środa, 2 stycznia 2019

Poświąteczna paczka ze starymi bombkami


Po raz drugi tak mi się zdarzyło, że świąteczny zakup z Allegro, dotarł do mnie już po czasie. Tym razem to nie poczta nawaliła, ale ja - po chorobie, w wirze odrabiania wszelkich zaległości, a także w oczekiwaniu na wypłatę, nie miałam głowy do tego, co wylicytowałam okazyjnie. A były to 3 kartony bombek - do wysyłki upakowane w 2 pudła.

Nie ukrywam, że najbardziej zależało mi na "galerii" sopli.


Srebrne z wgłębieniem i czerwone - skrętne, malowane emalią w połowie, a w połowie przezroczyste, co daje przestrzenny efekt, wyjątkowo przypadły mi do gustu. Podobnie oliwkowy przezroczysty sopelek, z zawieszką, którą datuję na lata 40-50 XXw. 

Na pudełko niewiele starszego "drobiazgu", zalicytowałam skuszona niską ceną. Zależało mi na pasiastych walcach, jakie znałam z wczesnego dzieciństwa, soplo-zębie z lat 50. i winogronie. Resztę mam, choć w innych wariantach kolorystycznych. Większość tego udało mi się upchnąć zaraz 27., na tych choinkach, które stoją w miejscach i pomieszczeniach wolnych od kotów ;-) Drzewka są sztuczne, więc postoją pewnie do końca stycznia słusznie ciesząc moje oczy...


Na zestaw kolorowych okrągłych, ze spiczastą końcówką, zalicytowałam w ostatniej chwili. Innych chętnych nie było. Niestety, owinięcie każdej bombki przez Właściciela w papierowy ręcznik, nie uchroniło szklanych przedmiotów przed zniszczeniem. Na szczeście tylko jedna nie przeżyła podróży. I jeszcze bardziej szczęśliwie się stało, że spośród czwórpaku, ta akutat miała swoją kolorystyczną bliźniaczkę :-)


Od innej Osoby, wylicytowałam to arcydzieło - lampkę nocną - którą datuję na lata '60 XX w.


Wysłana w randze szczególnej ostrożności: "uwaga szkło", dotarła na szczęście w jednym kawałku. Nigdy wcześniej, nie widziałam takiej bombki...

A to już moje, rodowe klejnoty ;-)


Pisałam Wam o tym, że Babcia uwielbiała nadawać bombkom nazwy własne?
Niestety, nie jestem pewna, czy ona została ochrzczona "Agatą", czy "Balbinką"? (a Agata to taka w kropiastej sukience). Dziś Babcia też już tego nie pamięta. uznajmy więc, że owa dama to Agata, a nakrapiana niechaj będzie Balbinką ;-)

Czechosłowackie zabawki-figurki, to już całkiem inna epoka, inna technika i inna historia...



Na odrębny post, który opublikuję za... 11 miesięcy :-)
Do zobaczenia!


(powyżej: Północ integruje się z choinką)


(warszawski Belweder w unikalnej, świątecznej krasie)

10 komentarzy:

  1. Napisałaś Czechosłowackie figurki, jesteś pewna? Ja takie kupowałam w latach 80tych w Elblągu i z pewnością czeskie nie były. Do dziś mam tego zajączka. Kupiony u tzw. prywaciarzy, w pawilonach, gdzie handlowano naszymi wyrobami z prywatnych wytwórni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, mam rok, by potropić. U nas kupowało się zestawy w sklepach papierniczych na ul. Nowy Świat, zdarzały się też na ul. Szpitalnej. Lansowane były jako import z Czechosłowacji, co dodawało im atrakcyjności w oczach PRL-owskiego klienta. ;-) I Babacia identyczne w Czechosłowacji widziała...Chyba, że Polska najpierw je eksportowała, a Czesi następnie importowali B-) ???

