poniedziałek, 6 września 2021

Zdzisław Beksiński - największa w historii czasowa wystawa prac Artysty (26 VI - 5 IX 2021)


O Zdzisławie Beksińskim wiemy dziś już bardzo wiele. Popularności temu jedynemu w swoim rodzaju Artyście bez wątpienia przysporzył film „Ostatnia rodzina” (2016r.) w reż. J.P. Matuszyńskiego i scen. R. Bolesty – głęboko poruszający dramat psychologiczny, szkoda jednak, że… tak powierzchownie oparty na faktycznej biografii Mistrza i jego najbliższych. Trudno się dziwić, skoro filmowcy czerpali z sensacyjnej książki M. Grzebałkowskiej, która choć uznawana jest za wybitną reporterkę w przypadku „Beksińscy. Portret podwójny” włożyła wiele pracy by z obszernych źródeł wybrać tylko to, co dziwi, irytuje, a nawet budzi niesmak.



Dostrzegłam to w zestawieniu z lekturą dzienników Z. Beksińskiego i biografią Tomka Beksińskiego (syna malarza) napisaną przez Wiesława Weissa „Tomek Beksiński. Portret prawdziwy”. Uderza odkrycie, że i Grzebałkowska i Weiss korzystali dokładnie z tych samych materiałów. Grzebałkowska niestety postawiła na sensację, zabrakło jej też elementarnej sympatii do opisywanych podmiotów. Moim zdaniem - także wrażliwości wynikającej z dziennikarskiej intuicji. Niemniej książka sprzedawała się bardzo dobrze, a część odbiorców, zainteresowała się bliżej osobą i sztuką Beksińskiego seniora…  
  


 



Przyjęło się myśleć, że Zdzisław Beksiński w swoim malarstwie epatował tylko wątkami ostatecznymi, a do tego ujętymi w dość makabryczną estetykę. 









Wystawa w praskim Koneserze (dostępna dla zwiedzających raptem ponad 2 miesiące; w dn. 26 czerwca - 5 września), pokazała rozwój twórczy Artysty. To była największa w historii ekspozycja prac warszawskiego malarza. Zaskakiwała dużą ilością wprost bajowych dzieł, odkrywających bezkres wyobraźni jednostki. 





















Pokaz objął blisko 70 prac - niektóre po raz pierwszy udostępniono publicznie. Na docenienie zasługuje trafne pogrupowanie obrazów przez organizatorów. Niestety przy całym nakładzie inwencji włożonym w przygotowanie owych nieformalnych bloków tematycznych, zabrakło elementarnych opisów: dat powstania i informacji, do kogo należą dane prace – muzeum/kolekcja prywatna. Beksiński jak wiadomo fanom jego sztuki, nie był entuzjastą nadawania tytułów swoim dziełom, ponoć by nie sugerować linii odbioru. Ale to nie zwalnia pomysłodawców tej obszernej wystawy od udostępnienia tak podstawowych danych jak choćby przybliżony okres powstania pracy. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim i w ogóle nie rozumiem, czym kierowały się osoby odpowiedzialne za całokształt prezentacji.




(jedne z prac, które zrobiły na mnie największe wrażenie nie tylko ze względu na temat przewodni i ogólną atmosferę obrazu, ale też kompozycję: detalu, symboliki i barwy) 💖👍  







Z przyczyn losowych na wystawę polskiego Mistrza dotarłam dopiero 2 dni przed końcem. Była spora kolejka przed budynkiem i tłumy w środku, zwłaszcza młodych ludzi. To dobitnie pokazuje, że w tych trudnych czasach jakie nastały w Europie, sztuka Zdzisława Beksińskiego spotyka się wreszcie z szerszym społecznym zrozumieniem.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz