O ozdobach choinkowych sprzed 100 lat, pisałam kilkakrotnie. (znajdziecie je łatwo w zakładce - a jakże - "ozdoby choinkowe"). Przypomnę tylko, że większość tego, co wisiało na zielonych gałązkach, było ręcznie wykonane. Królowały zwłaszcza aniołki, a konkretnie ich główki ze skrzydełkami, oraz gwiazdki przysłowiowej, wszelkiej maści.
Co charakterystyczne, podobnie jak w przypadku tych aniołków, także mały jest dwustronny.
Całość uzupełnia wykończenie koralikami i cekinami, podobnie, jak w przypadku tej ozdoby, wykonanej w latach 30. przez moją Babcię - z prawej strony fotografii, przy kolczastej gwieździe. Albo przejrzyjcie starsze wpisy, tam jest prezentowana solo ;-)
Inną moją zdobyczą, której wieku nie jestem w stanie jednoznacznie ustalić, jest ten zabytek:
Wyprawa po nią na odległy warszawski Targówek, w mroźny, gwiaździsty wieczór, była prawdziwą przygodą, którą sobie sympatycznie wspominam, zwłaszcza przemiłą Panią, "czującą starocie" :-)
W jej sklepie, kupiłam jeszcze klipsy do świeczek, o czym zawsze marzyłam.
Komplet tych maleńkich bombeczek z niesamowitym łańcuchem, dotarł do mnie już z innego miejsca. Prawdopodobnie są przedwojenne, choć nie mają najstarszego rodzaju zawieszki - w tym roku miałam poświęcić posta także zawieszkom, ale dzień przed Wigilią dopadło mnie choróbsko, więc mamy, co mamy.
Spójrzcie na to wykończenie! :-)
W zestawie z przedwojenną gwiazdką, która zelektryzowała mnie do zakupu, był m.in. ten bardzo ciekawy sopelek.
W tym roku po raz pierwszy od lat, zapragnęłam mieć żywą choinkę, m.in. właśnie dlatego, że zapatrzona w poniższe fotografie kupione na Allegro, chciałam zrekonstruować na użytek bloga, przedwojenne drzewko i zobaczyć wreszcie, jak to jest, kiedy zamiast lampek, palą się świeczki.
(przypuszczam, że druga fotografia, może pochodzić z Polski)
Wprawdzie choroba, skutecznie pozbawiła mnie energii i zawiesiłam nie wszystko, co planowałam (nie dałam rady wdrapać się na szafę), ale efekt i tak mnie wzruszył.
Ciekawe, czy rodzinom z fotografii, spodobałyby się dzisiejsze iluminacje?
Pięknie ustroiłaś choinkę, cudne są te stareńkie ozdoby. Mnie została już tylko jedna łubiana gwiazdka z lat 60tych. Starych bombek mam więcej, ale najbardziej lubię te z mojego dzieciństwa. Mam też bombkę, która moja mama dostała od znajomych swoich rodziców w 1945 r. Okazuje się, że wzory bombek przedwojennych robiono jeszcze długo po wojnie, a niektóre robi się do dziś. W ubiegłym roku ( jak to brzmi?) odkryłam w sobie "naprawiacza" bombek. Już udało mi się uratować kilka stłuczonych lub zupełnie odrapanych z koloru. Parę słów o tym i zdjęcia, znajdziesz na moim drugim blogu Graciarnia Szarej Sowy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Sówko :-) Widziałam Twój wspaniały, inspirujący wpis - pojawił się w samę porę, bowiem, po raz pierwszy od 9 lat, uszkodziłam bombkę, a konkretnie mój ukochany szpic, z którego byłam tak dumna. Dzięki Twoim instrukcjom, jest duża szansa, że załatam dziurę, a relację z pewnością zamieszczę na blogu.
OdpowiedzUsuńTak - wciąż reprodukuje się żołędzie, muchomorki i łabędzie, ale matryce, uległy już pewnym modyfikacjom...
Serdeczności :-)