poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Wielkanocne rękodzieło; autorskie karty; pisanki decoupage

Wielkanoc 2022 mija. Mam nadzieję, że bez względu na to, czy jesteście wierzący, czy nie - spędziliście ten czas zgodnie z Waszymi oczekiwaniami i będziecie go mile wspominać...

Choć tak niewielu tu już zagląda, dla porządku, ku pamięci wrzucam kilka garści tematycznych prac. 








Na warsztatach od ponad miesiąca tworzyliśmy wielkanocne kompozycje: rysunki, stroiki i wyklejanki. Dobrze sprawdzały się także techniki łączone. Nie wszystkie prace zdążyłam sfotografować, ale myślę, że jak na jeden wpis to, co pokazuję - zdecydowanie wystarczy. 







W tym roku ze względu na wojnę, materiałów plastycznych było nieco mniej w sprzedaży. M.in. styropianowych jajek. Miałam to szczęście i intuicję, że tuż po dostawie w Pepco, nabyłam jajca w ilościach hurtowych. Dzięki temu zaopatrzyłam siebie, uczestników warsztatów i zgromadziłam zapas na następny sezon.

To moje prace dla Przyjaciół.











 Niestety nie zdążyłam uwiecznić jajeczka decoupage dla P. Dyrektor, jak również aranżacji koszyczka na specjalne zamówienie. Ale to był jakiś szalony dzień, a ja miałam gorszą formę. Uwierzcie, że wyszło ładnie. Chyba pomysł i wykonanie, spełniły oczekiwania. 

Tu zaś prezenty dla mnie! Są to autentyczne niespodzianki. Czerwona kurka jest darem od P. Natalii, jednej z moich senioralnych artystek; kolorowa kurka to dar P. Wandy wydziergany przez jej córkę, a jajeczko jest prezentem od mojej Przyjaciółki Ani. 



I na zakończenie tego wielkanocnego posta chcę pokazać karty, które wykonałam wedle mojego pomysłu. Każda z czarnych owiec jest inna, 

choć wykonałam je w oparciu o ten sam wymyślony przeze mnie szablon. 😉




Adresatom sprawiły wiele radości. Dla mnie to najpiękniejszy sygnał pokazujący, że warto było poświęcić skrawki własnego czasu mimo, że karty mają mankamenty. Ot, chociażby napis na złotej płaszczyźnie - "Happy Easter" - wycięty z serwetki, bez względu jakim klejem go przymocowałam do kartonu, zawsze musiał utracić swą gładkość...

niedziela, 17 kwietnia 2022

Wielkanocne kalkomanie. Ciepłe wspomnienia PRL-u

Dla osób urodzonych na przełomie lat '70/80 XX w. kalkomanie były ozdobą retro, co nie znaczy, że lekceważoną. Znali je dziadkowie i rodzice - co z jednej strony dawało poczucie wspólnoty doświadczeń/pasji; z drugiej zaś pokazywało krępujący upływ czasu... 

Moje pokolenie widziało już wtedy samoprzylepne naklejki nadrukowane na lśniącym papierze, a niebawem miało poznać i te na przezroczystej folii wytwarzane niemal perfekcyjnie przez rodzimych rzemieślników oraz firmy polonijne. 

I jedne i drugie w tym samym stopniu kopiowały wzory amerykańskie, (tudzież zachodnie), co preparowały ich autorską interpretację. Zdolni potrafili stworzyć prawdziwe perełki. Mniej utalentowani produkowali koślawe twarze i sylwetki bohaterów znanych bajek, którzy wyglądali jak po spotkaniu z czołgiem.  

Tak, czy inaczej, w moim wczesnym dzieciństwie, tzn. do 10 r. życia, równie trudno było nabyć w sklepie papierniczym kalkomanie, co nowoczesne naklejki. 





Ilekroć zbliżał się Dzień Dziecka, urodziny, imieniny, albo Gwiazdka - marzyłam o arkuszu postaci, lub zwierzątek, którymi ozdobię stolik do odrabiania lekcji, okładki zeszytów szkolnych, ściankę regału z paskudną okleiną w nijakim kolorze, lub równiutko nakleję elementy w solidnym brulionie, opatrując wykaligrafowanym opisem. 


