Jeden z najwybitniejszych polskich fotografów, odsłania
zapomniane już karty z przeszłości powojennej stolicy, na wystawie: „Tadeusz
Rolke. Fotografie warszawskie”, przygotowanej przez Dom Spotkań z Historią. „Obserwowałem
przemiany miasta przez kilka dziesięcioleci” – opowiada autor we wstępie do
albumu, który towarzyszy ekspozycji.
Tadeusz Rolke od lat 40. XX w. chodził z aparatem po
Warszawie i dokumentował przemiany zachodzące w mieście. Pracował jako
fotoreporter, m.in. dla „Stolicy” i „Polski”, a także jako wolny strzelec. Dom
Spotkań z Historią, przygotował pierwszą tak obszerną ekspozycję warszawskich
fotografii autora, składającą się z ponad 150 zdjęć. Większość stanowią te
zrobione w latach 50 i 60. Wybór uzupełniają prezentacje audiowizualne z
udziałem fotografa.
„Czy miasto tworzą ludzie, czy siatka ulic z budynkami,
placami, parkami? Dla mnie ważne są obie te sfery. Moi przyjaciele, środowisko
i rodzina – w miejscu, w którym żyję:
tkanka społeczna i urbanistyczna. To ludzie budują miasto, to miasto kształtuje
ludzi” – czytamy we wstępie do albumu.
Faktycznie, w reporterskich kadrach Tadeusza Rolke, człowiek
jest wielokrotnie częścią krajobrazu, naturalnie wkomponowanym w niego
elementem, dostosowanym do kontekstu. W dawnych fotografiach mistrza, uderza
nie tylko schludna zabudowa i oświetlone budki telefoniczne. Luksus w centrum
stolicy, kontrastuje niemal namacalnie z biedą warszawskich peryferii.
(Zima w Warszawie. 1957r.)
Autor w
swoich kadrach zatrzymał też przestrzeń – nie znajdziemy tutaj ani zatłoczonych
ulic, ani chodników. Nie ma pomalowanych sprayem fasad budynków, czy chaosu wizualnego
plakatów i bilboardów. To inny czas, w który został wpisany nieistniejący już
świat. Ale wybór zdjęć prezentowanych w DSH, obejmuje różne kręgi tematyczne,
dlatego znajdziemy tam także fotografie modowe i sylwetki znanych osób, m.in.
Zbigniewa Cybulskiego.
... czy Kory.
W tych przypadkach, człowiek siłą rzeczy sytuuje się w
centrum przekazu. Kadry Tadeusza Rolke mają w sobie nie tylko retro urok, ale
malarski pierwiastek, jeśli za cechę malarstwa uznamy kategorię piękna. Bo
trudno oprzeć się wrażeniu, że nawet brzydota uwieczniona przez autora, jest w
jakiś sposób ujmująca i budzi zrozumienie. Tak portretuje człowiek, który nie
czuje wyższości. Oprowadzanie kuratorskie po wystawie, odbędzie się w sobotę 23.03
o godz.14 i w niedzielę, 24.03 o godz. 13. Ekspozycję można oglądać do 9
czerwca br.
Tadeusz Rolke, to ikona polskiego fotoreportażu. Warszawiak,
który od 70. lat nie rozstaje się z aparatem. Dom Spotkań z Historią,
przygotował pierwszą tak obszerną ekspozycję warszawskich fotografii mistrza.
Ponad 150 zdjęć można oglądać od 21 marca do 9 czerwca br.
