- Bez wzruszenia nie ma
żadnej sztuki” – mówi Daniel Ratz z Płocka. Rolnik, mistrz kelnerstwa, artysta
malarz, pisarz i patriota. Jego kompozycje przestrzennych Madonn w bizantyjskiej
estetyce zdobionych kamieniami szlachetnymi i bursztynem, są znakiem
rozpoznawczym tego wszechstronnego twórcy. Artysta maluje też secesyjne motywy
na odzieży.
- Co jest dla Pana szczególnie ważne w malarstwie?
- Co jest dla Pana szczególnie ważne w malarstwie?
- Lubię malować kolory -
morza, jesieni. Butelkowe zielenie, cienkie linie horyzontu, prześwity. Lubię kolory,
które nas uspokajają. Życie składa się z zapamiętanych barw, smaków i zapachów. A
my jesteśmy ciekawi tego, żeby iść cały czas przed siebie.
- Pan szedł i wciąż idzie, nie bojąc się różnorodnych doświadczeń, także tych ściśle
związanych z historią Polski...
- W 1971r. odbywałem
zasadniczą służbę wojskową. Tam występowałem jako tancerz solista i aktor
groteskowy. Tak zaczęła się moja artystyczna podróż. Później były inne
wydarzenia. Kiedy pracowałem w Hotelu Petropol, zainicjowałem płocki niezależny
związek zawodowy Solidarność. Spontanicznie zostałem uznany za
przewodniczącego. Tego wieczora do mojego maleńkiego mieszkania, przyszło około
50. osób z kwiatami. Ale prawdopodobnie ktoś się czegoś przestraszył i tak, w
wyborach, które odbyły się miesiąc później wybrano mnie na
wiceprzewodniczącego. W 1976 r. pracowałem
w Mazowieckich Zakładach Rafineryjnych i Petrochemicznych, gdzie organizowałem
strajki robotnicze. W sumie brało w nich udział 4 tys. ludzi.
- Jak Pan się czuł 40 lat później, uczestnicząc w
uroczystościach rocznicowych z udziałem głowy państwa?
- Niestety nie zostałem
zaproszony, nie otrzymałem nawet wejściówki na ten plac. Poczułem się
identycznie jak wtedy, gdy przez pomyłkę sięgnąłem do innego pojemnika z
ziołami i w ten sposób wsypałem do rosołu piołun.
- Pamięta Pan jak powstał pierwszy pański obraz?
- To było w czasie, kiedy
pracowałem w Mazowieckich Zakładach Rafineryjnych i Petrochemicznych.
Otrzymywaliśmy z zakładów włókienniczych, tzw.: „czyściwo” - czyli pasy
materiałów wykorzystywane do czyszczenia maszyn, zabarwione na różne kolory.
Wycinałem, łączyłem tkaniny i tak powstawały pierwsze obrazy przedstawiające
pola, łąki…
- A skąd wziął się pomysł na Madonny?
- Chciałem uwiecznić wszystkie
otrzymane od ludzi drobiazgi, często kosztowne. Zaczęło się od ocalenia
przedwojennych pamiątek po mojej babci. Biżuteria ma to do siebie, że jest
pamiątką szczególną, ludzie dotykają takich rzeczy przez dziesiątki lat, więc
staje się jakby cząstką nich samych. Te pamiątki albo zamieszczam na moich
ikonach, albo wożę je do Matki Boskiej Ostrobramskiej. Madonnom nadaję imiona
dopiero po ukończeniu. I tak powstała np. Madonna Chłopska, czy Madonna Śląska.
- Która praca ma dla Pana szczególne znaczenie?
- Madonna Smoleńska, wykonana
tuż po tragedii. To jest rzeźba smutnej kobiety z opuszczonymi rękami, licząca
wraz z podstawą jakieś 50-60 cm. Duża aureola która otacza jej głowę, układa
się w kształt skrzydła. Rzeźbę przekazałem w tamtym czasie redakcji „Gazety
Polskiej”.
- W jakim kierunku podąża teraz Pana sztuka?
- Zmęczyło mnie malarstwo
figuratywne. Chcę przekazywać ludziom ozdobność świata, który nas otacza.
Zdjęcia, publikuję dzięki uprzejmości P. Krzysztofa Sobocińskiego.
Wywiad ukazał się w "Dodatku Mazowieckim" - "Gazeta Polska Codziennie", dn. 20-21/01/2018, nr (1939).
Jaka szkoda, że nie ma więcej zdjęć:(
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, ogromnie, Sowo. Jest trochę w necie. Dobrze, że w ogóle Pan Krzysztof Sobociński zechciał specjalnie zrobić i mi przysłać. Ale do tego Artysty jeszcze wrócę w innym tekście- więc w tym roku wybieram się do Płocka osobiście.
OdpowiedzUsuńcóż za spectrum wrażliwości -
OdpowiedzUsuńtak, bez poruszeń emocji nie
ma wartości żadna sztuka, żadna
estetyka...
ściskam kciuki za wypad do Płocka!
Może uda się już w marcu, Ineczko...
OdpowiedzUsuńHe, he, dziś walczy się z emocjami w sztuce, literaturze, filmie... Wszędzie ironia/krzywe zwierciadło, skróty, zapożyczenia. Byle nic autentycznego. Nic na serio. Nic z głębi.