wtorek, 17 listopada 2015

Ilustracje dla "Charakterów".


Traf chciał, że wczoraj w pośpiechu i półmroku (w końcu mamy drugą połowę listopada i w porze obiadowej jest już zwyczajnie ciemno!), włożyłam rękę do patelni... ;-) Przez najbliższe dni, pewnie jeszcze będę to czuła, zatem przewiduję krótką przerwę w rękodziele. Jedną dłonią ani szyć, ani rzeźbić - nie da się rady, po prostu! Optymizm schowajmy do kieszeni... Pokażę Wam za to, zmuszona bolesną okolicznością, odrobinę zaległości. Tym razem z dziedziny rysunku, z którym od czasu książki mam bardzo mało do czynienia. Tak wygląda moja epizodyczna działalność w ogólnopolskim miesięczniku "Charaktery". Nie wykluczam, że w grudniu będzie kontynuacja, ale wiecie jak to jest. W XXI wieku nic od nas samych nie zależy, za to wszytko od naszego szefa ;-). Komunał: "Jesteś kowalem własnego losu", dawno już odpłynął do lamusa... Nareszcie nie mąci niepotrzebnie w naiwnych głowach ;-)

Poniższa ilustracja do felietonu Haliny Bortnowskiej, ukazała się we wrześniu, w cyfrowym wydaniu "Charakterów". W dobie ostatnich wydarzeń we Francji, całość nabiera dodatkowego znaczenia.



Halina Bortnowska 

HEJT
Posiadamy pewną szczególną broń do walki przeciw mowie nienawiści: to wiersz Szymborskiej, który jest pamięciowym portretem istoty nienawiści.
„Spójrzcie, jak wciąż sprawna,
Jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść. (…)” (fragment wiersza „NIENAWIŚĆ” W. Szymborskiej)
Portret jest wspaniały, doskonale czytelny, ale wskazuje tylko jeden typ inspiracji złej mowy. Nienawiść jest w tym wierszu upostaciowiona jako istota podporządkowana swemu pragnieniu zadawania ciosów, dziewczyna – terrorystka w mundurze lub okryta burką jak zakonnica habitem, cała wewnątrz skoncentrowana na swym strasznym, samobójczym zadaniu. Nie zdradza, kim jest, aż nadejdzie ta chwila.
W moim szkicu pojawiła się burka. Rozumiem, że ten strój dziś budzi nieufność, a przecież nie jest on urzędowym przebraniem nienawiści. Burka może oznaczać rezerwę w kontaktach ze światem, strzeżenie własnej godności, troskę o skupienie . Źle jeśli to wszystko od razu budzi nienawistne podejrzenia.
Szukając angielskiego odpowiednika tytułu wiersza Szymborskiej wybrałam ”Hatred”. To słowo podobne do imienia – „Hatred” jak „Mildred” czy „Harriet” sugeruje nienawiść potężną i sprawną jak strzała na cięciwie łuku.
Tego typu nienawiść też pewnie ma swoją mowę, ale zwykle milczy i uderza z zasadzki. W jej polskim imieniu tkwi sens – tak go odgaduję, choć tej swojej interpretacji nie potrafię uzasadnić.
Tak sobie przypuszczam, że „nawidzić” kogoś, to go chętnie i z radością widywać, lubić, przyjmować, wręcz kochać. Coś groźnego dzieje się, gdy partykuła „nie” sygnalizująca zaprzeczenie przyrasta do „nawidzić” (trwale). „Nienawidzić” to z całą siłą odrzucać, skreślać, nie tolerować, nie znosić obecności. Nie trudno wyobrazić sobie mowę, która z tym harmonizuje. Może to być krzyk albo jadowity syk.
***
Ostatnio coraz częściej spotykam się z innym nazwaniem negacji bliźniego. Coś dla profesora Bralczyka – nie wiem, czy to już odkrył.
„HEJT”, „HEJTOWAĆ”, „HEJTERZY” (albo może „HEJCIARZE”). Angielskie słowo służy polszczyźnie w postaci wyostrzonego kołka.
Potrzebujemy obok nienawiści jeszcze innego nazwania. Użycie słowa „Hejt” – ściśle biorąc utworzenie go na angielskim korzeniu dla potrzeb porozumienia w języku polskim jest już faktem.
Hejt nie sięga po burkę. Wdziewa poplamiony fartuch rzeźnicki na śmierdzącą potem koszulę. Nie umie naciągać łuku. W przeciwników ciska pacynami błota i odchodów, charczy, pluje i rzyga. Jego mowa nie jest artykułowana, to bełkot. Słuchanie odgłosów, które Hejt  wydaje jest czynnością przykrą i poniżającą także wtedy, gdy komunikowane są w wersji cyfrowej.
Piszę ten tekst, bo chcę wzbudzić w Tobie obrzydzenie, które warto odczuwać w kontakcie z produktami Hejta. Jeśli potraficie, postarajcie się przyprawić obrzydzenie politowaniem. 


