Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bośnia i Hercegowina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bośnia i Hercegowina. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 grudnia 2013

Kicz, czy zakupy z duchem?


Dziś przedstawię nietypowe miejsce na nietypowe zakupy. Wielu osobom, Medjugorje z zakupami w ogóle się nie skojarzy. Ale jak większość ośrodków religijnych, bez względu na to, czy Kościół i wierni mają jednoznaczne stanowisko na dany temat, tak i ta skromna miejscowość położona w południowej części Hercegowiny, nie jest wolna od komercyjnych zapędów.



Oprócz modlitwy w kościele św. Jakuba i refleksji w otoczeniu kamienistych wzgórz - a zapewniam, że mimo obecności grup pielgrzymkowych, nader łatwo jest się oderwać myślami od codziennych zgryzot - wierni pędzą na wyścigi do sklepików i stoisk z religijnymi pamiątkami.



Trudno przejść obojętnie obok takiego nagromadzenia przedmiotów o sakralnym rodowodzie nawet, jeśli jest się tylko turystą - obieżyświatem, a nie turystą - pielgrzymem. Wybór na każdy gust i kieszeń. Od figur o pokaźnych gabarytach do maleńkich, kolorowych medalików.
Zachwyt oderwany od kontekstu budzą piękne krzyżyki i tzw.: "duszki" (czyli symbole Ducha Świętego), wykonane ze szkła weneckiego. Braki w gotówce uniemożliwiły mi nabycie takiego wisiorka, czego do tej pory żałuję :-)

 

I tak, ilekroć w okresie świątecznym, rozpoczynają się żarliwe dyskusje oraz wysyp analiz w prasie, na temat skomercjalizowania Bożego Narodzenia i Wielkanocy, zastanawiam się, czy początek tego zjawiska nie tkwi gdzie indziej...




Wielu narzeka na ilość świątecznych dekoracji, na wybór aniołków, Mikołajów, świecidełek wszelkiej maści. Że to takie banalne, nastawione na zysk i odciągające od właściwej idei. Ale po pierwsze nie każdy jest wierzący, a i sama wiara ma różne odcienie. Po drugie, skoro pośród tych, którzy ze zjawiskami duchowymi są za pan brat, taki biznes jest przyjęty, czemu zajadle krytykować naturalną dziś skłonność człowieka do zakupów? Wszak, jak widać - każde miejsce jest dobre, a każdy czas właściwy.


  

niedziela, 26 sierpnia 2012

Mostar KUJUNDZILUK

 Mostar, 20 kwietnia 2007r.
Kiedy pierwszy raz zawitałam do Mostaru, był kwiecień 2007 roku. Miałam przekonać się, że w tym zawieszonym w czasie mieście, wszystko jest inne, niż to, co znałam do tej pory. I tak bardzo, bardzo bałkańskie w swej różnorodności, barwności, wielowarstwowości. Uzewnętrzeniem tego mostarskiego ducha jest tętniące kolorami i muzyką z płyt CD, targowisko KUJUNDZILUK. Swą nazwę zaczerpnęło od nazwiska złotników, którzy tutaj tworzyli i sprzedawali swoje wyroby. 
Choć groza ostatniej wojny bałkańskiej już dawno przebrzmiała w mediach, to co zobaczyłam w okolicy bazaru, odkryło przede mną niepojętą niszczycielską siłę, odbijającą swoje bratobójcze piętno zarówno na wielowiekowych budowalach, jak i tych współczesnych. 

I nie było w tym nic z prozy Nenada Velickovica, dla mnie, przyjezdnej, pełnej dystansu - raczej dwoistość "Undergroundu" Kusturicy. Tym bardziej, że tuż za pozbawionymi życia budynkami, niczym oaza, pulsowało egzotyczne targowisko.
Wszystkie te cuda, przy najlżejszym podmuchu wiatru, podzwaniały i powiewały kusząco, epatując swą wschodnią estetyką. Zresztą Kujundziluk ma wyraźny, wschodni charakter i gdy komuś za daleko do Maroka, czy Tunezji, tu może odczuć już "to szczególne coś", co nadaje czar i koloryt muzułmańskim targowiskom.
 A że w portfelu miałam już tylko 4 euro, mogłam sobie jedynie popatrzeć, powzdychać i zrobić kilka zdjęć. Nie więcej, bo i karty wszystkie zapełniłam podczas wielodniowej podróży przez całą Chorwację.

Tureckie kamieniczki, śliskie kamienie pod stopami, rażące promienie wiosennego słońca, które tu w Bośni, o tej porze roku przypieka już bardzo mocno. Pewnie niewiele się zmieniło od czasów Imperium Ottomańskiego...
No, może tylko matrioszek nie można było kupić. I takich, osobliwych pamiątek...
Wojna to też turystyczny towar w Mostarze. Patrole SFOR - u (Siły Stabilizacyjne NATO), cieszyły się równą popularnością, co orientalne naszyjniki, a sympatyczni żołnierze, przywykli już do fotografujących ich osób.

I oczywiście most nad rzeką Neretwą, wpisany wraz ze Starówką, na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dziś wygląda w zasadzie identycznie, jak ten, zburzony w 1993r., a to dlatego, że odbudowano go (w 2004r. został oddany do użytku) z tego samego marmuru, z tureckiego kamieniołomu, co jego poprzednik. Ten widok obezwładnił mnie z zachwytu!  
Tyle grzybków w jednym barszczu. Bo i barszcz wyjątkowy, niepowtarzalny. Drugiego takiego bazaru, tak uwikłanego w siły targające społeczeństwami, a jednocześnie tak niezmiennego w charakterze, trwającego uparcie przez wieki, nie ma na całym świecie.