poniedziałek, 26 grudnia 2022

Grudzień z bożonarodzeniowym rękodziełem.

Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo intensywne zwłaszcza zawodowo, ale też - prywatnie... Mogę powiedzieć: intensywne - w sposób kształtujący dalsze życie. 😉

Niemal codziennie spotykałam się z Osobami utalentowanymi artystycznie, lecz doświadczającymi kryzysu bezdomności. Nasze zajęcia odbywały się w Fundacji Rest - Art, na warszawskiej Pradze. 


Jednocześnie prowadziłam też spotkania manualne z Seniorkami w Gminnym Centrum Kultury w Wieliszewie/Łajskach. 






Tworzyliśmy/łyśmy wieńce adwentowe, ozdoby świąteczne z masy solnej 







i materiałów recyklingowych - zwłaszcza banalnych rolek po papierze toaletowym. 😉






Ażurowe gwiazdy z odpadów, w niczym nie ustępowały wrażenia dekoracjom choinkowym, sprzedawanym na okolicznościowych stoiskach w uniwersalnych sklepach, czy placówkach Poczty Polskiej - która coraz częściej przypomina kramik z różnościami, a la kiosk z końca epoki gospodarczej PRL-u... 

Mam nadzieję, że Wszyscy z Czytelników mojego bloga, bez względu na wyznanie i światopogląd prywatny - spędzili ostatni czas w sposób jednoznacznie pozytywny. 💖

środa, 2 listopada 2022

ZADUSZKOWO... Własnoręcznie ozdobione znicze



Nowe miejsce, nowi uczestnicy - temat ponadczasowy...




Kwietne wianuszki wykonane z kuchennych ręczników papierowych i najtańsze znicze z dyskontów ozdobione techniką decoupage.



Odrobina inwencji sprawi, że niewielkim kosztem, oryginalnie udekorujemy grób Najbliższych. Nie tylko na Wszystkich Świętych/Święto Zmarłych. 



Własna praca zawsze jest jedyna w swoim rodzaju, a przez to bezcenna. Bo serce nie ma taryfy. 



Jedna z Uczestniczek moich warsztatów, powiedziała, że po raz pierwszy robi coś takiego na grób mamy i jest wzruszona. Wszyscy zgodzili się, że to bardzo pozytywne doświadczenie. Lepszej opinii, sankcjonującej moje działania - nie potrzebuję... 💖👍😀

środa, 5 października 2022

Kuriozalna Wyprzedaż Garażowa!

Ten osobliwy plac zaintrygował mnie tuż po przeprowadzce, gdy wracałam z pracy w Serocku czasem przez Michałów Reginów. Ogrodzony teren, na którym z powodzeniem mogłaby stanąć kolejna Stonka, czy inny market - przypominał usystematyzowane wysypisko śmieci. 



Ogrodowe meble, rowery, donice, przedmioty z wyposażenia wnętrz i zabawki dziecięce, leżały na stosach pod przysłowiową chmurką, bez żadnej plandeki. Nawet w najbardziej deszczowe dni, nikt nie przykrywał rzeczy z drewna i metalu, dlatego po miesiącu moich przejazdów, bardzo straciły na urodzie. 



W końcu, kierowana pączkującą ciekawością, z czym mam do czynienia, wysiadłam przed tym dziwnym miejscem. Odkryłam, że duża część przedmiotów znalazła schronienie w dawnej szklarni. 







Nie zapytałam, jak organizatorzy pozyskują przedmioty. Lecz sądząc po ich kondycji, nie zdziwiłabym się, gdyby były plonem dni, w których ludzie wystawiają przed domy zbędne, duże gabaryty i czekają na ich odbiór przez śmieciarkę. 



Skąd ironia w moim przekazie? Wynika ona z faktu cen umownych i niedorzecznych. 

Rozumiem, że sfatygowana lampa z przełomu lat 60'-'70 XXw. jaką ongiś moja Babcia na fali porządków wyniosła pod śmietnik (nie pytając mnie o zdanie), jest warta 150 zł z racji wieku. 

O tyle drewniana współczesna skrzynka za 50 zł, o którą pytała potencjalna klientka przede mną, czy zwykły lampion na tea-lighty z Pepco totalnie zardzewiały od deszczu za 15 zł, to już naciągactwo, jeśli nie kpina z kupującego ;-)


Mimo wszystko, nie zniechęcam do wyprawy w to miejsce mieszkańców woj. mazowieckiego. A nuż znajdziecie tu jakieś skarby?