Wystawa: „Tadeusz Rolke. Fotografie warszawskie”, pierwotnie
miała składać się ze 100 zdjęć. Taka selekcja okazała się jednak niemożliwa, co
przyznały podczas wernisażu organizatorki ekspozycji. Ostatecznie, szerszy
wybór wzbogacono dodatkowo o prezentacje audiowizualne z udziałem autora. Wspólnym
mianownikiem pokazanego zbioru jest kontekst osobisty. Fotoreporter miał
zwyczaj wracać w miejsca, w których przeżył coś ważnego. Mama współtwórcy
powojennego fotoreportażu w Polsce (jej fotografia otwiera wystawę)
z płonącej
stolicy wyniosła tylko jedną walizkę, w której znajdował się aparat Tadeusza,
zdjęcia i pamiętnik dziadka Jakuba Salingera. Wiedziała, że te rzeczy są bardzo
ważne dla syna. Jeden z najwybitniejszych polskich fotografów, pierwsze zdjęcia
Warszawy wykonał w 1944r. aparatem kupionym od szkolnego kolegi. Oprócz martwej
natury i portretów najbliższych, Tadeusz uwiecznił warszawską ulicę, tylko
częściowo zniszczoną. Zdjęcie zrobione jeszcze przed wybuchem Powstania,
przedstawiało dom w którym mieszkał. Jak wspomina artysta, na ulicy Kredytowej
stała dorożka, a na drugim planie kobieta myła okno. Tadeusz Rolke miał wtedy
14 lat. Ten pierwszy aparat – Zeiss Ikon Baby Box Tengor – jak zapewniają
kuratorki wystawy cudem odnaleziony, stanowi część ekspozycji w DSH.
Wystawa koncentruje się na latach powojennych, 50. i 60.; wtedy to fotograf współpracował z tygodnikiem „Stolica”, czasopismem „Ty i ja”, „Przekrojem”, oraz „Polską”, miesięcznikiem wydawanym w ośmiu wersjach językowych. Wybór zdjęć, dokonany na potrzeby „Fotografii warszawskich”, przedstawia wiele kręgów tematycznych. Zobaczymy więc głównie czarno-białe: prekursorskie przedstawienia modowe, ogromnie oryginalne i odważne, jak na ówczesne czasy; sylwetki znanych i przypadkowych osób, sytuacje aranżowane oraz całkiem spontaniczne, ale przede wszystkim – miasto - stolicę, tło i bohaterkę opowieści o przemianach. Fotografie z 1957 r. przedstawiające ulicę Chmielną, odcinek pomiędzy Nowym Światem, a Marszałkowską (wtedy: H. Rutkowskiego), uwieczniony w okresie przedświątecznym, pokazują przedwojenną elegancję, usiłującą odnaleźć się w powojennym kontekście zniszczenia i nieudolnej odbudowy. A jednak rozjarzone witryny z ekskluzywnym towarem, wkomponowane w ozdobne bramy (i jedno i drugie uległo ostatecznej destrukcji dopiero na przełomie wieków) odnoszą widza do lepszej jakości i pozwalają wierzyć, że sto lat temu, Warszawa faktycznie była utożsamiana z Paryżem.
Wystawa koncentruje się na latach powojennych, 50. i 60.; wtedy to fotograf współpracował z tygodnikiem „Stolica”, czasopismem „Ty i ja”, „Przekrojem”, oraz „Polską”, miesięcznikiem wydawanym w ośmiu wersjach językowych. Wybór zdjęć, dokonany na potrzeby „Fotografii warszawskich”, przedstawia wiele kręgów tematycznych. Zobaczymy więc głównie czarno-białe: prekursorskie przedstawienia modowe, ogromnie oryginalne i odważne, jak na ówczesne czasy; sylwetki znanych i przypadkowych osób, sytuacje aranżowane oraz całkiem spontaniczne, ale przede wszystkim – miasto - stolicę, tło i bohaterkę opowieści o przemianach. Fotografie z 1957 r. przedstawiające ulicę Chmielną, odcinek pomiędzy Nowym Światem, a Marszałkowską (wtedy: H. Rutkowskiego), uwieczniony w okresie przedświątecznym, pokazują przedwojenną elegancję, usiłującą odnaleźć się w powojennym kontekście zniszczenia i nieudolnej odbudowy. A jednak rozjarzone witryny z ekskluzywnym towarem, wkomponowane w ozdobne bramy (i jedno i drugie uległo ostatecznej destrukcji dopiero na przełomie wieków) odnoszą widza do lepszej jakości i pozwalają wierzyć, że sto lat temu, Warszawa faktycznie była utożsamiana z Paryżem.
- W Warszawie jest mój dom. Jej brzydota i piękno, jej
okrutny wojenny los, niezrealizowane plany odbudowy i koszmarne realizacje
architektoniczne, dotyczą mnie i poruszają osobiście – czytamy we wstępie do
albumu, towarzyszącego wystawie w DSH - (…) Ruiny, które pamiętam - cuchnęły
moczem. W których bawiły się dzieci. Które fotografowałem, chodząc po
okaleczonym mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz