4 października 2019 r. przypadła 350. rocznica śmierci Rembrandta
Harmenszoona van Rijna, uznanego za jednego z największych artystów
wszechczasów. Zamek Królewski w Warszawie, idąc za przykładem instytucji
kultury na całym
świecie, przygotował wystawę 36 prac mistrza.
Wydarzenie wpisało się także w
25. rocznicę przekazania obrazów Rembrandta Zamkowi Królewskiemu przez prof.
Karolinę Lanckorońską.
„Rembrandt, nie jest stworzony do naśladowania innych.
Maluje wiele pejzaży, są one jednak równie dalekie od skrupulatnego zapisu Van
Goyena, jak i od heroicznych transpozycji Rubensa. (…). W rysunkach swoich
notuje to, co widzi, bez najmniejszej troski o interpretację. Jest szczery i
bezpośredni. Jednak gdy zaczyna malować, staje się nieuchwytny” – pisał Roger
Avermaete w monografii mistrza, wydanej w Polsce w 1978 r. Urodzony w Lejdzie
15 lipca 1606 r, Rembrandt Harmenszoon van Rijn, był ósmym dzieckiem swoich
rodziców. Choć ojciec był młynarzem, a matka córką piekarza, oboje potrafili
czytać i pisać. Ich utalentowany syn od siódmego roku życia, uczył się w szkole
łacińskiej, a następnie wstąpił na uniwersytet w Lejdzie. Studiował tylko kilka
miesięcy, postanawiając ostatecznie zgłębić naukę technik malarskich u
ówczesnych mistrzów. Jednak już jako osiemnastolatek decyduje się pracować sam.
Jego burzliwy życiorys po dziś dzień fascynuje historyków i miłośników sztuki,
a spuścizna artystyczna jest przedmiotem nieprzemijającej inspiracji i podziwu dla
kolejnych pokoleń. Rembrandt pozostawił po sobie ok. 300 obrazów olejnych, tyle
samo grafik i blisko 2 tys. rysunków. Dzięki rocznicy jego śmierci, sylwetka i
dzieła mistrza, zostały przypomniane szerokiej publiczności w różnych krajach. Także
w Polsce można było oglądać wystawę ponadczasowych prac holenderskiego artysty,
pt. „36 x Rembrandt”. Ekspozycję zbudowano wokół dwóch obrazów, które znajdują
się w kolekcji warszawskiego Muzeum: „Dziewczyna w ramie obrazu” (1641) i
„Uczony przy pulpicie” z tego samego roku. Oba dzieła zostały zakupione przez
Stanisława Augusta i włączone do królewskiej kolekcji. Organizatorzy położyli
nacisk na kontekst, prezentując kopie tych dzieł, powstałe w XVIII i XIX w. co jest
tym bardziej cenne i ciekawe, że pokazuje faktyczny geniusz Rembrandta. Wątek
kopii, jaki podnosi wystawa w Zamku Królewskim, ma także walor edukacyjny. Dziś
już nie każdy wie, że w czasach nowożytnych, kopie miały większą wartość niż
współcześnie, a ich posiadanie stanowiło pewien prestiż. Decydując się na
kopię, kolekcjonerzy dawali wyraz szacunku dla warsztatu danego mistrza, a
także udowadniali, że są zaangażowanymi znawcami sztuki. Wzrastał też prestiż
posiadaczy oryginałów, w sytuacji, gdy zezwalali na tworzenie kopii. Natomiast
sami kopiści na ogół starali się wiernie odwzorować kompozycję dzieła, o ile
pozwalał im na to ich własny talent.
W zbiorach Zamku Królewskiego, znajdują się dwa obrazy będące kopiami płócien Rembrandta.
(a tu już oryginały)
Tak pisał o warsztacie
twórczym Holendra, nasz rodak – Ignacy Krasicki w 1781 r.: „Sposób malowania
iego był osobliwszy, z tym wszystkim obrazy iego maią iakoweś wyobrażenie nader
żywe”. Odnosząc się do dzisiejszych technik, można przyrównać portrety
Rembrandta do fotografii. Ich autentyzm, idealnie odwzorowany detal, perfekcja
uchwycenia ruchu, przypominają sytuację zatrzymaną w kadrze dobrego aparatu.
Ale jest coś jeszcze; coś, czego brakuje nawet niektórym zdjęciom – bez względu
na to, czy patrzymy na obraz, czy też na grafikę, widzimy konkretnego człowieka
z jego stanem ducha, wrażliwością, temperamentem.
Mamy wrażenie, że nie tylko
przyglądamy się żywej osobie, ale równocześnie wchodzimy z nią w relację. Złudzenie
kontaktu wzrokowego jest tak silne, że mimowolnie pozostawia w oglądającym
emocjonalny ślad. Nic dziwnego, że o dziełach Rembrandta, mówi się: „portrety
duszy”. Największy autorytet wśród współczesnych znawców Rembrandta, E. von de
Watering, zauważa, że holenderski twórca miał wyjątkową umiejętność
utożsamiania się z malowanymi postaciami, zwierzętami, a nawet przedmiotami. Na
wystawie oprócz dwóch wspomnianych obrazów mistrza, zaprezentowano 31 grafik i
3 rysunki. To właśnie grafiki, te mniej znane w szerszej świadomości kreacje
artysty, pokazują jego niezwykły kunszt i konsekwencję w pracy nad danym
tematem.
'
Tekst ukazał się w Tygodniku "Idziemy".
Tak wyglądało zaproszenie:
Wystawie towarzyszył rzeczowy, estetycznie wydany katalog:
Cieszę się, że mimo początkującej grypy, dotarłam na miejsce i doświadczyłam tych mniej znanych dzieł Mistrza :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz