Gdy za oknem szron i ujemne temperatury, z chęcią wracam wspomnieniami do moich letnich podróży. O Jarmarku Jagiellońskim, który odbył się w dniach 17-19 sierpnia br., nie dałam Wam rady jeszcze napisać. Życie pędzi na oślep swoją autostradą, a jednostka uwikłana w jej zakręty i dziury, rzadko dogania kalendarz...
Dla mnie to bardzo wymagający i niełatwy rok, stąd tyle zaległości. Mam nadzieję, że następny, zrekompensuje mi bieżący. Tymczasem, zapraszam Was do podziwiania tego wyjątkowego zjawiska kulturotwórczego i handlowego w skali Polski, a nawet Europy!
Lublin swoimi jarmarkami, zasłynął już w XV wieku. Niegdyś był głównym ośrodkiem handlu - dziś to miasto zdecydowanie turystyczno-akademickie.
Pierwszy Jarmark Jagielloński, miał miejsce w 1392 r. z nadania Władysława Jagiełły.
To zaledwie skromny wstęp - stoisko, na które natknęłam się tuż przy wejściu. Dalej było tylko lepiej...
Kogut o takim gabarycie, przyciągał uwagę turystów. Długo czekałam na moment, w którym nikt nie będzie pozował przy nim do fotografii.
Nie miałam pojęcia, że to kugut samobieżny ;-) i wkrótce przy dźwiękach kapeli, pomknie uliczkami starówki.
Jako pierwsze podziwiałam prace polskich atrystów:
Nastrojowe, magiczne obrazy pełne detali, bardzo podziałały na moją wyobraźnię. Żałuję, że mogłam oglądać je tak krótko, ale może kiedyś trafię na indywidualną wystawę...
A zaraz po sąsiedzku, takie energetyczne kolory.
Jarmark Jagielloński, to nie tylko sztuka, ale i rzemiosło - niekiedy także w randze sztuki :-)
Niesamowitym lalkom motankom - słowiańskim lalkom mocy - poświęciłam swego czasu obszerny wpis na drugim blogu. Na Jarmarku, ujrzałam przynajmniej kilkanaście stoisk z różnymi wariantami tych lalek.
Skromne zasoby finansowe, pozwoliły mi tylko na 1 zakup z tego fascynującego stoiska:
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz