piątek, 15 stycznia 2021

Ach, te karty... Część 1

Wreszcie napływ sił i chwila czasu - zaglądam więc pod stół w pracowni, by spośród wielu pudeł, wyciągnąć właśnie to, bardzo osobiste...

Setki kart, w większości rodzinnych, zbieranych od czterech pokoleń. Plus trochę zdobytych, trochę otrzymanych od znajomych, gdy jako licealistka, a później studentka wspominałam, że mam takie hobby. Posegregowane tematycznie, więc szybko trafiłam na to, co mi jest potrzebne... 

A, że jeszcze mamy ten czas niby-świąteczny, choć jak nigdy: bez jasełek i koncertów kolęd - przedstawiam motywy bożonarodzeniowe na kartach, głównie z wczesnych lat '80 XX w. Jednocześnie chcę zwrócić uwagę na niesamowitą inwencję artystów-fotografów, którzy faktycznie musieli wykazać się niebagatelną kreatywnością, aranżując scenki zimowe w czasie, w którym sklepy nie narzekały na nadmiar towarów. Jeśli już coś udało się zdobyć, były to zazwyczaj ręcznie wykonane wyroby rzemieślnicze: mikołaje, zwierzaki, szopki (tych ostatnich jakoś nikt się nie bał w latach tzw. "głuchej komuny"). 


O szopeczkę - lewa strona fotografii - (z dzisiejszego punktu widzenia strasznie kiczowatą), poprosiłam na początku II klasy SP, Mikołaja). Sprzedawali ją w sklepie z dewocjonaliami na mojej ulicy. Święty więc, nie musiał tracić wielu sił na spełnienie dziecięcego marzenia. Przedmiot jest u mnie po dziś dzień:

(Zastanawiam się, czy autor zdjęcia, pomalował na jednolity brąz, charakterystyczny, zmieszany losowo, prl-owski plastik, czy może trafiła mu się lepsza wersja towaru? ;-)) 

Na świątecznych pocztówkach z późnego PRL-u, znajdziemy także ówczesne zabawki, 




jak też bombki, które autentycznie mogliśmy kupić w tamtych latach - oczywiście nasze polskie, oparte o rodzime wzory: Agatkę mam w wersji mini i maxi, Jacka tylko w rozmiarze XXL; 


złoty sopelek, bardzo kocham; grzybki wiszą w drugim pokoju, 

małego fiata i Łowiczanek nie dałam rady powiesić w tym roku; lecz jedno i drugie, można zobaczyć na tym blogu...

Wesołych Świąt życzyli Polakom bohaterowie popularnej dobranocki i lalki regionalne, dostępne w każdej Cepelii. W jednym i w drugim przypadku, powstawały całe dopracowane serie. 




Mając tak niewiele, tworzono tak wiele. Najważniejsza jednak była potrzeba kontaktu z drugim człowiekiem, zasygnalizowanie, że pamiętamy, myślimy i życzymy wszystkiego, co najlepsze. Karty świąteczne z minionych dekad, to także znakomity materiał badawczy dla kulturoznawcy, historyka. Miejmy świadomość, że współczesne sms-y nie pozostawią po człowieku żadnego śladu... Pomyślmy o tym, ilekroć zobaczymy na poczcie stojak z pocztówkami. 

(Taki żółty koci łebek z najwcześniejszych lat mego życia, też powinien gdzieś u mnie być, acz nigdy nie traktowałam go jako ozdobę choinkową - otrzymałam go po prostu do codziennej zabawy). 

1 komentarz: