niedziela, 26 sierpnia 2012

Mostar KUJUNDZILUK

 Mostar, 20 kwietnia 2007r.
Kiedy pierwszy raz zawitałam do Mostaru, był kwiecień 2007 roku. Miałam przekonać się, że w tym zawieszonym w czasie mieście, wszystko jest inne, niż to, co znałam do tej pory. I tak bardzo, bardzo bałkańskie w swej różnorodności, barwności, wielowarstwowości. Uzewnętrzeniem tego mostarskiego ducha jest tętniące kolorami i muzyką z płyt CD, targowisko KUJUNDZILUK. Swą nazwę zaczerpnęło od nazwiska złotników, którzy tutaj tworzyli i sprzedawali swoje wyroby. 
Choć groza ostatniej wojny bałkańskiej już dawno przebrzmiała w mediach, to co zobaczyłam w okolicy bazaru, odkryło przede mną niepojętą niszczycielską siłę, odbijającą swoje bratobójcze piętno zarówno na wielowiekowych budowalach, jak i tych współczesnych. 

I nie było w tym nic z prozy Nenada Velickovica, dla mnie, przyjezdnej, pełnej dystansu - raczej dwoistość "Undergroundu" Kusturicy. Tym bardziej, że tuż za pozbawionymi życia budynkami, niczym oaza, pulsowało egzotyczne targowisko.
Wszystkie te cuda, przy najlżejszym podmuchu wiatru, podzwaniały i powiewały kusząco, epatując swą wschodnią estetyką. Zresztą Kujundziluk ma wyraźny, wschodni charakter i gdy komuś za daleko do Maroka, czy Tunezji, tu może odczuć już "to szczególne coś", co nadaje czar i koloryt muzułmańskim targowiskom.
 A że w portfelu miałam już tylko 4 euro, mogłam sobie jedynie popatrzeć, powzdychać i zrobić kilka zdjęć. Nie więcej, bo i karty wszystkie zapełniłam podczas wielodniowej podróży przez całą Chorwację.

Tureckie kamieniczki, śliskie kamienie pod stopami, rażące promienie wiosennego słońca, które tu w Bośni, o tej porze roku przypieka już bardzo mocno. Pewnie niewiele się zmieniło od czasów Imperium Ottomańskiego...
No, może tylko matrioszek nie można było kupić. I takich, osobliwych pamiątek...
Wojna to też turystyczny towar w Mostarze. Patrole SFOR - u (Siły Stabilizacyjne NATO), cieszyły się równą popularnością, co orientalne naszyjniki, a sympatyczni żołnierze, przywykli już do fotografujących ich osób.

I oczywiście most nad rzeką Neretwą, wpisany wraz ze Starówką, na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Dziś wygląda w zasadzie identycznie, jak ten, zburzony w 1993r., a to dlatego, że odbudowano go (w 2004r. został oddany do użytku) z tego samego marmuru, z tureckiego kamieniołomu, co jego poprzednik. Ten widok obezwładnił mnie z zachwytu!  
Tyle grzybków w jednym barszczu. Bo i barszcz wyjątkowy, niepowtarzalny. Drugiego takiego bazaru, tak uwikłanego w siły targające społeczeństwami, a jednocześnie tak niezmiennego w charakterze, trwającego uparcie przez wieki, nie ma na całym świecie.







   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz