W XIX w. bale sylwestrowe należały do rzadkości.
Nasi przodkowie spędzali ten czas przede wszystkim w domu, oddając się
rytuałom, o jakich dziś nie mamy pojęcia…
W ciągu dnia przymierzamy przed
lustrem lśniące kreacje, w których zatańczymy za kilka godzin. Zastanawiamy
się, czy od zeszłego roku nie przybyły nam kolejne kilogramy, tymczasem nasze
prababcie miały tego dnia całkiem inne sprawy na głowie.
Wóz na dachu stodoły
Na Mazowszu w noc sylwestrową, panowie prześcigali się w
robieniu sobie różnorodnych dowcipów, które dziś niekoniecznie uznano by za
śmieszne. Zatykano więc kominy, wrzucano do izby popiół z wodą, popiołem też,
albo farbą malowano szyby. Jakby tego było mało, kradziono furtki i bramy. Oczywiście
nikt nie wyciągał nazajutrz żadnych konsekwencji, bowiem tak pojęty humor w
Wigilię Nowego Roku, usprawiedliwiony był obyczajem. A ile trzeba było mieć
siły, aby wciągnąć na dach stodoły wóz sąsiada! Kiedy młodzi panowie bawili się
w ten sposób, panny musiały posprzątać skutki ich psot – im szybciej, tym
lepiej, bowiem szybkość porządkowania, była wizytówką dobrej gospodyni. Dom
musiał być posprzątany, ponieważ sąsiedzi idący na Mszę Noworoczną nie mogli
zobaczyć bałaganu.
Byśki
i Nowe Latka
W wielu regionach Polski, wypiekano
na Nowy Rok różne rodzaje pieczywa obrzędowego. Miało ono zazwyczaj formę
kołacza (nazwa pochodzi od kolistego kształtu) i nazywane było bochniaczkiem,
albo nowym latkiem. We wsiach lubelskich, wypiekano tzw.: szczodraki. Po dziś
dzień kurpiowskie gospodynie pieką byśki i nowe latka. Te pierwsze, początkowo
nazywano „stworzeniami”, ponieważ byśki przedstawiają postacie zwierząt,
głównie leśnych. Figurki obrazowały te zwierzęta, które nie były drapieżnikami,
a więc: sarny, jelenie, zające, wiewiórki. Mogły też występować w wersji
zwierząt hodowlanych: krów, koni, wołów, owiec, kóz, rzadziej ptactwa. Nowe
latko to krążek z ciasta z figurkami drobiu, które symbolizowały płodność. W
jego środku umieszczano postać pastuszka, był to więc zminiaturyzowany krąg
magiczny.
Wypieków
dokonywano w skupieniu, bowiem zwierzątka z ciasta miały zapewnić pomyślność w
gospodarstwie i chronić jego mieszkańców przed złem.
Mężczyzna na szczęście
Panny w pierwszy dzień roku, starały
się nałożyć choćby jeden nowy element garderoby. Miało to zapewnić powodzenie u
płci przeciwnej. Pierwsza osoba, składająca tego dnia wizytę mogła przynieść
domowi szczęście, albo pecha. Szczęście przynosił mężczyzna i dlatego
młodzieńcy chętnie kolędowali od domu, do domu. Kobieta, im była piękniejsza,
tym więcej nieszczęść mogła sprowadzić. Dlatego panie wolały tego dnia pozostać
we własnych domach. Uniwersalnym zwyczajem, spotykanym nie tylko na Mazowszu,
była wiara w to, że ów dzień zapowiada najbliższą przyszłość. Również w moim
rodzinnym domu, przyglądano się zdarzeniem poszczególnych godzin, analizując
ich możliwe konsekwencje. Warto wspomnieć te odległe już tradycje, gdy przy
huku petard oraz głośnej muzyce, będziemy spełniać toast szampanem, zamiast jak
robili to nasi przodkowie – staropolskim węgrzynem.
Tekst napisany na zamówienie "Gazety Polskiej Codziennie" - Dodatek Mazowiecki 31/12/2016 - 01/01/2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz