Odc.: 21
Nie ma "zmiłuj". Przyszedł czas na najtrudniejsze. Omijanie rogu bez rogu szafy, rzucanie trwożliwych spojrzeń w stylu" "pies na jeża", nie zmienia sytuacji. Coś TRZEBA wreszcie z tym zrobić!
Plan mam taki: wykonać woskowy odlew na bazie istniejącego rogu. Sęk w tym, że nigdy nie robiłam czegoś choćby podobnego. Ale u licha! Czy jest przy tej renowatorskiej pracy choć jeden dział, w którym nie debiutuję???
W porządku. Świec, po niedawnym Końcu Świata (21 grudnia 2012 :-) mam zapas. Spróbuję ugotować dwie - zobaczymy, czy wystarczy...
Nawet się udało! No, to smacznego :-) Czekam aż woda stanie się tylko ciepła, wyławiam woskowy naleśnik (już mi się nie chce robić zdjęcia) i idę z tą miękką masą do rogu, który posłuży za wzorzec.
Ściągam, gdy jeszcze całkiem nie stwardnieje. Nie wiem, w jakiej fazie powinnam to zrobić. Boję się, że później może przylgnąć na amen i trzeba będzie zaczynać od nowa.
Teraz jest już całkiem twardy. Czas przymierzyć go do rogu - inwalidy.
Upycham pierwszą warstwę szpachlówki naturalnej do drewna. Muszę pamiętać, by zdjąć wosk, nim masa stwardnieje.
Tak, wygląda pierwszy etap:
Widać, ile czeka mnie jeszcze pracy w przestrzeni, zwykłego lepienia w próżni, mozolnego uzupełniania centymetr, po centymetrze...
Odc.: 22
Zaschniętą masę wygładzam z grubsza papierem ściernym (teraz widzę, że nie powinnam czekać aż całkiem stwardnieje) i zaczynam uzupełniać przód oraz bok. Spachlówka jest miękka i wilgotna, więc nie można jednorazowo nałożyć zbyt dużej warstwy.
Odc.: 23
Tu, dopiero widać, ile jeszcze brakuje z boku. Ale nie myślę o tym, jak jest teraz - myślę, jak będzie.
W ramach pocieszenia mogę spojrzeć na szafę z drugiej strony. Tu już prezentuje się bardzo przyzwocie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz