środa, 23 stycznia 2019

Maria Anto - cz. 2. Obrazy uczuć i wolności


Malarstwo było dla niej misją, którą realizowała w czasach niezbyt łaskawych dla takiego rodzaju kobiecej twórczości. Wytyczyła własną drogę artystyczną i do końca życia pozostała wolna, nie poddając się ani dramatowi Stanu Wojennego, ani czasom transformacji, które ostatecznie zepchnęły ją na margines zapomnienia.




Córka jednej z pierwszych studentek Wydziału Filozofii UW i Powstańca Warszawskiego, Maria Anto – wł. Antoszkiewicz, urodziła się 15 grudnia 1936r. Kojarzona z malarstwem naiwnym i surrealizmem, wykształciła jedyny w swoim rodzaju, rozpoznawalny styl, porównywany do Fridy Kahlo. Ale choć przez 15 lat, była związana z Mediolanem, zorganizowała ok. 70 wystaw indywidualnych i jeszcze więcej zbiorowych w kraju oraz za granicą, w przeciwieństwie do meksykańskiej malarki, nie stała się jak ona ponadczasową ikoną sztuki. Jej niesamowita wyobraźnia, wyczucie kolorów, rzadka umiejętność zaangażowania emocji widza, zostały pod koniec XX w. zapomniane. 









O tym, jak wielki wpływ miała Maria Anto na artystów w okresie Stanu Wojennego, tym bardziej pamiętają już tylko nieliczni. W czasie bojkotu oficjalnych instytucji w latach 1982-1986, w swoim domu i pracowni organizowała spotkania oraz wystawy. Artystka całym sercem angażowała się w sprawy twórców z Niezależnego Związku „Solidarność”. Wiele czasu poświęciła też działalności w ruchu sztuki przykościelnej, konsekwentnie kontynuując swoje malarstwo, choć jak przyznała po latach, tamte obrazy nie były zgodne z jej stylem.





„Jest czas, w którym wydarzenia zewnętrzne, wpływają na tematy moich obrazów. Dzieje się historia. Kiedy w 1981 roku ogłoszono w Polsce stan wojenny, żeby nie zwariować, malowałam. To co nas otaczało, było ekstremalnie obrzydliwe i groźne. Mówi się wśród malarzy „nie mogę żyć bez malowania”, a ja dopiero wtedy zrozumiałam, że nie mogę bez tego żyć. Drugi raz miałam takie doświadczenie w 1984 roku, kiedy SB zamordowała księdza Jerzego Popiełuszkę. To było dla mnie nie do wytrzymania. Malowałam z bezsilności, bo tylko to potrafiłam robić” – wspomina w rozmowie z Małgorzatą Bocheńską.
Artystka pisała też transparenty, które ludzie zawieszali wokół grobu księdza.
„Żeby je utrwalić, zaczęłam rysować, fotografować, a potem malowałam je chronologicznie, tak jak napływały. Powstał obraz-dyptyk, który ofiarowałam Muzeum Archidiecezji Warszawskiej”.
Maria Anto zmarła 10 kwietnia 2007 r. Dopiero po przeszło 60. latach od jej pierwszej wystawy w Zachęcie, Narodowa Galeria sztuki przypomniała wczesne dzieła artystki – 60 obrazów, rysunki i archiwalia.









Tekst ukazał się w "Dodatku Mazowieckim" "Gazety Polskiej Codziennie", nr. 2203, z dn. 13.12.2018

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie, Ineczko...

      Usuń
  2. Dzięki. Niewyobrażalne, że tak genialne dzieła praktycznie pozostają nieznane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ba! Sama biografia, to gotowy scenariusz porywającego filmu...
    A zaprezentowane tu obrazy, to tylko ułamek bogatego dorobku M.A.

    To nieznanie chyba było nieuniknione. Artystka, która nie chciała układać się z PRL-owską władzą, nie chciała być pieskiem pokojowym marszanda, nie chciała także podporządkować się kapitalistycznym modom.

    OdpowiedzUsuń