sobota, 27 stycznia 2018

Daniel Ratz - Madonny bursztynem malowane


- Bez wzruszenia nie ma żadnej sztuki” – mówi Daniel Ratz z Płocka. Rolnik, mistrz kelnerstwa, artysta malarz, pisarz i patriota. Jego kompozycje przestrzennych Madonn w bizantyjskiej estetyce zdobionych kamieniami szlachetnymi i bursztynem, są znakiem rozpoznawczym tego wszechstronnego twórcy. Artysta maluje też secesyjne motywy na odzieży.

- Co jest dla Pana szczególnie ważne w malarstwie?
- Lubię malować kolory - morza, jesieni. Butelkowe zielenie, cienkie linie horyzontu, prześwity. Lubię kolory, które nas uspokajają. Życie składa się z zapamiętanych barw, smaków i zapachów. A my jesteśmy ciekawi tego, żeby iść cały czas przed siebie.
- Pan szedł i wciąż idzie, nie bojąc  się różnorodnych doświadczeń, także tych ściśle związanych z historią Polski...
- W 1971r. odbywałem zasadniczą służbę wojskową. Tam występowałem jako tancerz solista i aktor groteskowy. Tak zaczęła się moja artystyczna podróż. Później były inne wydarzenia. Kiedy pracowałem w Hotelu Petropol, zainicjowałem płocki niezależny związek zawodowy Solidarność. Spontanicznie zostałem uznany za przewodniczącego. Tego wieczora do mojego maleńkiego mieszkania, przyszło około 50. osób z kwiatami. Ale prawdopodobnie ktoś się czegoś przestraszył i tak, w wyborach, które odbyły się miesiąc później wybrano mnie na wiceprzewodniczącego. W 1976 r.  pracowałem w Mazowieckich Zakładach Rafineryjnych i Petrochemicznych, gdzie organizowałem strajki robotnicze. W sumie brało w nich udział 4 tys. ludzi.
- Jak Pan się czuł 40 lat później, uczestnicząc w uroczystościach rocznicowych z udziałem głowy państwa?
- Niestety nie zostałem zaproszony, nie otrzymałem nawet wejściówki na ten plac. Poczułem się identycznie jak wtedy, gdy przez pomyłkę sięgnąłem do innego pojemnika z ziołami i w ten sposób wsypałem do rosołu piołun.    
- Pamięta Pan jak powstał pierwszy pański obraz?
- To było w czasie, kiedy pracowałem w Mazowieckich Zakładach Rafineryjnych i Petrochemicznych. Otrzymywaliśmy z zakładów włókienniczych, tzw.: „czyściwo” - czyli pasy materiałów wykorzystywane do czyszczenia maszyn, zabarwione na różne kolory. Wycinałem, łączyłem tkaniny i tak powstawały pierwsze obrazy przedstawiające pola, łąki…
- A skąd wziął się pomysł na Madonny?
- Chciałem uwiecznić wszystkie otrzymane od ludzi drobiazgi, często kosztowne. Zaczęło się od ocalenia przedwojennych pamiątek po mojej babci. Biżuteria ma to do siebie, że jest pamiątką szczególną, ludzie dotykają takich rzeczy przez dziesiątki lat, więc staje się jakby cząstką nich samych. Te pamiątki albo zamieszczam na moich ikonach, albo wożę je do Matki Boskiej Ostrobramskiej. Madonnom nadaję imiona dopiero po ukończeniu. I tak powstała np. Madonna Chłopska, czy Madonna Śląska.
- Która praca ma dla Pana szczególne znaczenie?
- Madonna Smoleńska, wykonana tuż po tragedii. To jest rzeźba smutnej kobiety z opuszczonymi rękami, licząca wraz z podstawą jakieś 50-60 cm. Duża aureola która otacza jej głowę, układa się w kształt skrzydła. Rzeźbę przekazałem w tamtym czasie redakcji „Gazety Polskiej”.
- W jakim kierunku podąża teraz Pana sztuka?  
- Zmęczyło mnie malarstwo figuratywne. Chcę przekazywać ludziom ozdobność świata, który nas otacza. 


Zdjęcia, publikuję dzięki uprzejmości P. Krzysztofa Sobocińskiego.

Wywiad ukazał się w "Dodatku Mazowieckim" - "Gazeta Polska Codziennie", dn. 20-21/01/2018, nr (1939).

niedziela, 14 stycznia 2018

Magia szkła...


Choinki jeszcze stoją, zapobiegliwie przywiązane do haków w ścianie i przyklejone do podłogi ;-) Sztuczne, ekologiczne, zabezpieczone przed kotami, które z bezsilności tłuką figurki stojące na parapetach ;-D











Jest coś takiego w bezbarwnym szkle, co od dzieciństwa działa na moją wyobraźnię. Zwłaszcza w przypadku ozdób choinkowych. Trochę jak lód, trochę jak bańka mydlana, nie dość że łapią odbicie zewnętrznego otoczenia, to jeszcze kreują swój świat wewnętrzny, magiczny i ulotny, chwytając blaski kolorowych żarówek. W zaleźności od kąta widzenia zmieniają się w coś, czym przecież nie są - w barwne, rozjarzone kule lub sople. Czysta iluzja! :-) Mogę tak patrzeć i patrzeć...








czwartek, 11 stycznia 2018

Prezenty, prezenty, upominki... Część 2. FLAMINGI


Kocham wszystkie ptaki za całokształt ich istnienia! :-)
Były i są, ważną częścią mojej codzienności. Jednakże FLAMINGI, swoją nieziemską urodą, wkraczają wg mojej oceny wizualnej w pozaziemski wymiar. Te ptaki o kosmicznej wprost aparycji, ujrzałam po raz pierwszy na żywo podczas ubiegłorocznej wiztyty w warszawskim ZOO, spowodowanej wymogiem napisania tekstu o innym efektownym mieszkańcu tego miejsca...
Traf chciał, że późną wiosną, rozmawiałam z redakcyjną Koleżanką, z którą w jednym dniu pełniłyśmy dyżur. Zapamiętałam jej sympatię dla tych oryginalnych ptaków. I kiedy zawarła związek małżeński, zdecydowałam się na wykonanie takiego oto prezentu... Dwa dekoracyjne talerze z parą różowych stworzeń dla Dwojga.
Wzruszył mnie zachwyt Koleżanki i Jej... wzruszenie ;-)       













Bonus... Nie ptasi ;-) 



niedziela, 7 stycznia 2018

Prezenty, prezenty, upominki... Część 1


Po przerwie losowej... wracam na blogi :-). I jeśli ten sam Los, który zatrzymał mnie w pół słowa, w pół gestu - odpuści miłosiernie - zagoszczę tutaj na stałe. Co się działo podczas pauzy w rutynowym życiorysie? Glina schła i miękła w miednicy z wodą... Czasem, powstawały różne drobiazgi, niekiedy większe formy. Główną motywacją do działań, były daty osobiste, państwowe i religijne... Upominki wyczekiwane i te całkiem niespodziewane.  Zaczynamy pokaz? :-)

Magnesy na lodówkę, oparte na gotowych szablonach silikonowych. Część z nich znalazła już nowy dom. Część - jeszcze nie.




Jeden szablon - 2 ujęcia tematu. 





Zawieszki na choinkę... (Na upartego mogą przyozdobić damską torebkę) 






Kilka zostało u mnie z różnych względów...
CDN.