O Zdzisławie Beksińskim wiemy dziś już bardzo wiele.
Popularności temu jedynemu w swoim rodzaju Artyście bez wątpienia przysporzył film
„Ostatnia rodzina” (2016r.) w reż. J.P. Matuszyńskiego i scen. R. Bolesty –
głęboko poruszający dramat psychologiczny, szkoda jednak, że… tak powierzchownie
oparty na faktycznej biografii Mistrza i jego najbliższych. Trudno się dziwić, skoro
filmowcy czerpali z sensacyjnej książki M. Grzebałkowskiej, która choć uznawana
jest za wybitną reporterkę w przypadku „Beksińscy. Portret podwójny” włożyła wiele
pracy by z obszernych źródeł wybrać tylko to, co dziwi, irytuje, a nawet budzi
niesmak.
Dostrzegłam to w zestawieniu z lekturą dzienników Z. Beksińskiego i
biografią Tomka Beksińskiego (syna malarza) napisaną przez Wiesława Weissa „Tomek
Beksiński. Portret prawdziwy”. Uderza odkrycie, że i Grzebałkowska i Weiss korzystali
dokładnie z tych samych materiałów. Grzebałkowska niestety postawiła na
sensację, zabrakło jej też elementarnej sympatii do opisywanych podmiotów. Moim
zdaniem - także wrażliwości wynikającej z dziennikarskiej intuicji. Niemniej
książka sprzedawała się bardzo dobrze, a część odbiorców, zainteresowała
się bliżej osobą i sztuką Beksińskiego seniora…
Przyjęło się myśleć,
że Zdzisław Beksiński w swoim malarstwie epatował tylko wątkami ostatecznymi, a
do tego ujętymi w dość makabryczną estetykę.
Wystawa w praskim Koneserze (dostępna
dla zwiedzających raptem ponad 2 miesiące; w dn. 26 czerwca - 5 września),
pokazała rozwój twórczy Artysty. To była największa w historii ekspozycja prac
warszawskiego malarza. Zaskakiwała dużą ilością wprost bajowych dzieł,
odkrywających bezkres wyobraźni jednostki.
Pokaz objął blisko 70 prac -
niektóre po raz pierwszy udostępniono publicznie. Na docenienie zasługuje trafne
pogrupowanie obrazów przez organizatorów. Niestety przy całym nakładzie
inwencji włożonym w przygotowanie owych nieformalnych bloków tematycznych,
zabrakło elementarnych opisów: dat powstania i informacji, do kogo należą dane
prace – muzeum/kolekcja prywatna. Beksiński jak wiadomo fanom jego sztuki, nie
był entuzjastą nadawania tytułów swoim dziełom, ponoć by nie sugerować linii odbioru.
Ale to nie zwalnia pomysłodawców tej obszernej wystawy od udostępnienia tak podstawowych
danych jak choćby przybliżony okres powstania pracy. Pierwszy raz spotykam się
z czymś takim i w ogóle nie rozumiem, czym kierowały się osoby odpowiedzialne
za całokształt prezentacji.
(jedne z prac, które zrobiły na mnie największe wrażenie nie tylko ze względu na temat przewodni i ogólną atmosferę obrazu, ale też kompozycję: detalu, symboliki i barwy) 💖👍
Z przyczyn losowych na wystawę polskiego Mistrza dotarłam
dopiero 2 dni przed końcem. Była spora kolejka przed budynkiem i tłumy w środku,
zwłaszcza młodych ludzi. To dobitnie pokazuje, że w tych trudnych czasach jakie
nastały w Europie, sztuka Zdzisława Beksińskiego spotyka się wreszcie z szerszym społecznym zrozumieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz