sobota, 28 lutego 2015

Kot abstrakcyjny


Zgadza się. Miał być oderwany od realizmu i bardzo zakręcony. Ale tak się rozhulałam podczas szkliwienia, że zamiast sięgnąć po jasno - zielony barwnik, posmarowałam kotu tęczówki na... czarno ;-)


Dla niewtajemniczonych: szkliwa w formie ciekłej mają zazwyczaj mało obiecujące szarawe lub jasno beżowe kolory. Są też rude i brązowe, które wybarwiają się po wypaleniu, np. na żółto, czy zielono. To wyjaśnia, czemu w przypadku kilku otwartych naczynek, łatwo sięgnąć do nieodpowiedniego...
A kot, cóż... Cieszy się z własnej niezwykłości!      





Te prawdziwe wyglądają przy nim dość banalnie ;-)


piątek, 27 lutego 2015

Tuszem o przemijaniu...


Po miesięcznej nieobecności, wracam z łagodnym wątkiem o przemijaniu. Na dniach rocznica śmierci Mamy, nie pierwsza już, a dla mnie to wciąż życie przerwane - Jej, moje... Stoję.
Na dniach także, spotkanie promocyjne dotyczące mojej książki. Czas biegnie, zdarzenia następują. Uczestniczę, bo muszę.
Stwierdziłam też, że należy pokończyć zaczęte kiedyś rysunki, gdyż zero pożytku z takich kadrów, gdzie tam i siam, jakaś biała plama się mieni. Tu w środku, tam z brzegu. Usiadłam z poczuciem obowiązku i okazało się, że dałam radę doprowadzić do końca nawet to, czego nie musiałam ;-)




Tu już mój stary zabieg. Jeden kadr, dwa warianty kolorystyczne. Czy pastele, czy węgiel, czy tusz, lubię łączyć szarość rodem z fotografii, z nasyconą kolorami resztą. Przemijanie... W ten sposób je ujmuję.


Pierwsza wersja:


Druga wersja:



Refleksja ta towarzyszy mi także, gdy patrzę na chorą, znikającą Padlinkę, która tak cieszy się pierwszymi promieniami wiosny.







Komp wrócił z naprawy i póki co - wreszcie działa! Zaś ja tak smutno... Z przyczyn powyższych, lecz także z bardzo banalnego powodu. Ostatnio wciąż muszę konfrontować się z rożnymi osobami, które po prostu wymagają ode mnie uśmiechu, choćby nałożonego. A to czasem męczy bardziej niż praca w skwarze na ugorze.
Cóż, proza istnienia.