    OdpowiedzUsuń
  3. PS. W tych samych sklepach kupowałyśmy chińskie piórniki. No, tam wątpliwości co do pochodzenia, nie było - miały chińskie literki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ��
    Moje czeskie pajacyki kupiłam w pawilonie handlowym w latach 80tych. Są cudne �� Latem przypadkiem odkryłam czeską manufakturę, która je wyprodukowała. Teraz wracają do starszych i przedwojennych sposobów wytwarzania szklanych ozdób. Są piękne �� Pracownica sklepiku (przewodniczka po manufakturze) mówiła, że w latach 80tych całe wagony tych pajacyków jechały do Polski, ZSRR. Manufaktura znajduje się w czeskiej Ponikli, sklep internetowy:www.perlickoveozdoby.cz. No i również kolekcjonuję stare bombki. Pozdrawiam �� Marzenanna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, gorąco dziękuję za ten cenny komentarz! :-D Czyli jednak trop prowadzi do naszych sąsiadów... ;-)
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. PS. A bloga poświęconego swojej kolekcji Pani nie założy? :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się cieszę, że troszkę pomogłam :-) Myślę, że zainteresuje Panią aukcja Allegro (nr 7682275094) z katalogiem ozdób choinkowych eksportowych z 1953 r. (jest tam Pani bombka z domkiem). Niestety cena jest poza moim zasięgiem :( Obawiam się, że zanim bym skleciła parę zdań do bloga minęło by wiele, wiele miesięcy ;-) Ale mogłabym założyć konto na Instagram ie, jest to dla mnie nie bardzo skomplikowane ;-) Wystarczy krótki opis pod zdjęciem ;) Byłam jakiś rok temu lub więcej chyba na innym Pani blogu, gdzie zauroczyła mnie duża lalka z wytłaczanego kartonu (też takie ozdoby zbieram), szukam informacji o starych ręcznie robionych ozdobach choinkowych (mam przdwojenną książeczkę w pdf i powojenną papierową). Zbieram też "starocia" i przedwojenne książki nt. haftu i koronek. To tak w skrócie, bo boję się, żeby nie znudzić ;) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No, i proszę - to już całkiem fajny wpis na początek bloga :-) Później wystarczy dorzucać zdjęcia i choćby tylko dane eksponatów, z 2-3 zdaniami od siebie, gdy zabraknie czasu i sił na osobiste refleksje. Ale doświadczenie mi mówi, że prawdziwa pasja, nawet mimo przeciwności, stymuluje nas do aktywnego dzielenia się swoim hobby.

    Oj, znakomity jest ten katalog!!! Jaki żal, że już nie dysponuję takimi funduszami na swoje pasje :-((( bo to bardzo wartościowa pozycja, tym bardziej dla mnie - całą wiedzę noszę w pamięci i w sercu. Nie mam niestety żadnych publikacji.

    Tak, Hanię, rodzinną 80-letnią pamiątkę, wrzucałam kiedyś na bloga o lalkach, jako ciekawostkę :-)
    Ooo, tzw. staroci i ja mam sporo. Nawet obrus Prababci, jakieś serwetki i koronkową ozdobę od uciekiniera wojennego, (która zdobi moją półkę). Ale staram się nie stawiać sobie granic w stylu wiek, czy tworzywo... W sumie, mogłabym zacząć pokazywać te rzeczy na blogu.
    Pozdrawiam serdecznie. Pozostańmy w kontakcie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Może faktycznie, sama siebie ograniczam... Niepotrzebnie... Może pokażę moją małą kolekcję... Lubię rzeczy ładne (subiektywnie, ograniczona swoją estetyką ;) i rękodzieło... Do przedmiotów z duszą mam duży sentyment (wspomnienia, emocje)... W starej chałupie, czy starej mieszczańskiej kamienicy czuję się tak dobrze, jak by to był mój dom. Ale w nowoczesnym surowym wnętrzu już nie czuję żadnego klimatu ;) No, ale mniejsza o detale ;) Mam świadomość swoich ograniczeń, to na pewno ;) Na szczęście jednak udaje mi się czasem je pokonywać :) Zaglądnę jeszcze. Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czasem ograniczenia pozwalają nam na zdroworozsądkową selekcję ;-)
    Nawet surowe wnętrze można ocieplić jak się chce i ma czym, ale dziś silny jest nurt minimalizmu, który walczy z sentymentem. Cóż, każdemu wedle jego potrzeb ;-)
    Dziękuję. Miłego dnia, również.

    OdpowiedzUsuń