sobota, 30 stycznia 2021

Nie żyje Wanda Zalewska-Zdun, ps. "Rawicz"

Zmarła kolejna wspaniała Osoba, którą miałam szczęście i zaszczyt poznać z racji mojej pracy...

Ppor. Wanda Zalewska-Zdun, ps. "Rawicz", sanitariuszka z Powstania Warszawskiego, żołnierz II Obwodu "Żywiciel", warszawskiego Okręgu AK, artystka-plastyk, nauczycielka, była aktywna do końca. Zawsze pojawiała się na rocznicowych uroczystościach związanych z Powstaniem, nie tylko tych na Żoliborzu, otwierających stołeczne obchody. Emanowała z niej godność, ale jeszcze silniej - skromność i ciepło. Pamiętam naszą rozmowę sprzed ponad 3 lat, która się ostatecznie nie nagrała, bo padł mi nowy dyktafon i jak powiedziałam na zakończenie: mam Babcię w Pani wieku.

Może spotkają się tam, po Drugiej Stronie... 



(03.04.1926 - 29.01.2021)

czwartek, 28 stycznia 2021

Zabytkowy Mikołaj z twarzą z wosku

Większość z nas już wyrzuciła świąteczne choinki i zdemontowała tematyczne dekoracje. Osiedle szarzeje, miasto także... Przyjęło się, że okres Świąt Bożego Narodzenia kończymy 2 lutego, w Święto Ofiarowania Pańskiego, czyli Matki Bożej Gromicznej. Najbardziej wytrwali cieszą się świąteczną atmosferą i ustrojonym drzewkiem do końca karnawału. Sama na ogół zaliczam się do tej grupy. Myślę, że nie inaczej będzie w tym roku, bo nie dość, że żal w tych smutnych, zniewolonych czasach rozstawać się czymś pozytywnym, to jeszcze tak szybko przemknął ten miesiąc z hakiem... Przeleciał w tempie F-16, więc nie zdążyłam Wam pokazać ubiegłorocznej zdobyczy: św. Mikołaja w wieku senioralnym (1959r.) - wykonanego ręcznie z krepiny, waty i wosku. 





Figurka liczy ok. 27 cm. Modelowo wpisuje się w technikę i estetykę lat powojennych. Krepinowe postacie na choinkę, Babcia nabywała na targu zaraz po wyzwoleniu Warszawy. Żałowała, że miała tak niewiele pieniążków, bo każda z nich stanowiła ówczesny majstersztyk. Tzw. "mumię na rowerze" świetnie znacie z tego bloga ;-)   

W latach '70 XX w. papier zaczęły wypierać tekstylia. Do lat '90, a więc tego czasu, w którym polskie rzemiosło nie zostało jeszcze zniszczone reformami gospodarczymi i ostatecznie zastąpione chińskim, powtarzalnym chłamem - urocze rękodzieła mogliśmy nabyć w wielu sklepach, a nawet kioskach. 



(figurka liczy ok. 8 cm)



Ręcznie wykonane Mikołaje, aniołki, zwierzątka, widniały też na świątecznych kartach, czy w kalendarzach. Artyści obiektywu musieli się popisać inwencją, a czasem i natrudzić, by stworzyć ciepły, niepowtarzalny kadr. Jako rekwizytów i elementów kompozycyjnych, używali tego, co udało im się zdobyć oficjalnie, lub spod lady.


Ale takie to były czasy - przewrotne: szare z nazwy, lecz nie do końca w realu, zmuszające do ciągłej gotowości i kreatywności, ogólnie niełatwe. Lecz co najważniejsze bardzo, bardzo ludzkie. Bez rozleniwiającej technologii i permanentnej inwigilacji: kamer, głośników,"apek".           

piątek, 15 stycznia 2021

Ach, te karty... Część 1

Wreszcie napływ sił i chwila czasu - zaglądam więc pod stół w pracowni, by spośród wielu pudeł, wyciągnąć właśnie to, bardzo osobiste...

Setki kart, w większości rodzinnych, zbieranych od czterech pokoleń. Plus trochę zdobytych, trochę otrzymanych od znajomych, gdy jako licealistka, a później studentka wspominałam, że mam takie hobby. Posegregowane tematycznie, więc szybko trafiłam na to, co mi jest potrzebne... 

A, że jeszcze mamy ten czas niby-świąteczny, choć jak nigdy: bez jasełek i koncertów kolęd - przedstawiam motywy bożonarodzeniowe na kartach, głównie z wczesnych lat '80 XX w. Jednocześnie chcę zwrócić uwagę na niesamowitą inwencję artystów-fotografów, którzy faktycznie musieli wykazać się niebagatelną kreatywnością, aranżując scenki zimowe w czasie, w którym sklepy nie narzekały na nadmiar towarów. Jeśli już coś udało się zdobyć, były to zazwyczaj ręcznie wykonane wyroby rzemieślnicze: mikołaje, zwierzaki, szopki (tych ostatnich jakoś nikt się nie bał w latach tzw. "głuchej komuny"). 


O szopeczkę - lewa strona fotografii - (z dzisiejszego punktu widzenia strasznie kiczowatą), poprosiłam na początku II klasy SP, Mikołaja). Sprzedawali ją w sklepie z dewocjonaliami na mojej ulicy. Święty więc, nie musiał tracić wielu sił na spełnienie dziecięcego marzenia. Przedmiot jest u mnie po dziś dzień:

(Zastanawiam się, czy autor zdjęcia, pomalował na jednolity brąz, charakterystyczny, zmieszany losowo, prl-owski plastik, czy może trafiła mu się lepsza wersja towaru? ;-)) 

Na świątecznych pocztówkach z późnego PRL-u, znajdziemy także ówczesne zabawki, 




jak też bombki, które autentycznie mogliśmy kupić w tamtych latach - oczywiście nasze polskie, oparte o rodzime wzory: Agatkę mam w wersji mini i maxi, Jacka tylko w rozmiarze XXL; 


złoty sopelek, bardzo kocham; grzybki wiszą w drugim pokoju, 

małego fiata i Łowiczanek nie dałam rady powiesić w tym roku; lecz jedno i drugie, można zobaczyć na tym blogu...

Wesołych Świąt życzyli Polakom bohaterowie popularnej dobranocki i lalki regionalne, dostępne w każdej Cepelii. W jednym i w drugim przypadku, powstawały całe dopracowane serie. 




Mając tak niewiele, tworzono tak wiele. Najważniejsza jednak była potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem, zasygnalizowanie, że pamiętamy, myślimy i życzymy wszystkiego, co najlepsze. Karty świąteczne z minionych dekad, to także znakomity materiał badawczy dla kulturoznawcy, historyka. Miejmy świadomość, że współczesne sms-y nie pozostawią po człowieku żadnego śladu... Pomyślmy o tym, ilekroć zobaczymy na poczcie stojak z pocztówkami. 

(Taki żółty koci łebek z najwcześniejszych lat mego życia, też powinien gdzieś u mnie być, acz nigdy nie traktowałam go jako ozdobę choinkową - otrzymałam go po prostu do codziennej zabawy).