jego uczniami byli m.in.: Jacek Malczewski, Józef Mehoffer, Stanisław Wyspiański. W tym kontekście namalowany na papierze projekt polichromii przeznaczony do Kościoła Mariackiego w Krakowie „Święty Longin, patron dzwonkarzy”, wydaje się malowidłem stosunkowo skromnym, ale jakże znamiennym z tą delikatną kreską i chłodną kolorystyką!  

                                   Wschodnie akcenty, paryska doskonałość
Do zbiorów Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, powróciły też dwa XVIII – wieczne meble, również utracone podczas II wojny światowej. Pierwszy to francuskie damskie biurko rokokowe z opuszczanym pulpitem wykonane w Paryżu przez wybitnego ebenistę, Jacquesa Dubois, ur. 1694r . Każdy fragment tego użytkowego dzieła, to odrębny majstersztyk, składający się w spójną całość. Zewnętrzne powierzchnie, są tłem dla delikatnych pejzaży malowanych złotem i czerwienią. Uchwyty szuflad i krawędzie w kształcie filigranowych, ukwieconych gałązek, wykonanych ze złoconego brązu, są bardzo charakterystyczne dla warsztatu Dubois. Drugi przedmiot, to kabinet w stylu chińskim, reprezentacyjny mebel skrzyniowy z piętnastoma wewnętrznymi szufladkami. Jego powierzchnię pokrywa europejska czarna laka z malowanymi na białym tle dalekowschodnimi plenerami. Oba dzieła, zostały odnalezione dzięki prowadzonemu w Państwowych Zbiorach Sztuki w Dreźnie projektowi badawczemu „Daphne” zajmującemu się pochodzeniem i inwentaryzacją eksponatów. Drezdeńscy naukowcy ustalili, że na obu meblach, znajdowały się pozostałości historycznych oznakowań kolekcji Muzeum w Wilanowie.
„Te dzieła świadczą o estetyce, wyczuciu proporcji, o multikulturowości, która już wtedy istniała. Te wyraźne wschodnie akcenty wskazują na to, że styl ówczesnej sztuki wzorował się także na treściach spoza Europy” – zauważył wicepremier oraz minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Gliński.
Późnogotyckie płaskorzeźby
Odzyskane dzieła sztuki, to nie tylko ofiary II wojny, ale także łupy współczesnych przestępców, wyspecjalizowanych w kradzieżach zabytków. Dwie odzyskane płaskorzeźby z późnogotyckiego tryptyku (ok. 1520r.) to „Pokłon Trzech Króli” i „Adoracja Dzieciątka”. Całość zaginęła w 1994r. Skradziono wtedy wszystkie płyciny z kwater, a także figurę Matki Bożej. Pierwotnie tryptyk znajdował się w drewnianym kościele Narodzenia NMP na Pólku w Bralinie. Według legendy, początki kościoła sięgają przełomu XIII i XIV wieku i dotyczą cudownego przenoszenia się parafialnego obrazu Matki Boskiej na pole pod Bralinem. Na pamiątkę tych zdarzeń, postawiono w ich miejscu krzyż, a następnie kapliczkę. Gdy w 1630 r. podczas epidemii cholery zostało uzdrowionych 10 osób, zapadła decyzja o wybudowaniu większej świątyni. Budowę ukończono w 1711r. W II połowie XXw. tryptyk przeniesiono do tamtejszego kościoła pw. św. Anny, skąd został skradziony. W 2015r. dwie z płaskorzeźb pojawiły się na wiedeńskim rynku antykwarycznym. Dzięki zarejestrowaniu ich w międzynarodowej bazie zabytków utraconych i negocjacjom Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Wiedniu udało się bezwarunkowo odzyskać oba dzieła.  


(powyższa fotografia pochodzi z sieci - dziękuję!)

Jak kupować dzieła sztuki, by wykluczyć ich nielegalne pochodzenie?
Przestępczość wobec dzieł sztuki, jest trzecim na świecie pod względem dochodowości procederem, zaraz po handlu bronią i narkotykami. Dlatego tak ważna jest świadomość istnienia katalogów oraz międzynarodowych baz danych tworzonych i prowadzonych przez ośrodki badawcze, fundacje czy stowarzyszenia o zasięgu ponad krajowym. Wykorzystanie powyższej wiedzy przy zachowaniu skrupulatności nabywców dzieł sztuki, pozwala skutecznie eliminować skradzione eksponaty z legalnego obrotu tymi obiektami. Założona w Londynie w 1991r. międzynarodowa baza danych, w której figurują skradzione dzieła sztuki „Art Loss Register” obejmuje ponad 200 000 skradzionych i zaginionych przedmiotów, oraz takich, których tytuł własności jest sporny. Niestety w dużej mierze skradzione dzieła sztuki pozostają przez lata w ukryciu.


