poniedziałek, 13 marca 2017

Elżbieta Kasznia - Po kurpiowsku, naturalnie


Mieszka w Rozogach, lecz jej serce pozostało na Kurpiach. Idea kultywowania tradycji regionu, uczyniła z niej artystkę wszechstronną. Elżbieta Kasznia z zawodu jest bibliotekarzem. Z powołania zajmuje się robieniem kwiatów z bibuły, wycinanek i palm. Haftuje stroje ludowe, ale przede wszystkim śpiewa w niespotykany sposób. Czemu tak zadziwiająco? Bo robi to w gwarze kurpiowskiej.    

- Która z dziedzin twórczości jest dla Pani najważniejsza?
- Najważniejsze zawsze było śpiewanie, chociaż nie od razu kurpiowskie. Zafascynowało mnie dopiero wtedy, gdy jechałam na pierwszy przegląd pieśni kurpiowskiej i zaczęłam zbierać repertuar, zapoznawać się z nim. Obecnie związana jestem z Orkiestrą Kurpiowską z Lelisa. W jej skład wchodzi 9 harmonii pedałowych, skrzypki i bębenek, a ja jestem ich solistką. Ponadto śpiewam z Klonowskimi Kurpiankami z Klonu oraz od czasu do czasu z grupą śpiewaczą Od Myszyńca - tu śpiewają moje trzy siostry cioteczne.
- Jest Pani laureatką licznych nagród. Którą z nich uważa Pani za najcenniejszą?
- Najbardziej lubię śpiewać pieśni leśne i dlatego najważniejszą nagrodą było dla mnie zajęcie I miejsca w Kazimierzu. Tam śpiewałam: Zaśweć niesiądzu, A na polu sosna i Mój śwecie mój śwecie. Śpiewam w gwarze kurpiowskiej, która jest mi znana od dzieciństwa i nie stanowi dla mnie żadnego problemu. W niektórych pieśniach kurpiowskich  pojawia się często tzw. apokopa, tzn. urywanie końcówek. Ważne było również i to, że śpiewałam jako solistka w Teatrze Polskim w Warszawie, w spektaklu Wielkanoc na Kurpiach oraz to, że specjalnie dla mnie, na dożynki w Lubiejewie skomponowano muzykę do pieśni Mój śwecie mój śwecie i do dwóch innych piosenek.
- Czy pozostałe pasje zrodziły się równie naturalnie?
- Wyszywanie, kwiaty i wycinanki – to wszystko było po drodze, przez przypadek. Jeśli chodzi o wycinanki, to przeważnie wykonuję moje własne projekty, oparte na motywach kurpiowskich. Tak samo kwiaty, nikt mnie ich nie uczył. Wystarczyło tylko przyglądanie się naturze i własna wyobraźnia. Bardzo podobnie było z wyszywaniem.


- Jak się robi takie kwiaty?
- Do kwiatów używam krepiny, bibuły krepowanej i drutu. Do większych kwiatów potrzebny jest kij, tak samo do palmy. Na Kurpiach kwiaty z bibuły i wycinanki wykorzystywano do strojenia wnętrza chałupy. Kwiatami dekorowano m.in. święte obrazy - ozdabiano ich ramy.
Jedynym kwiatkiem, którego wzoru ktoś mnie nauczył, były szyszki. Są one bardzo charakterystyczne dla regionu kurpiowskiego, wplata się je również w palmy kurpiowskie. Pozostałe kwiaty to podpatrywanie przyrody i mój własny pomysł jak je zrobić. Staram się, aby wyglądały jak prawdziwe.



- Jakie ma Pani dalsze plany?
- W chwili obecnej od czterech lat jestem na rencie, a w tym roku przejdę na emeryturę, Prawie całe moje życie to biblioteka… Spośród planów które, chciałabym zrealizować, jest marzenie, by jeszcze przynajmniej raz wystąpić w Kazimierzu na festiwalu i nie tylko. Lubię śpiewać, kiedy dużo ludzi mnie słucha, a nie kameralnie dla kilku osób. Ostatnio, w tłusty czwartek, oprócz śpiewania, grałam babkę w widowisku Cudowne ozdrozienie, które przedstawiliśmy w Lelisie na konkursie. Zajęliśmy tam I miejsce.



Wywiad przeprowadzony dla "Gazety Polskiej Codziennie" (1665) 4-5/03/2017 - "Dodatek Mazowiecki". Fotografie: E.K. 

6 komentarzy:

  1. kwiaty mnie zachwyciły!!!
    jako i wycinanki :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jedno i drugie uderza misternością wykonania!

      Usuń
  2. Cudne kwiaty. Wyglądają jak prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fascynujące !!!!!! aż trudno uwierzyć w to co się widzi ….

    OdpowiedzUsuń
  4. Fakt. Różne papierowe kwiaty widziałam, ale takich jeszcze nie.

    OdpowiedzUsuń