sobota, 14 stycznia 2017

Zabytkowe gwiazdy z papieru


Nadal słuchamy kolęd, wiele ciekawych koncertów reklamuję prawie co dzień w Dodatku Mazowieckim... góralskie, bałkańskie - żal, że wszędzie mi tak daleko. Ale obok osiedlowej altanki śmietnikowej piętrzy się już stos wciąż żywo wyglądających choinek. Przypominają coś nagiego: żałośnie odarte z ozdób, nikomu niepotrzebne, w szkółce leśnej, rosły wiele lat. Za to wciąż dobrze mają się świąteczne dekoracje w miastach. Jak również moje dwa sztuczne drzewka przywiązane sznurami do haków, karnisza i grzejnika ;-). Dzięki tym umocnieniom, przetrwały dzielnie ataki najmłodszego (obecnie 8 - miesięcznego) kota. Profilaktycznie jednak, ubrałam je w "garnitur" nietłukących się ozdób. Poszłam też na łatwiznę, zaglądając jedynie do 100 - letniego kredensu, gdzie wybrałam twory plastikowe, papierowe i z naturalnych tworzyw. Z sypialni wyniosłam tylko jeden karton, wypełniony ozdobami najnowszej generacji, w wykonaniu luksusowych firm.



Oj, był taki jeden rok w naszym życiu, w którym trafiłyśmy na super promocję w dawnych Domach Towarowych Centrum w stolicy - zmieniał się administrator, czy coś w tym stylu... Super ekskluzywne kolekcje naprawdę pięknych, niezwykłych ozdób, z których każda została pierwotnie wyceniona na 10 - 30 zł za sztukę, w promocji bez względu na wielkość danej rzeczy, puszczono ... za 1 zł. Nic dziwnego, że wyniosłyśmy z Mamą 3 kartony tego dobra, w nadziei, że jak los wreszcie ześle nam większe mieszkanie, w każdym pomieszczeniu ustawimy drobiazgowo i artystycznie ubraną choinkę!
Los wyszczerzył cynicznie kły do naszych marzeń. Mama umarła, nim zobaczyła duże lokum, a w nim śliczne choinki. Tegorocznym drzewkom mogę wiele zarzucić. W związku z wspomnianym nowym lokatorem, ubrałam je jak na swoje możliwości... ascetycznie - każdą w mniej niż godzinę.


(powyżej: choinka w Pracowni; niżej: w tzw. Saloonie - w każdym pomieszczeniu obowiązkowo przywiązana do ściany i/lub krzesła/grzejnika/karnisza)



W lewym, dolnym rogu kadru widać, że bez względu na porę doby - ZWIERZĘ (Dywka) nadal "pilnuje" choinki ;-)


Swoją drogą, nijak ma się to do dawnych słodkich czasów z epoki liceum i studiów, czy krótko po. Wtedy wielkie drzewo ubierałam z drabiny przez... 12 godzin ;-). Samo montowanie lampek wplecionych w kulkowe łańcuchy, zajmowało min. 1,5 godz. Ale efekt, ponoć był piorunujący! Zabawne, że ludzie którzy do nas przychodzili, wpadali w ekstatyczny zachwyt i robili zdjęcia. Ja rzadko miałam taką potrzebę. Sezonowe dzieło świąteczne było dla mnie czymś naturalnym...  
W tym roku wymacałam w kartonie z ozdobami coś, co było od mojego urodzenia do czasów niemal współczesnych, obowiązkową dekoracją naszej choinki: papierowe gwiazdy zwijane na igle. Już za mojego życia, srebrny brokat poczerniał, zyskując kolor rtęci... A jednak te gwiazdy zawieszałam na gałązkach z ciepłem w sercu co roku. Babcia mówiła, że kupiła je tuż po wojnie na jakimś ulicznym kramie. Jeśli było to jeszcze przed narodzeniem Mamy, to datuję gwiazdki na drugą połowę lat '40 XX w. Jeżeli tuż po, to oceniam, że powstały na samym, początku lat'50.  




Nie raz zastanawiam się - ile takich filigranowych dekoracji, przetrwało jeszcze w polskich domach?...

4 komentarze:

  1. Ja też mam sztuczną choinkę . Prawdziwych mi żal - ich szkielety przy śmietniku to bardzo smutny obraz - wykorzystane , odarte ze świątecznych ozdób i porzucone :(. Nasza choinka jest w tym roku ubrana tylko w małe zabawki . Syn, który już z nami nie mieszka tak cieszył się na jej strojenie że przyjechał ze swoją kobitką ubrać świąteczne drzewko tydzień wcześniej :):). Niestety ostatnią starą maleńką bombkę z lat 40-tych zbiłam osobiście :( Może to koniec pewnej epoki ???

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszająca historia z tym Waszym rodzinnym ubieraniem! Oj, dużo bym dała za możliwość ubrania choinki nie tylko dla siebie i... kotów ;-)
    U nas instytucja sztucznej choinki narodziła się na początku moich studiów i bez bicia przyznam, że pierwsze pobudki były dość egoistyczne: po prostu chciałyśmy dłużej cieszyć się wystrojonym drzewem i same decydować, kiedy ją rozbierzemy, a nie ulegać terrorowi opadających kolek. Ponadto chciałyśmy ocalić kolekcję bombek. Wkurzały nas łamiące się gałązki, co przeważnie było wyrokiem śmierci dla zawieszonej nań bombki i żywica oblepiająca szkło. Dobro drzewa, dziś tak dla mnie oczywiste i nadrzędne, plasowało się dopiero na 3 miejscu ;-) Na 4. była oszczędność wysiłku i pieniędzy...
    Kurczę, nie wiem, czy lepiej samemu zniszczyć niechcący pamiątkę, czy wnerwiać się, że zrobiła to jakaś inna oferma?
    A co to była za bombka, w jakim kształcie?

    OdpowiedzUsuń
  3. gwiazda - rozgwiazda
    w rzeczy samej- ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozgwiazda, jak rozgwiazda ;-) Ale jeżowiec - jak najbardziej!! Na moją wyobraźnię zdecydowanie działa, bo jest trochę jak efekt sztucznych, albo zimnych ogni (tymi ostatnimi Babcia zawsze czarowała mnie w choinkowym czasie). Ponadto samo wykonanie jest takie bardzo folklorystyczne, nasze...

    OdpowiedzUsuń