sobota, 30 maja 2020

Marzyły mi się suche pastele... Co z tego wyszło?


Taaaak.
Miałam różne etapy swoich działań na polu płaszczyzny i barwy.
1. Hiperrealistyczne rysunki wykonane ołówkiem;
(typowa dla młodych ludzi chęć udowodnienia sobie i światu własnych możliwości ;-))
2. Nadal bardzo realistyczne - pastelami olejnymi;
(j.w.)
3. Precyzyjne w stylu manga - w tej technice pracowałam głównie na potrzeby mojej książki (tusz + kredki ołówkowe)...
(próba obrania nie tyle własnego stylu, co przynależności artystycznej)

Ale od dobrych 3. lat, marzyło mi się coś lżejszego.
Może to (znowu!!) typowa (dla wieku ;-)), ciekawość, chęć zmierzenia się z innym stylem, czy techniką, a może zmęczenie ciągłym dążeniem do perfekcji jasnego przekazu...
A gdyby tak spontanicznie usiąść i zrobić coś, jak kiedyś? W taki sposób, w jaki wyraża się poprzez sztukę dziecko, lub nastolatek?
Przypomniałam sobie tę przyjemność - rzeźbiąc - idąc za głosem wizji, chwilowej emocji...
W rysunku, pomyślałam o suchych pastelach.
Pierwsze próby zrobiłam grubo ponad rok temu. Ale to był bardzo trudny czas. Tak więc obrazków powstało raptem 6 i pół.
4 z nich, prezentuję (chronologicznie) dopiero dziś :-D

1. "Marzyciel" (użycie werniksu w sprayu, sprawiło, że szczegóły tej pracy musiałam poprawiać - UWAŻAJCIE przy stosowaniu tego zabezpieczenia)


2. "Listopad" (niestety pracę zagięły koty)


3. "Samotny w Wigilię".



4. "Długa droga do domu".


Obrazy zostały zainspirowane spacerami po warszawskim Mokotowie i obrzeżach Legionowa.

2 komentarze:

  1. TĄ DROGĄ IDŹ!!!

    oczywiście nagie powyginane drzewa
    robią świetną robotę i senne lampy
    przedzierające się przez miastowy
    mrok/smog -
    ale
    Twoje prace mają fantastyczny jak
    dla mnie klimat nostalgii, ale i
    wyobcowania, zawieszenia (może w
    reacjach społęcznych)

    i jak nie przepadam za widoczkami
    współczesnych metropolii - "Samotny
    w wigilię" ujął mnie i poruszył ♥

    "Listopad" zaś załaskotał przypominając
    prace Wyspiańskiego, mgliste i bajeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. O, rany, Ineczko...
    Jeszcze nikt mnie nie porównał do Wyspiańskiego!!!!
    :-DDD

    Z tym wyobcowaniem, jest pewnie coś na rzeczy. Z mało kim mogę dzielić wspólnotę doświadczeń. Ale cieszę się, że mimo tego, moje prace mogą trafić do serca.

    Jest szansa, że będę szła tą drogą i to bardziej intensywnie, bowiem 2 dni temu dowiedziałam się, że zabrakło dla mnie miejsca w pracowni ceramicznej, w naszej radosnej grupie... (ograniczenia korono-paranoiczne)
    :-(((

    OdpowiedzUsuń