piątek, 18 stycznia 2013

OD GRATA DO EKSPONATA. Moje renowacyjne FOTOSTORY. 100 - letnia szafa w rok. Odc. 9

Odc. 9

(Archiwum renowatorskie z lutego 2012)


Farba się skończyła, ale mam jeszcze Scansol. I połowę mebla do oczyszczenia. Na szczęście temperatura za oknem też mniej syberyjska. Zatem do dzieła!



Stara farba rośnie w oczach, wypiętrza się jak pasma górskie na mapie, rozpełza w tej dziwnej formie, niczym gatunek osobliwego grzyba. Koty wyeksmitowane do łazienki, żeby im do małych łebków nie przyszło dotknąć nosem lub łapką, miniaturowych, cuchnących szczytów. Bo zapach niezmiennie morderczy i zaczynam się zastanawiać, jak przeżyję tę renowację i czy moje koty nie zostaną sierotami.


No, tak, jeszcze szybki! Ani się rozpędzić, ani zapomnieć, więc w ich okolicy, działam jak saper na polu minowym. Ale i to jest mały pikuś, w porównaniu z poniższym. Jak w dziób strzelił - zęby!


Z góry się nie da, z dołu, tylko trochę, z boku szpachelka dęba staje. Idę po inne, mniej profesjonalne narzędzie. Brzmi groźnie: nóż. Gdzie tam! Tym to mogę chlebek potraktować. Zęby śmieją się na całego. Żeby to jeszcze sztuczna szczęka była. Wyjąć, doprowadzić do porządku i włożyć na miejsce. Tu się nie da. Niepocieszona zostawiam je tylko z wierzchnimi rysami. Zresztą i tak - glut się skończył.
Brak farby, brak gluta, czyli przerwa w pracy.



1 komentarz:

  1. Podziwiam, Twoje samozaparcie. Kawał dobrej roboty i jeszcze sporo przed Tobą do zrobienia. Szafa będzie piękna. Odważne kolory.

    OdpowiedzUsuń