87 – letni Tadeusz Rolke, jest świadkiem kilku epok – tym bardziej
wyjątkowym, że wszystkie utrwalił na swych fotografiach. Chris Niedenthal
zauważył: „Życie i praca Tadeusza Rolke, to prawdziwa kapsuła czasu”.
3 lutego, w Domu Artysty Plastyka
przy ulicy Mazowieckiej 11 A
w Warszawie, odbyło się spotkanie z Mistrzem Fotografii Tadeuszem Rolke i
Małgorzatą Purzyńską, współautorką jego biografii. Uczestnicy mogli wysłuchać
fragmentów wywiadu-rzeki: „Tadeusz Rolke. Moja namiętność”, nabyć książkę, obejrzeć
niepublikowane w niej fotografie, zdobyć autograf i zadać pytania. Dla
niektórych, zabrakło miejsc siedzących.
Przyszły, wybitny polski fotograf
swój pierwszy aparat kupił jako 14 – latek w 1944r. W biografii wyznaje:
„Zarobiłem pieniądze budując modele samolotów z balsy. Genialne zupełnie!
Sprzedałem model, może dwa i miałem pieniądze; a może ciocia Hela dała mi kilka
groszy?”
Ten aparat i zdjęcia, jego mama
wyniosła z płonącej Warszawy widząc już wtedy, jak ważną rolę odgrywają w życiu
syna. W książce możemy obejrzeć skan koperty z zakładu fotograficznego,
mieszczącego się przy ulicy Mazowieckiej 11, co mogło poruszyć, ze względu na
miejsce, w którym odbywało się spotkanie. Zupełnie, jakby historia zatoczyła koło…
Niezwykła biografia artysty, jest sama w sobie świadectwem burzliwych dziejów
Polski w XX w, które po dziś dzień uwiecznia na swych fotografiach.
Artysta nie dostał się na Uniwersytet Warszawski ze względu
na „burżuazyjne” pochodzenie społeczne, więc rozpoczął studia na KUL-u.
Przeniósł się do stolicy, ale nie udało mu się ukończyć wymarzonej Historii
Sztuki. Został aresztowany pod sfingowanym zarzutem uczestnictwa w
nieistniejącej organizacji. Do Republiki Federalnej Niemiec wyjechał w 1970 r.
na zaproszenie chrześcijańskiej organizacji.
Najwięcej
opowiadał o tym okresie, w którym powrócił do Polski z Hamburga. Cztery dni po
wprowadzeniu Stanu Wojennego, przyjechał dokumentować m.in. niezależne życie
artystyczne i gwiazdy muzyki rockowej. Przyłączył się do powszechnego bojkotu
państwowych wydarzeń kulturalnych i nie podjął współpracy z żadnym czasopismem.
Fotografował artystów podczas pracy w ich atelier, tworząc w ten sposób
unikalne świadectwo grupy zawodowej. Opowiadaniu towarzyszył pokaz slajdów twórców i ich dzieł, co jednocześnie nadało
spotkaniu dodatkowy wymiar. Młodsi uczestnicy mieli okazję poznać ciekawe
osobowości, starsi komentowali przypominając sobie dawnych znajomych. Kilkakrotnie
w narrację wdawała się nuta nostalgii, gdy Mistrz wspominał nieżyjące już
osoby.
- Jedzie się kilkaset kilometrów o świcie, aby zrobić jedno
zdjęcie. I to jest bardzo przyjemne w zawodzie fotografa – powiedział pod
koniec spotkania.
Nie sposób było przez półtorej godziny
opowiedzieć o wszystkim, zwłaszcza w przypadku tak bogatego i różnorodnego
dorobku. Spotkania z wielkimi ludźmi mają to do siebie, że zawsze pozostawiają
pewien niedosyt. Jednocześnie też dają ogromną satysfakcję z uczestnictwa i
osobistego poznania twórcy w czasach, w których wszystko oglądamy i wszystkiego
chcemy doświadczyć poprzez ekran komputera. Dla mnie było to dodatkowo
wzruszające spotkanie po latach z dawnym nauczycielem.
Tekst napisany dla "Gazety Polskiej Codziennie" 06/02/2017 - "Dodatek Mazowiecki"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz