Michał ma 23
lata i zdiagnozowany autyzm. Już w czwartek planuje, co będzie jadł w sobotę na
kolację. Nie pije nic ciepłego. Jada parówki tylko z jednego sklepu. Wszystko
musi odbywać się zgodnie z planem. Jego planem. - Jeśli coś mu nie działa, np. internet, to
dla niego jest jak śmierć. Wtedy krzyczy i wali głową. Nieważne, że trwa noc –
opowiada Teresa Gers, matka Michała.
Skromne, schludne mieszkanie na jednym z ostrołęckich osiedli. Jasne ciepłe kolory i nieduża przestrzeń, tak charakterystyczna dla bloków z lat ’60 XX w. Za oknem trochę kojącej zieleni. Rys indywidualizmu i ciekawy charakter, nadają wnętrzu prace pani Teresy. Oryginalna, misterna serweta pod telewizorem, czy barwne obrazy wyszyte haftem krzyżykowym.
Prace
cechuje tak duża staranność, że z daleka można pomylić je z malarstwem olejnym.
Swoją twórczą przygodę z haftem
krzyżykowym, rozpoczęła po urodzeniu syna.
- W szóstym
roku życia u Michała zdiagnozowano autyzm. Woziłam go do szkoły na nauczanie
indywidualne. Nie opłacało mi się wracać do domu, więc czekałam w korytarzu na koniec
jego zajęć i haftowałam – opowiada - Jako pierwszy wykonałam obraz z tygrysem,
robiłam go rządek po rządku, ponieważ nie odkryłam jeszcze, że można najpierw
wykonać punkty na wzorze jednym kolorem, następnie drugim i tak kolejno.
Małych i
dużych obrazów, ma przynajmniej setkę, ale tylko kilka oprawionych ze względu
na wysokie koszty. Największa praca to „Stworzenie Adama” Michała Anioła. 106
480 krzyżyków. Nieco mniejsza, to „Ostatnia Wieczerza” – 95 260 krzyżyków.
- Mam ok.
90. przygotowanych do wykonania. Dokąd mi starczy sił, będę haftować, bo to mnie
wycisza po bezsennych nocach – mówi.
Dopiero w
ubiegłym roku, pokazała swoje prace publicznie.
Kiedy jesienią,
przygotowywałam materiał o twórczości Teresy Gers, zadałam pytanie: ”Jakie ma
Pani artystyczne marzenia?”. Odpowiedź jaką usłyszałam, zapadła mi w pamięć i kazała wrócić zarówno do
tematu, jak też do tej konkretnej rodziny.
- Chciałabym
wyhaftować wszystkie moje obrazy i jeszcze czegoś się nauczyć. Ale mam przede
wszystkim marzenie osobiste: aby powstał ośrodek dla dorosłych autystów
refundowany przez NFZ. Po 18. roku życia, rodzice muszą płacić za prywatne
rehabilitacje. Mnie stać tylko dwukrotnie w miesiącu, ponieważ wraz z mężem po
amputacji całej nogi i dwojgiem dzieci, utrzymujemy się z kwoty 2.200. Syn
potrzebuje stałej rehabilitacji.
Dziś
sytuacja 61- letniej pani Teresy, która od stycznia, przeszła na emeryturę, uległa
niewielkiej, materialnej poprawie. Ale nadal może sfinansować starszemu synowi tylko
2 terapeutyczne spotkania w miesiącu.
– Michaś ma
swoje dziwactwa i trzeba z tym żyć – dodaje pogodnie.
Rodzice
autystycznych dzieci, często nie zdają sobie sprawy z tego, że najtrudniejsze
dopiero przed nimi. Dla pełnoletnich autystów, kończy się bowiem wsparcie
finansowe państwa, brak też inicjatyw adresowanych do starszych grup wiekowych.
Tymczasem ci, na których mogą liczyć bezwzględnie, czyli ich rodzice, z biegiem
lat tacą siły. Opieka nad autystą angażuje rodziców przez całą dobę i często
uniemożliwia podjęcie pracy zarobkowej.
- Z autyzmu
nie da się nikogo wyleczyć, dlatego osoby te potrzebują wsparcia przez całe
życie. Tymczasem gdy dorastają oferta terapeutyczna jest dla nich coraz mniejsza,
szanse na pracę i wyjście z domu znikome, a rodzice i cała rodzina są coraz
starsi i z reguły skrajnie wyczerpani wieloletnią, codzienną opieką nad osobą z
takimi zaburzeniami – mówi Anna Strumińska, prezes Fundacji Pomocy Dzieciom
Niepełnosprawnym HIPOTERAPIA.
Każdy rodzic
autystycznego dziecka wie, że brak bodźców w takim przypadku, działa bardzo
negatywnie. Jednak najgorsza jest przerwa w terapii, która potrafi spowodować
totalny regres w funkcjonowaniu osoby dotkniętej autyzmem. Niestety, wraz z
osiągnięciem pełnoletności, ciężar kosztów terapii, spoczywa głównie na
rodzicach. Od ich zasobów materialnych, zależy kontynuacja zajęć i rehabilitacji,
oraz utrzymanie dotychczasowego stanu funkcjonowania dziecka.
"Gazeta Polska Codziennie" nr 1924 - 13. 01. 2018
wspaniałe prace!!!
OdpowiedzUsuńsilna Kobieta!!!
Oj, masz rację, Ineczko. Cała radość spotkać taką Osobę. To od razu sprowadza człowieka do pionu.
OdpowiedzUsuńAle czuję wielką satysfakcję z tego, że moje teksty odrobinę pomogły Pani Teresie w dalszej walce...