Było tyle możliwości, a tak rzadko pojawiał się materiał łączący spełnienie marzeń z własną kreatywnością. 

Oczywiście i ten zestaw kalkomanii pamiętam, choć raczej jako naklejki na kubeczkach do mycia zębów czy szczotkach do włosów sprzedawanych przez kiosk RUCHU. Kupiono mi ćmy i motyle, oraz jakieś okręty, narażając mnie na bezsenność z poczucia szczęścia. 


Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby podarowano mi te kotki, kaczuszki, króliczki 😉

Wszystkie 3 arkusze kupiłam grubo ponad rok temu. We mnie budzą tylko ciepłe skojarzenia. Prezentowane motywy, to autentyczny W. Disney - ten najstarszy, uwielbiany przez miliony. Prosiaczka, Pinokia, kotka, czy kaczorka pamiętam także jako rysunek na ścianie szkolnej stołówki, obrazkach z przychodni zdrowia dziecka, czy jeszcze wcześniej: na szybach korytarza przedszkola. Zatrudnieni w placówkach plastycy, korzystali z tych samych wzorców. 

Takich miłych wspomnień życzę każdemu Czytelnikowi tego bloga nie tylko od święta.        😃


niedziela, 3 kwietnia 2022

Malarstwo osobiste - Jarosław Modzelewski

Uproszczona forma, kontrastowe barwy, zwykłe i nietuzinkowe czynności zatrzymane w kadrze. Jarosław Modzelewski idzie dalej, nadając swojemu realistycznemu malarstwu niejednokrotnie - transcendentny wymiar. 

Artysta urodzony w Warszawie w 1955 r. kształcił się pod odważnymi skrzydłami abstrakcjonisty, prof. Stefana Gierowskiego. Od swego mistrza najprawdopodobniej przejął fascynację kolorami stojącymi wobec siebie w opozycji. Wizerunek świata przedstawionego, to już związek własnej wyobraźni ze zmysłem obserwacji, godnym dokumentalisty. A także wybór inspiracji, które stały się kanwą dla wielu etapów twórczych malarza. 




Wystawa prezentowana w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski doskonale spaja poszukiwania Jarosława Modzelewskiego. Rdzeniem ekspozycji nie jest jednak chronologia, ale motywy, które powracały w pracach warszawskiego artysty od początków jego twórczości. Bez względu na szczegółowe fascynacje, całość malarstwa sprowadza się do pojęcia polskiej tożsamości. 








Można ją rozumieć jako wspólnotę historycznych doświadczeń, wewnętrzną wrażliwość i charakterystyczny krajobraz. Na wystawie „Kraj nad Wisłą”, znajdziemy więc przedstawienia figuralne: sylwetki zatrzymane w ruchu i powielone - co wyróżnia wczesny okres twórczy Modzelewskiego 



- jak również surowe, minimalistyczne pejzaże. 





Najbardziej oryginalne, a przez to zapadające w pamięć są jednak sceny codzienności. Ich ulotność i banalność w sposób oczywisty może znaleźć się w spectrum zainteresowań fotoreportera, ale rzadko ma swój wyraz w malarstwie. Tu czynności i sytuacje są wyabstrahowane z rozpraszającego kontekstu, który jeśli istnieje, to jest maksymalnie zredukowany. 





Wyjątek stanowi płótno: „Pani czesze psa na tle Żuka”; praca przypomina kadr z filmu lub reporterską fotografię. 

Artysta sięga także do tematyki religijnej. W CSW zobaczymy: „Caritas – dziewczynki”, 


„Gaszenie paschału”, 

„Diakon”, 

„Proboszcz we wnętrzu” 

oraz wieloznaczny obraz „Proboszcz w południe”, który równie dobrze może być opowieścią o pędzie życia, ale i o zaniechaniu. 

Patrząc na dzieła Modzelewskiego ma się wrażenie podglądania świata przez dziurkę od klucza. Wystawa jest dostępna dla zwiedzających do 24 kwietnia br.    

Tekst ukazał się w: „Niedziela warszawska” nr 13/27III2022r.