sobota, 12 marca 2016

Uniwersalne stemple indyjskie


Indyjskie tkaniny zdobione drewnianymi stemplami, zachwycały mnie od wczesnego dzieciństwa. Niemal tak samo, jak wiele rzeczy przywiezionych z tego magicznego, barwnego subkontynentu. Ale to tekstylia miały i mają w moim sercu specjalną szufladkę. Może dlatego, że jako pięciolatka osłupiałam z zachwytu na widok Mamy w stemplowanym salwar kameez ;-) Rozstała się z nim łaskawie dopiero, gdy poszłam do liceum. Choć zawsze uważała, że nie jest to stosowny strój do szkoły w naszym kręgu kulturowym, podobnie jak niektórzy z moich nauczycieli ;-) Na szczęście był to zbyt błahy powód, by mnie wywalić. Ostatecznie, wszystko co trzeba... było zasłonięte. Nawet dość gorliwie ;-)
Nasz pierwszy sprany, podkurczony salwar leży gdzieś u mnie. Trochę jako pamiątka, trochę jako materiał do recyklingu. Zbieram się by uszyć z niego poduszkę...  
Miałam też stemplowane spódnice i chusty. Dziś na większości z nich, wylegują się kocice.
Nie sądziłam, że te same stemple można użyć w odniesieniu do ceramiki. I stworzyć na ich bazie podwójne rękodzieło. Bo przecież każdy stempel z drewna sheesham jest wyrzeźbiony ręcznie z dużą precyzją, a warsztat ma swój początek w... Średniowieczu (XII wiek).

W przypadku prezentowanych tu przedmiotów, eksperymentowałam także ze współczesnymi stemplami silikonowymi, które choć zostawiają płytszy odcisk, bezbłędnie przylegają do pochyłej powierzchni takiej jak miseczka, czy talerzyk.      
W ten sposób powstał magnes na lodówkę z zimowym miasteczkiem.



A także naczynko ze słoniami.




Talerzyki opierają się głównie na warsztacie indyjskim. Choć najmniejsza rybka, to już zwykły, europejski stempel...




W odniesieniu do ażurowych motywów, polecam, (a nawet zalecam), przetarcie ich wilgotną gąbką. Ale niezbyt intensywne, by nie wypłukać całości szkliwa. Co niestety uczyniłam tutaj:


Został tylko lekki róż na odbitkach.
Tam gdzie skrobałam cieniutkim pędzelkiem po wypukłościach, stworzyłam detal. Z naprawdę dużym poświęceniem.


Większość szkliw, rozkłada się trudno. Są gęste, szybko krzepną. Wieloletnia praktyka z tuszem, czy akwarelą nie zagwarantowała mi sukcesu.... Ale bez wątpienia bardzo przydała się w malowaniu ceramiki :-)    

5 komentarzy:

  1. Wow, rzeczywiście to ze stempli. Niesamowite. Ten magnes z domkami też. Oj, mógłby zdobić drzwi mojej lodówki. Totalnie w moim stylu. Dwa ostatnie talerzyki też mi bardzo się spodobały.
    Ceramika, niestety, nie dla mnie, ale nigdy nie przestanę tego żałować. Chociaż podziwiać sobie mogę...
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki drugi magnes czeka cierpliwie na poszkliwienie. Jak chcesz, możemy się w swoim czasie dogadać odnośnie handlu wymiennego ;-)
      Serdeczności!

      Usuń
  2. Kobieto Jesteś Niesamowita !!!!!!
    Prawdziwe cuda stworzyłas :) magnesik z domkiem jest rewelacyjny :) ale to naczynko ze sloniami ..... Skradli cała moja uwagę, piękne i ze sloniami :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :-) Słoniki i mnie się spodobały, choć pamiętam, że miseczkę ulepiłam tak sobie nieco na odwal ;-) Ale szkliwa skomponowały się nieoczekiwanie pięknie, zaś ja wytarłam tyle ile chciałam (tym razem mi się udało ;-)), zostawiłam też tyle, ile zaplanowałam. A najbardziej zachwyciło mnie nowe, morskie szkliwo, jakim wypełniłam tło...
    Magnesy będę jeszcze robić.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Słoninki jak sąsiadki Małego Księcia :)

    OdpowiedzUsuń