sobota, 23 marca 2013

OD GRATA DO EKSPONATA. Moje renowacyjne FOTOSTORY. 100 - letnia szafa w rok. Odc.: 21 - 23.


Odc.: 21

Nie ma "zmiłuj". Przyszedł czas na najtrudniejsze. Omijanie rogu bez rogu szafy, rzucanie trwożliwych spojrzeń w stylu" "pies na jeża", nie zmienia sytuacji. Coś TRZEBA wreszcie z tym zrobić!




Plan mam taki: wykonać woskowy odlew na bazie istniejącego rogu. Sęk w tym, że nigdy nie robiłam czegoś choćby podobnego. Ale u licha! Czy jest przy tej renowatorskiej pracy choć jeden dział, w którym nie debiutuję???
W porządku. Świec, po niedawnym Końcu Świata (21 grudnia 2012 :-) mam zapas. Spróbuję ugotować dwie - zobaczymy, czy wystarczy...




Nawet się udało! No, to smacznego :-) Czekam aż woda stanie się tylko ciepła, wyławiam woskowy naleśnik (już mi się nie chce robić zdjęcia) i idę z tą miękką masą do rogu, który posłuży za wzorzec.



Ściągam, gdy jeszcze całkiem nie stwardnieje. Nie wiem, w jakiej fazie powinnam to zrobić. Boję się, że później może przylgnąć na amen i trzeba będzie zaczynać od nowa.


Teraz jest już całkiem twardy. Czas przymierzyć go do rogu - inwalidy.



Upycham pierwszą warstwę szpachlówki naturalnej do drewna. Muszę pamiętać, by zdjąć wosk, nim masa stwardnieje.
Tak, wygląda pierwszy etap:





Widać, ile czeka mnie jeszcze pracy w przestrzeni, zwykłego lepienia w próżni, mozolnego uzupełniania centymetr, po centymetrze...

Odc.: 22

Zaschniętą masę wygładzam z grubsza papierem ściernym (teraz widzę, że nie powinnam czekać aż całkiem stwardnieje) i zaczynam uzupełniać przód oraz bok. Spachlówka jest miękka i wilgotna, więc nie można jednorazowo nałożyć zbyt dużej warstwy.






Odc.: 23




Tu, dopiero widać, ile jeszcze brakuje z boku. Ale nie myślę o tym, jak jest teraz - myślę, jak będzie.




W ramach pocieszenia mogę spojrzeć na szafę z drugiej strony. Tu już prezentuje się bardzo przyzwocie!






czwartek, 21 marca 2013

OD GRATA DO EKSPONATA. Moje renowacyjne FOTOSTORY. 100 - letnia szafa w rok. Odc.: 18 - 20.


No i z braku bieżących zdarzeń i nadmiaru czasu, w tę dziwną, wciąż daleką od wiosny porę - wyciągam archiwalne fotki renowatorskie...

Kiedy kocię łaskawie, raczyło wyleźć spod szafy i zaczęło rozglądać się za nową mamusią (do wyboru miało dwie),




mogłam i ja wrócić do ciężkiej, monotonnej pracy nad bokiem szafy i wykończeniem frontu:





Wypada sprostować: niemal wykończeniem, bo wygryziony, prawy róg, zostawiłam sobie, jako osobliwy rodzynek na czas pozbawiony innych treści. Zakres i trudność tego przedsięwzięcia, odstraszały mnie przez parę tygodni.
Kocię cieszyło się pomyślną adopcją,



a ja obserwowałam z lękiem jak szerszenia to, co trzeba było jakoś w miarę wiernie uzupełnić według drugiego, całego na szczęście, rogu...

niedziela, 10 marca 2013

Przerywnik na kryzys: RATUJMY ulubione spodnie!

Nie skąpstwo i nie nadmiar czasu, wpędziły mnie w tę wielogodzinną pracę z pogranicza sztuki i recyklingu, ale deficyt takich rzeczy na rynku. Gdy na ostatniej wyprzedaży w od dawna nie istniejącym już ( a szkoda!) ciucholandzie na ul. Szpitalnej w stolicy, kupiłam te solidne sztruksy - bojówki za złotówkę (!!!) ze względu na raczej dziecięcy rozmiar :-), nie sądziłam, że będę je kiedyś łatać. Ale minęło kilka lat i moda na takie rzeczy też już póki co, jest w fazie odpływu. Tymczasem dla mojego trybu życia, nie znalazłam lepszej alternatywny jeśli chodzi o spodnie, więc żadne rurki, czy kanty, nie mogą mnie ustatysfakcjonować.
Niestety, jeden bok przetarł się od ciężkiej torby do tego stopnia, że wykwitła w tym miejscu, trudna do zlekceważenia - dziura!


Niewiele myśląc i nie zamierzając się wysilać więcej, niż to konieczne, sięgnęłam po atlas dendrologiczny i na folii, przekopiowałam dwa pasujące mi rozmiarem liście dębu:



Następnie wycięłam je i obrysowałam na materiale - chciałam, by był możliwie najmniej kontrastowy.




Z pewnością w każdym domu znajdzie się jakiś bezużyteczny już ciuszek z haftem, czy aplikacją. Ostatecznie, zawsze możemy wyszperać coś takiego w koszu z ubrankami dla dzieci w najbliższym lumpeksie.




Marnotrawstwa nie cierpię nie tylko w czasie kryzysu, zatem posłużyłam się wspomnianym haftem z odzysku:



No i patchworkowe łaty gotowe! Trzy liście, dwie kwiatowe rozetki i dwa owale z cekinami.




Żadne to dzieło sztuki, ale spodnie, tymczasowo uratowane :-)