Mieszka w Rozogach, lecz jej serce pozostało na Kurpiach. Idea
kultywowania tradycji regionu, uczyniła z niej artystkę wszechstronną. Elżbieta
Kasznia z zawodu jest bibliotekarzem. Z powołania zajmuje się robieniem kwiatów
z bibuły, wycinanek i palm. Haftuje stroje ludowe, ale przede wszystkim śpiewa
w niespotykany sposób. Czemu tak zadziwiająco? Bo robi to w gwarze kurpiowskiej.
- Która z dziedzin
twórczości jest dla Pani najważniejsza?
- Najważniejsze zawsze było śpiewanie, chociaż nie od razu
kurpiowskie. Zafascynowało mnie dopiero wtedy, gdy jechałam na pierwszy
przegląd pieśni kurpiowskiej i zaczęłam zbierać repertuar, zapoznawać się z
nim. Obecnie związana jestem z Orkiestrą Kurpiowską z Lelisa. W
jej skład wchodzi 9 harmonii pedałowych, skrzypki i bębenek, a ja jestem ich
solistką. Ponadto śpiewam z Klonowskimi Kurpiankami z Klonu oraz od
czasu do czasu z grupą śpiewaczą Od Myszyńca - tu śpiewają moje trzy
siostry cioteczne.
- Jest Pani laureatką
licznych nagród. Którą z nich uważa Pani za najcenniejszą?
- Najbardziej lubię śpiewać pieśni leśne i dlatego
najważniejszą nagrodą było dla mnie zajęcie I miejsca w Kazimierzu. Tam
śpiewałam: Zaśweć niesiądzu, A na polu sosna i Mój śwecie mój śwecie.
Śpiewam w gwarze kurpiowskiej, która jest mi znana od dzieciństwa i nie stanowi
dla mnie żadnego problemu. W niektórych pieśniach kurpiowskich pojawia
się często tzw. apokopa, tzn. urywanie końcówek. Ważne było również i
to, że śpiewałam jako solistka w Teatrze Polskim w Warszawie, w spektaklu
Wielkanoc na Kurpiach oraz to, że specjalnie dla mnie, na dożynki w Lubiejewie
skomponowano muzykę do pieśni Mój śwecie mój śwecie i do dwóch innych piosenek.
- Czy pozostałe pasje zrodziły się równie naturalnie?
- Wyszywanie, kwiaty i wycinanki – to wszystko było po drodze, przez
przypadek. Jeśli chodzi o wycinanki, to przeważnie wykonuję moje własne
projekty, oparte na motywach kurpiowskich. Tak samo kwiaty, nikt mnie ich nie
uczył. Wystarczyło tylko przyglądanie się naturze i własna wyobraźnia. Bardzo
podobnie było z wyszywaniem.- Czy pozostałe pasje zrodziły się równie naturalnie?
- Jak się robi takie kwiaty?
- Do kwiatów używam krepiny, bibuły krepowanej i drutu. Do
większych kwiatów potrzebny jest kij, tak samo do palmy. Na Kurpiach kwiaty z
bibuły i wycinanki wykorzystywano do strojenia wnętrza chałupy. Kwiatami
dekorowano m.in. święte obrazy - ozdabiano ich ramy.
Jedynym kwiatkiem, którego wzoru ktoś mnie nauczył, były
szyszki. Są one bardzo charakterystyczne dla regionu kurpiowskiego, wplata się
je również w palmy kurpiowskie. Pozostałe kwiaty to podpatrywanie przyrody i mój
własny pomysł jak je zrobić. Staram się, aby wyglądały jak prawdziwe.
- Jakie ma Pani
dalsze plany?
- W chwili obecnej od czterech lat jestem na rencie, a w tym
roku przejdę na emeryturę, Prawie całe moje życie to biblioteka… Spośród
planów które, chciałabym zrealizować, jest marzenie, by jeszcze przynajmniej
raz wystąpić w Kazimierzu na festiwalu i nie tylko. Lubię śpiewać, kiedy dużo
ludzi mnie słucha, a nie kameralnie dla kilku osób. Ostatnio, w tłusty
czwartek, oprócz śpiewania, grałam babkę w widowisku Cudowne ozdrozienie,
które przedstawiliśmy w Lelisie na konkursie. Zajęliśmy tam I miejsce.
kwiaty mnie zachwyciły!!!
OdpowiedzUsuńjako i wycinanki :DDD
I jedno i drugie uderza misternością wykonania!
UsuńCudne kwiaty. Wyglądają jak prawdziwe.
OdpowiedzUsuńPrawda? :-)
UsuńFascynujące !!!!!! aż trudno uwierzyć w to co się widzi ….
OdpowiedzUsuńFakt. Różne papierowe kwiaty widziałam, ale takich jeszcze nie.
OdpowiedzUsuń