poniedziałek, 28 września 2015

Jesiennie... MYSZ.


Myszy fascynowały mnie od zawsze. Moje pierwsze świadome wspomnienia związane z tymi zwierzętami są bardzo osobiste. Jako niespełna pięciolatka z zainteresowaniem obserwowałam szare i brązowe grzbieciki, śmigające pod drzewami w sadzie u mojego Pradziadka. Ale gdy już wyzbieraliśmy wszystkie jabłka, nawet te uszkodzone, przeznaczone na przetwory, myszy nie zamierzały głodować. Wspinały się po skrzynkach, gdzie wybór miały jak na stoisku w supermarkecie ;-)
Pewnego dnia, Mama zdybała na gorącym uczynku, jedną pechową złodziejkę. Nie pamiętam, czy stałam wtedy w sieni pod schodami, czy w sadzie za drzewem. Tak, czy inaczej byłam dobrze ukryta. Pamiętam tylko jeden zdecydowany ruch ręki mojej Mamy i za chwilę bezwładne ciałko w jej dłoni. Wtedy podeszłam zaciekawiona, bo jeszcze nie zrozumiałam, co się stało. Dopiero, gdy Mama położyła na ganku zdobycz i o ironio zawołała swoją kotkę (nomen, omen o imieniu: "Myszka"), która błyskawicznie nie zawracając sobie głowy ludzkim dzieckiem, uskuteczniła konsumpcję, dotarło do mnie, że gryzoń jest martwy, co znaczy - już go nigdy nie będzie. A co gorsza, to Mama dokonała morderstwa!
Tak wyglądało moje pierwsze w życiu doświadczenie śmierci i wstrząsnęło mną dużo bardziej niż odejście Pradziadka niespełna rok później.
Własnych myszek w akwarium, doczekałam się dopiero w II klasie liceum, gdy na skutek różnych rodzinnych zawirowań, zostałam w domu sama na całe 8 miesięcy. Kiedy zdobyłam wreszcie własną kotkę po kilku latach braku osobistego czworonoga, szybko się przekonałam, że wcale nie ma ochoty mordować moich gryzoni. Tak jak było w przypadki Kiki Terrorystki, która tolerowała rybki, tak i Ość, uznała myszy za mniejszych domowników. Takie cuda, to chyba tylko w moim magicznym domostwie były możliwe!

A to już wynik rzeźbiarskiego podejścia do tematu...














9 komentarzy:

  1. WOOOOOW!!!!!!!!!!!!!!!!! Cudna jest ta myszka :)))))))))) Muchomorek jak żywy, nie miałam pojęcia o Twoich talentach. Bardzo mi się podoba ta figurka, niebywale realistyczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. A no widzisz, jak to się nie znamy... ;-)
      Rzeźbę, choć jest niewielka, tworzyłam 2 godziny - to mój rekord!
      Byłam w szoku, gdy ujrzałam szkliwo. Tym bardziej, że machałam pędzelkami w dużym pośpiechu. Z góry założyłam, że będzie do poprawki. A tu nic nie spłynęło, nic nie wykręciło numeru wchodząc w nieoczekiwaną reakcję ;-) Znajomi żartowali, że wygląda jak "Chińczyk z odlewu". ;-)

      Grzyby, nawet te niejadalne, ale piękne, to moja inna fascynacja - kiedyś o niej napiszę ;-)
      Cieszę się, że rzeźba wzbudziła Twoją sympatię! :-)

      Usuń
  2. myszki zawsze wzbudzały we mnie mnóstwo tkliwych uczuć -
    zatłuczenie miotłą czy zadeptanie butem to cios w me serce -
    a byłam i tego świadkiem jako dziecko a do dzisiaj jakoś boli...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, tak...
    Mama już nigdy niczego przy mnie nie zamordowała - zresztą z biegiem lat, miękło jej serce aż do granic. Nie zerwała kwiatka, gałązki, by nie skrzywdzić rośliny; owada z namaszczeniem wypraszała za okno. Nasze myszy, polubiła bardzo.
    Z rok przed Jej śmiercią, poruszyłam temat t a m t e j myszy. W ogóle nie pamiętała sytuacji. Była wtedy dużo młodsza niż ja teraz. Miała zakodowane, że mysz w skrzynce z owocami - to szkodnik...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ cuda tworzysz Kido, aż mowę odbiera!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękną ceramikę tworzysz. Ja niestety nie mam za co lubić myszy. Przez nie musiałam kupić nową kuchenkę gazową, a ostatnio pożarły mi nawet pietruszkę na grządce, że o tulipanach nie wspomnę. Ale wszelkie ceramiczne myszy mogą być ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, rany! A co myszy zrobiły kuchence??!
    Pietruszka to raczej sprawka nornic ;-)
    Ja za to pamiętam jak w u rodziny, u której mieszkałam, myszy podkradały się do szafki z chlebem. Chleb kupowaliśmy tostowy, krojony...
    Rano wyjmowałam kwadratowe kromki z charakterystyczną dziurą w środku. Długo myślałam, że to mieszkający z nami dowcipny nastolatek robi takie kawały, aż nakryłam na gorącym uczynku maleńką, szarą myszkę! :-0
    Dziękuję za odwiedziny.

    OdpowiedzUsuń