wtorek, 15 marca 2016
"Nowa Fantastyka", cień Czarnobyla i eksplozja emocji.
26 kwietnia, wybije okrągła rocznica katastrofy elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Gdy otrzymałam do zilustrowania opowiadanie Grega Egana "Nasza Pani Czarnobylska" (Our Lady of Chernobyl) uświadomiłam sobie, że od momentu tej tragedii, upłynęło już 30 lat... Czy zbieramy jakiś plon tego wypadku inny niż traumatyczne wspomnienia niepewności (lakoniczność ówczesnych mediów podporządkowanych Moskwie, doprowadzała do szału i potęgowała strach) - to temat na innego posta...
Zanim przystąpiłam do wykonania tej konkretnej ilustracji, przejrzałam wiele zdjęć z dzisiejszego Czarnobyla i Prypeci. A później wzięłam się za ogląd różnych wariantów ikony Matki Boskiej Włodzimierskiej. Oba motywy poddane ściśle opowiadaniu, umieściłam w powyższym kadrze.
A, że pierwszy raz robiłam coś dla "Nowej Fantastyki", miałam stresującą wtopę z finalnym wymiarem. Przywykłam do standardowych formatów, tymczasem tu jest inaczej, co nie do końca pomieściło się w mojej niedoświadczonej w owym względzie wyobraźni. Owszem, miałam podane parametry, ale jakoś nie przeanalizowałam ich technicznie, gdy rozpoczynałam pracę. Mea culpa!
Doszły jeszcze czynniki natury bardzo osobistej, o których nie mogłam napisać, gdy oddałam niekompletne zlecenie, (choć serce waliło nienormalnie), bo to byłby nieprofesjonalny wybieg. Tymczasem, w trakcie pracy nad ilustracją, akurat dzień po kolejnej rocznicy śmierci Mamy, znikła mi nagle z widnokręgu 90 - letnia Babcia (jedyny żyjący członek mej rodziny). Uskarżała się ostatnio na złą pracę nerek, a na to schorzenie umarła miesiąc wcześniej przyszywana ciocia przyjaciółki, więc wyobraźnia tutaj ożywiła się bardzo nieprzyjemnie... Babcię, naturalną koleją rzeczy pognałam do lekarki. Gdy po ostatniej rozmowie kontakt nam zamarł, zaniepokoiłam się tylko lekko. Dzień i tak był zły od rana, obudziłam się z migreną i w takim stanie machałam pędzelkiem Wiedziałam, że Babcia ma jechać do szpitala Czerniakowskiego w stolicy, że czeka na pogotowie i ucieszyłam się nawet, że ktoś ją - niezdyscyplinowaną, upartą i samotną Osobę, otoczy profesjonalną opieką. A tu wieczór, żadnego sygnału od Babci, co gorsza - komórka powtarza uparcie tekst o niedostępnym abonencie. Sześciogodzinne dzwonienie do kilku oddziałów szpitala (bo nie wiedziałam na którym leży, jeśli w ogóle leży), też nie przyniosło skutku! Nikt aż do północy, nie podnosił słuchawki. Nie trudno zgadnąć, że migrena ledwo nie rozsadziła mi czaszki odporna na wszelkie tabletki, negatywne emocje wykluły się nagle jak stado muszek owocowych, a wysokie ciśnienie o mało co nie sfajczyło aparatu ;-) No, słuchajcie - siła złego na jednego! Padłam do łóżka z ciemną szmatą na oczach i dopiero o świcie, mogłam odetchnąć z ulgą. Babcia zaległa na konkretnym oddziale z... wyłączoną komórką, bo zapomniała zapłacić rachunku. A badanie nerek nie wykazało odchyleń... Tymczasem otrzymałam mailowe info, że wymiar obrazka się nie zgadza i mam go PILNIE poprawić. Nie wyszło, choć drastycznie okrojony (zaproponowałam 2 wersje) nie zgadzał się nadal.
O 2.29 w nocy, otrzymałam sms-a od najlepszego Kolegi. Przysposobił grafikę do oczekiwanych parametrów i ocalił mi skórę. Którąś z tych wersji zobaczycie w kwietniowym numerze " Nowej Fantastyki"...
Całość ilustracji, która rodziła się w wyżej opisanych okolicznościach, otwiera tego posta.
Tutaj zaś (na zakończenie lżejszy wątek;-)) jak zwykle uparty "pomocnik", czyli moja słodka Recydywa, która tak jak kiedyś Padlinka musi na swój sposób, uczestniczyć zawsze w każdym procesie twórczym ;-)
PS. Nie będzie mnie jakiś czas w blogosferze. Pozdrawiam Was ciepło w ten śnieżny dzień i dziękuję za wszystkie odwiedziny :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no toś się nadenerwowała - współczuję tej
OdpowiedzUsuńemocjonalnej katorgi - ale dobrze, że z
Babcią jednak nie jest tak źle...
