niedziela, 4 kwietnia 2021

Ach te karty! Część 2 (+ rodzinne tajemnice i kawałek historii Polski)


 W tym roku wysłałam tylko 2 karty wielkanocne. Choć zrobiłam to 3 dni przed Świętami i specjalnie w owym celu pojechałam do miasta, a na domiar poświęcenia odstałam jeszcze prawie pół godziny w tzw. "epidemicznym ogonku bezpieczeństwa" (całe szczęście, że było bardzo ciepło więc nie naraziłam się na zaziębienie - he, he, w trosce o zdrowie własne i publiczne) - dziś już wiem, że moje życzenia nie dotarły na czas. Mimo, że zmienił się cały świat - Poczta Polska wciąż działa praktycznie jak w PRL-u...  

Szkoda, że tylko ona oparła się upływowi czasu, bo wiele pozytywnych zwyczajów tamtych lat (które właśnie prześcigamy bieżącą dziwnością) odeszło w niebyt, lub ledwie wegetuje. Dotyczy to m.in. serdecznej tradycji wysyłania sobie kart z życzeniami. Dziś próżno szukać ich w naszych skrzynkach pocztowych pod zwałem reklam, wezwań do zapłaty i ofert mini pożyczki ;-)


(fotografia: 1969 r.)

Szczęśliwie pochodzę z Rodziny, w której kart się nie wyrzucało. A gdy znajomi o podobnej wrażliwości dowiadywali się o naszej mimowolnej kolekcji, chętnie dorzucali własny pakiecik. I tak zbiór od lat '40 XX w, rósł, a wraz z nim ciekawe obserwacje kulturoznawcze.    

Wyd. "ROTO-LITH" Kraków


Karta z prawej (scenka przed Kościołem) wydana przez Komitet Okręgowy Warszawski; Dochód na budowę szkół powszechnych - niewątpliwie zawiera w sobie jakiś rodzinny sekret. Starannie zaadresowana ołówkiem do mojej Babci w stanie panieńskim, ma wytarty cały tekst. Adres i nazwisko przekonują mnie, że życzenia przesłano przed 1946 r.  
Za to treść karty obok, nabazgrano nerwowo piórem. W P.S.: "Dlaczego nie piszesz?" - pyta Zygmunt. 
Usiłuję uruchomić pamięć. Ten człowiek w opowieściach Babci pojawiał się wielokrotnie. Ale dziś nie jestem w stanie przyporządkować go do konkretnego miejsca, sytuacji. Od swobodnych gawęd upłynęło wieeeele lat. Gdy po śmierci Mamy postanowiłam spisać rodzinne wspomnienia, Babcia zaczęła otaczać się grubym i wysokim murem. Bywało, że toczyłyśmy walkę o każde zdarzenie, postać, a czasem nawet - słowo. Nie zawsze miałam siłę kruszyć ten "barbakan" łzami...


Surowa grafika z lat '60 XX w. Lewa strona: Józef Wilkoń; prawa: Irena Czarnecka. 

Tym razem życzenia są kierowane do mojej Mamy jako nastolatki. Imiona świetnie kojarzę, a nawet charakter pisma z pamiętnika, który Mama dawała swoim koleżankom by na tzw. "wieczną pamiątkę" wpisywały jej życzenia i złote myśli. Zawsze fascynowała mnie Milada Z ;-)

Wywodzę się z tego pokolenia (ponoć wymarliśmy już jak dinozaury) - które na dziecięcych pasjach zbudowało swoją drogę zawodową. Etnograficzne klimaty w sposób szczególny poruszały moją małoletnią wyobraźnię. 

"Pisanki podlaskie i lubelskie - pisane woskiem" fotografia barwna Tadeusza Bilińskiego (1966 i 67r.):

(rys. Maria Orłowska-Gabryś 1971 - 1972r.)

Na szczęście nikomu wtedy jeszcze nie przyszło do głowy, by wstydzić się polskości (no, chyba, że w sferze kulejącej ekonomii)  

Grafika Hanny Balickiej (brak daty):


Od początku lat '80 XX w. do niemal końca lat '90 dominuje fotografia barwna. Autorzy zdjęć do swych kompozycji tematycznych szczególnie chętnie wykorzystują rękodzieło ludowe i żywe zwierzęta. 




Po upadku systemu komunistycznego wracają też motywy religijne popularne w latach '60:

Ideałem są karty drukowane w Rzymie ze złotymi detalami, 




choć nasi rzemieślnicy robią co mogą, by naśladować ów wzorzec...



A Wy macie podobne zbiory? 

No i czy udało Wam się wysłać w tym trudnym roku jakieś karty? Napiszcie w komentarzu. 

sobota, 3 kwietnia 2021

Palmy w stylu kurpiowskim, jajka metodą decoupage i prawdziwe ludowe pisanki

Wczesną wiosną 2020 r. nikt by nie pomyślał, że nastaną drugie takie - nienormalne - Święta Wielkanocne... A wraz z nimi następny rok, w którym nie odbyły się wiosenne kiermasze folklorystyczne, nie było spotkań z Artystami, prezentacji ich sztuki, ani możliwości zakupu niepowtarzalnego rękodzieła...

Oglądam dawne nabytki i wciąż nie wierzę, że TO dzieje się naprawdę. 



Pierwsza pisanka jest dziełem wybitnej Artystki Ziemi Lubelskiej - Stanisławy Mąki. 






Kupiłam ją w 2019 r. na ostatnim Jarmarku Jagiellońskim. Jeśli klikniecie w etykietę Lublin, wyświetli się Wam wśród innych twórców także sylwetka p. Stanisławy i jej niesamowite prace. Miałam pojechać do jej wsi, ale najpierw przytłoczyły mnie osobiste sprawy, a chwilę później świat sparaliżowały: zaraza i strach. 
Marzę, by kiedyś kupić jakiś obraz p. Mąki...

W tej chwili nie jestem w stanie odnaleźć, kto jest autorem tego baśniowego jaja. Pamiętam tylko, że wybór był niesamowicie trudny, bowiem każda pisanka wyróżniała się wielką oryginalnością, choć w jakiś sposób nawiązywała do estetyki samej natury.   





Oprócz żalu za minionym rytmem życia, współczucia dla Tych, którzy często do głodowych emerytur dorabiali tylko sprzedażą swoich wyrobów, aktywuję w sobie pokłady inspiracji, które pragnę przekazać kolejnym pokoleniom - moim Uczniom z Serocka. Mimo zarazy i histerycznych decyzji naszych władców: MY jeszcze legalnie działamy ;-) 


Dwa tygodnie temu, wykonałam swoje własne palmy w stylu kurpiowskim! 









Dla maluchów zwijanie krepiny, okazało się zbyt skomplikowane, choć niektórzy(niektóre) popisali się wielką cierpliwością :-D




Kilka dni później zaryzykowałam prezentację jajek styropianowych zdobionych metodą decoupage. Ja sama z radością wróciłam do tej odstresowującej techniki (Polecam ją absolutnie WSZYSTKIM! - na Święta, kwarantannę i wolną chwilę w ciągu typowego dnia) 



Małe paluszki zmagały się z tym zadaniem prezentując różny stopień zaangażowania, ale pokusa pomalowania jaj farbami plakatowymi zwyciężyła ;-)   




Kochani, mimo wszystko (bez względu na Waszą ocenę tej iście matrixowskiej rzeczywistości i doświadczenia z paskudną zarazą) - życzę Wam Wesołego Alleluja a wyznawcom innych Wiar: zdrowego pierwszego weekendu kwietnia! 👍💖