A tu już całkiem inna tematyka...


Przeczytałam tekst Anny Miller i zaproponowałam 4 warianty graficznego przedstawienia tematu. Wybrano poniższy, z czego bardzo się cieszę, bo miałam wielką chęć wykonać właśnie ten ... I jak efekt? 

6 komentarzy:

  1. Jaka szkoda, że niewielu młodych ludzi przeczyta tekst Haliny Bortnowskiej. Bo skoro ja spotykam się pierwszy raz z tym czasopismem, to pewnie moi uczniowie nigdy o nim nie słyszeli. A warto by było dotrzeć z tym tekstem do każdego gimnazjum, a nawet podstawówki. Bo problem Hejtu jest znany powszechnie i uprawiają go już dzieciaki, co jest przerażające. A jeszcze bardziej to, że uważają go one za "fajną zabawę", zamiast "Stary niedźwiedź mocno śpi", bawią się w "Dokop koledze".
    Mam nadzieję, że ręka szybko wyzdrowieje i wrócisz do ręcznych dzieł, i że będą Ci się trafiać przyjemniejsze tematy do ilustrowania. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem Ci, że ja nie mam nic przeciwko trudnym tematom, ich ilustrowaniu, czy opisowi, bowiem, ktoś musi się tym zajmować ;-)
    Ale ubolewam każdego dnia nad agresją i zanikiem zasad. Przykład idzie z góry. Politycy obrzucają się błotem, postępują nieuczciwie, epatują zepsuciem moralnym, piętrzą wokół siebie afery i... nic. Zero konsekwencji! Patrzą na to inni - podwładni, znajomi, sąsiedzi i... naśladują. A oni mają swoje dzieci. Które też patrzą...
    Proste?

    PS. "Charaktery" ukazują się już blisko 20 lat, ale fakt - to mało znany tytuł, jak większość ambitnych, prasowych projektów. Istotnie, powinien być prenumerowany przez szkolne biblioteki. Teksty są klarowne, a o ich pożyteczności chyba nie trzeba przekonywać ;-), tym bardziej, że publiczna TV nie pełni już żadnej roli edukacyjnej.

    OdpowiedzUsuń
  3. ilustracja z podwójną osobą, wyczesującą z siebie mowę
    nienawiści - genialna! nieraz skupiam się na ilustracjach
    równolegle do artykułu, sama niejednokrotnie również w
    swej głowie wyobrażając sobie inną wersję obrazku :)))

    trafna, poruszająca ilustracja to majstersztyk - Twoich
    wizji chciałabym oglądać więcej - więc życzę Ci dalszej
    współpracy z tym miesięcznikiem, do którego sama też
    chętnie sięgam od lat... :)))

    pracowałam w różnych bibliotekach - publicznych, szkolnych
    (zarówno podstawowa jak i 2 wyższe) i zawsze tam "Charaktery"
    były - inna sprawa, iż w podstawówce to bibiliotekarka miała
    niebagatelny wpływ na to, co znalazło się przed oczyma ucznia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, i ja pamiętam takie kochane panie bibliotekarki, które delikatną sugestią pokazywały człowiekowi jakże inspirujące drogi!

    Twoje słowa są dla mnie bardzo cenne. Gorąco Ci za nie dziękuję!
    Ilustracja to me powołanie w takim samym stopniu jak tekst. "Charaktery" są jedną z nielicznych współczesnych, papierowych publikacji, gdzie stosuje się jeszcze formę grafiki. Ale większość mnie nie zwalała nawet w tym czasie, gdy mi się nie śniło istnienie na ichniejszych łamach ;-). Też w umyśle tworzyłam alternatywne wersje ;-)

    Pamiętam, jak rozmawiałyśmy kiedyś o "Fantastyce", zwłaszcza tej dawnej, z lat '90. Tam obraz niejednokrotnie był majstersztykiem sam w sobie. Na studiach straciłam zainteresowanie dla tego miesięcznika. Ponownie sięgnęłam doń w roku 2009. I na tym skończyłam. Nawiasem mówiąc, wolałam "National Geographic" i periodyki historyczne, (bo i "Film" już nie był tym samym, co kiedyś)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami grafiki w Wysokich Obcasach
      też trafiają bardzo w me czułe rejony -
      choć niekoniecznie artystycznie, ile
      niemalże podprogowo ;P

      Usuń
  5. Oj, ile już lat nie miałam w ręku Wysokich Obcasów...

    OdpowiedzUsuń