Oj, to było kameralne, wyciszone piekło samotnej jednostki ludzkiej... Najbardziej życzliwe telefony milczały, odezwały się dopiero rano. Świeża przyjaciółka z mojej okolicy bardzo pragnęła zadziałać, ale nagle się okazało, że na moje zadupie od pewnej godziny można dojechać tylko taksówką. A i ja dotrzeć do miasta też mogę jedynie w ten sposób. Nie mam ani jednej sąsiadki, do której mogłabym się udać po otuchę. Każdej życzliwej duszy z innych miast tutaj naprawdę daleko...
UsuńNikomu tego nie życzę.
praca bardzo mi się podoba - od razu próbowałam
OdpowiedzUsuńsobie wyobrazić inne kolory - moja znajoma pisze
ikony i w mig staje mi przed oczami ciepła, pełna
energii paleta barw z nieodmiennym złotem na pędzlu :)
Tak, bardzo korciło mnie, by samą ikonę zrobić w kolorze a resztę w szarościach tym bardziej, że druk i tak będzie czarno - biały. Ale ostatecznie uznałam, że w szarej tonacji wywrze większe wrażenie, bez cudowania i zabawy efektem. Choć korci mnie coś podobnego na własny użytek w pierwotnym zamierzeniu. Może jeszcze raz przysiądę do tematu, na spokojnie tym razem ;-)
UsuńA ja przeprowadziłam kiedyś wywiad z bardzo fajną Twórczynią ikon. Do tej pory mam w pamięci jej barwne, energetyczne prace. Oszołomiły mnie!
poprzez monochromy - ta praca
Usuńma bardziej poruszający wydźwięk!
będę wypatrywała "Nowej fantastyki" :DDD
OdpowiedzUsuńJa też, bo sama jestem ciekawa, który wycinek znajdzie się w numerze. Zdecydowanie wolę ten z większym zakresem detali...
UsuńRecydywa znaczy wiernie obecna?
OdpowiedzUsuńJak większość czworonożnych Przyjaciół ;-)
UsuńCzytając bardzo denerwowałam się, co z Twoją Babcią i doznałam prawdziwej ulgi.Pozdrów ją ode mnie serdecznie.
OdpowiedzUsuńIkona MB Czarnobylskiej bardzo mnie poruszyła. Niestety skutki tej katastrofy odczuło już wielu z nas. Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo Ci dziękuję! Pozdrowię Babcię, z przyjemnością :-)
UsuńCieszę się, że ilustracja Cię poruszyła. Mnie bardzo poruszyło opowiadanie. Wydało mi się wyrwane z głębi mojego zdystansowanego do spraw wiary serca i mych przedziwnych snów.
Pozdrawiam ciepło!
Jak dobrze, że z Babcią jest lepiej . Bardzo podoba mi się Twoja ilustracja . Mówi językiem plakatu :) .
OdpowiedzUsuńMyślałaś kiedyś o zmianie miejsca zamieszkania ??
Dziękuję. Zrobiłam coś nowego przynajmniej i nieobojętnego mi... Lubię takie artystyczne wyzwania, pod warunkiem, że osobisty kontekst nie jest tak hardcore'owy ;-)
OdpowiedzUsuńMoje mieszkanie jest wystawione do sprzedaży i zamiany. Parę miesięcy temu odkryłam nowe miejsce do życia, choć dalej - jest dużo lepiej skomunikowane ze stolicą, ma dużo tańsze mieszkania z tańszym czynszem i co bardzo ważne - mam tam życzliwe dusze. Więc dążę do sprzedaży mojego i zakupu innego, coby się wyzwolić i zaoszczędzić kasiorę.
Niestety na rynku znowu zastój, a moja cierpliwość tutaj dobiegła końca, zatem w desperacji rozważam nawet kredyt hipoteczny, zakup tam i wynajem tu, póki nie sprzedam. Ale muszę sprawdzić, czy znajdę chętnych na wynajem (na razie się nie udało), jaka suma kredytu, jakie raty, żeby nie wyszła skórka za wyprawkę. Bo może wystarczy obniżyć cenę?
Tak, decyzja podjęta, ale jak to u mnie. Plany są, działanie jest - tylko okoliczności stoją... okoniem ;-S
lepsze miejsce z życzliwymi duszyczkami?
Usuńtrzymam kciuki - by Ci się jak najszybciej
udało - byś miała siły do wytrwania ile trza!
Trzymam kciuki za tę sprzedaż/wynajęcie/zmianę, w każdym razie za opcję najlepszą dla Ciebie. Fajnie by było, gdybyś trafiła do miejsca, gdzie masz przyjazne dusze. też by mi się cos takiego marzyło.
OdpowiedzUsuńIlustracja bardzo ciekawa. Ale miałaś z nią trochę przygód...
I dobrze, że z babcią wszystko się wyjaśniło. To najważniejsze.
Trzymam kciuki za plany.
Pozdrawiam ciepło :-)
Pogodnych i pełnych nadziei Świąt Wielkiej Nocy Życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :-)
Dziękuję Ci serdecznie! :-)
OdpowiedzUsuń