Powyższy tekst, ukazał się w ubiegłym tygodniu w "Gazecie Polskiej Codziennie". 

niedziela, 15 maja 2016

Stemplowane wisiory


Dziś pokazuję moje bardzo świeże wytwory, bo odebrane wczoraj wieczorem z pracowni - zatem "prawie ciepłe" ;-)
Nietrudno zgadnąć, że tym razem na bazie stempli indyjskich i silikonowych, popełniłam 4 wisiorki, do których muszę dobrać odpowiednie sznureczki woskowane. Kotki wykorzystałam już raz - do magnesów na lodówkę (poprzedni wpis).



Ale w tym przypadku, użyłam ciemnej gliny. I jestem zachwycona uzyskanym efektem!



Nasze spotkanie w MOK-u, było jedyną inicjatywą artystyczną, oprócz oficjalnych imprez kulturalnych w Muzeum Historycznym Legionowa, wpisaną w ogólnopolską Noc Muzeów 2016. Wobec wyboru ubiegłorocznych atrakcji, które wypełniły całe miasto, trudno nie podrapać się w głowę i nie zadać sobie pytania, czy przypadkiem sfrustrowane władze Legionowa, które od wielu tygodni są na celowniku lokalnej prasy za liczne nieprawidłowości inwestycyjne, nie zrewanżowały się w ten sposób mieszkańcom...
Smutne? Śmieszne? Straszne? Właściwe - zakreśl.


środa, 4 maja 2016

Kocie MAGNESY na lodówkę


Ostatnie półtora miesiąca, upłynęło mi na całkiem innych sprawach, zatem niewiele miałam czasu na manualne wyczyny. Skromny wynik tego, co udało mi się stworzyć, zaraz pokażę - tymczasem żeby zakończyć poprzedni temat, wrzucam tak dla porządku migawkę z kwietniowej "Nowej Fantastyki":



A to już ciąg dalszy zabawy stemplami - w głównej mierze silikonowymi. Jako niezaspokojona w tym roku miłośniczka zimy, jeszcze raz skusiłam się na użyty wcześniej motyw. Podczas nakładania szkliwa, dokonałam tylko jednej modyfikacji. Dół potraktowałam "Białą Korą", kapitalną, chropowatą fakturą z mieniącymi się drobinkami i punkcikami przypominającymi ziarna piasku. Już używałam tego szkliwa jako tła do jednego z moich owadów. Sprawdziło się wyśmienicie. Raz, że niestandardowo wygląda, w ogóle nie jak klasyczne szkliwo; dwa - ma tę fajną zaletę, że nie rozpływa się i nie wchodzi w reakcję ze szkliwami sąsiednimi. Dlatego polecam go początkującym!



"Białej Kory" użyłam też do tego kota w orientalne motywy. Jak napaćkałam, tak zastygło w piecu ;-) Mnie się podoba!


Kolejne szkliwo, które bardzo cenię i które nigdy nie zawodzi, to "Akwamaryn". Używałam go już do talerzyka z gilem (patrz: wpis z 24 grudnia 2015 r.) i do nieba nad kamieniczkami. Lżej położone, daje efekt prześwitów, ale żadnych dziur. Powtórka szkliwienia, to możliwość niewielkiego spłynięcia.
W przypadku tego kota, nie dodawałam nawet dodatkowej kropki "akwamarynu". Umiarkowanie zadowolona z pierwotnego efektu (bowiem detale pomalowałam czterema różnymi, jaskrawymi szkliwami, ale przynajmniej jedno musiało być agresywne, więc sprowadziło pozostałe do barwy brązowej) zdecydowałam się na przecierkę piątym. "Akwamaryn" po drugim wypale ciut spłynął, czyniąc kota niejednoznacznym. Niemniej zyskał mimowolną głębię na miarę wieczornego, letniego nieba...