Większość z nas już wyrzuciła świąteczne choinki i zdemontowała tematyczne dekoracje. Osiedle szarzeje, miasto także... Przyjęło się, że okres Świąt Bożego Narodzenia kończymy 2 lutego, w Święto Ofiarowania Pańskiego, czyli Matki Bożej Gromicznej. Najbardziej wytrwali cieszą się świąteczną atmosferą i ustrojonym drzewkiem do końca karnawału. Sama na ogół zaliczam się do tej grupy. Myślę, że nie inaczej będzie w tym roku, bo nie dość, że żal w tych smutnych, zniewolonych czasach rozstawać się czymś pozytywnym, to jeszcze tak szybko przemknął ten miesiąc z hakiem... Przeleciał w tempie F-16, więc nie zdążyłam Wam pokazać ubiegłorocznej zdobyczy: św. Mikołaja w wieku senioralnym (1959r.) - wykonanego ręcznie z krepiny, waty i wosku.
W latach '70 XX w. papier zaczęły wypierać tekstylia. Do lat '90, a więc tego czasu, w którym polskie rzemiosło nie zostało jeszcze zniszczone reformami gospodarczymi i ostatecznie zastąpione chińskim, powtarzalnym chłamem - urocze rękodzieła mogliśmy nabyć w wielu sklepach, a nawet kioskach.
Ale takie to były czasy - przewrotne: szare z nazwy, lecz nie do końca w realu, zmuszające do ciągłej gotowości i kreatywności, ogólnie niełatwe. Lecz co najważniejsze bardzo, bardzo ludzkie. Bez rozleniwiającej technologii i permanentnej inwigilacji: kamer, głośników,"apek".
Super ten Mikołaj. Teraz co raz więcej osób zajmuje się rękodziełem, nie koniecznie zarobkowo. Pocztówki budzą wspomnienia. Żałuję, że oddałam swoje. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Sowo :-) No, właśnie. Rękodzieło przeżywa teraz swój renesans i to jest bardzo ważne. Żal tylko, że kiedyś dla wytwórcy stanowiło normalną pracę zarobkową, a dla kraju - gałąź gospodarki. Teraz to po prostu fajny sposób spędzenia czasu w domu, nie różniący się niczym od dziecięcego rękodzieła na zajęciach z plastyki. Serwetki, tkane dywaniki, ramki na zdjęcia, zdobione doniczki, puzderka i wszelkie bibeloty hand-made i tak sprowadzimy z Chin. To mnie wkurza.
UsuńPS. Też żałuję teraz różnych rzeczy, które oddałam :-(
Mikołaj to taki Dziadek Mróz :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlatego, też uwielbiałam te Kioski Ruchu - można było w nich kupić niejedną perełkę <3
No, taki na miarę PRL-u, Ewuniu ;-)
OdpowiedzUsuńKioski były prawdziwym dobrodziejstwem dla wielu rzemieślników, a nawet pomniejszych artystów. Można było znaleźć tam laleczkę hand-made, jak i ceramiczny dzbanuszek.
Sama na firmę rzemieślniczą Babci, wstawiałam do kiosku na przełomie podstawówki i liceum, broszki z modeliny. I ludzie je nawet kupowali :-)