Pośród złocistych pól, w miejscu w którym nie spodziewałabym się kontaktu z niczym innym oprócz rodzimej, malowniczej Natury, odbyła się 9 lipca zgoła inna impreza... To kolejna edycja Smoszewskiego Festiwalu Kultury.W parterowym budynku, skromnie, ale niezwykle intrygująco i klimatycznie zaaranżowanym na potrzeby Domu Kultury, spotkali się artyści różnych sztuk.
W tym nieco onirycznym otoczeniu, organizatorzy i uczestnicy zbudowali niepowtarzalną atmosferę; stworzyli różnorodną imprezę i możliwość rozmowy z Artystami. Po raz kolejny przekonałam się, że przy odrobinie dobrej woli oraz inwencji, nie trzeba posiadać nawet wygórowanych funduszy, by przedstawić coś pozytywnego i wartościowego.
Oprócz gości z Mazowsza, prezentacje uatrakcyjniły 2 koncerty.
Mnie szczególnie porwał Sasha Boole. Choć to artysta z Ukrainy, jego niesamowicie energetyczna muzyka wyrasta z amerykańskiego folku. Świetne muzyczne motywy, surrealistyczne teksty, perfekcyjne wykonanie, a także pełna ciepła i humoru postać Sashy sprawiły, że ten koncert będę wspominała długo i z przyjemnością. Tym bardziej, że kupiłyśmy sobie z koleżanką po płycie ;-)
Ale na punkcie tych mebli po prostu oszalałam! Ławy, stołki, krzesła... I jak gorzko plułam sobie w brodę, że w ramach wstrzemięźliwości ... nie wzięłam z domu pieniędzy ;-) Tymczasem już niemal wszystkie krzesła rozpadły mi się pod pupą, zaś na naprawę wciąż nie mam siły... Na szczęście znajomi pożyczyli kasę i z trudem w natłoku asortymentu, wybrałam jedno:
Wygląd tego nie zdradza, ale jest niesamowicie wygodne i bardzo ciężkie. Korciło mnie to miękkie, owłosione, ale dobrze wyczułam Recydywę i uznałam, że będziemy wciąż walczyć o miejscówkę. Do nagiego drewna przynajmniej nie przyklejają się kłaki.
Włochate kupił ktoś inny...
Imprezę zakończyło ognisko.
A później pojechaliśmy na imprezę prywatną ;-)
Do domu wróciłam rano i gdyby nie fakt, że byłam umówiona na wczesny obiad w stolicy, chyba już bym się nie kładła. Pozytywne szaleństwa naładowały moje podupadające, wewnętrzne akumulatory ;-D
owadzie meble wprost zwalają z nóg!!!
OdpowiedzUsuńzatachałabym i krocionoga, i pasikonika
i biedronkę również :)
chociaż cała reszta inwentarza sawannego
jako i okołodomowego też imponująca - a
w tle mignął mi długouchy krzesełkowiec...
Masz kocie krzesło !!!!!!! Ja bym targały pewnie żyrafę ;))))) ale innymi tez bym nie pogardzila :)))
OdpowiedzUsuńKociaste krzesełko cudo. Taki tron dla prawdziwej kociary :)
OdpowiedzUsuńW fajnej imprezie udało Ci się wziąć udział. A te meble rzeczywiście niesamowite. Gratuluję krzesła. Wygląda super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :*