I jeszcze kilka prac Pani Marianny Staśkiewicz, oraz parę migawek z dzisiejszego domu kurpiowskiego.
Święty kąt, w którym człowiek najsilniej spotyka się ze sferą sacrum - zgodnie z nazwą aranżowany w rogu izby; niegdyś vis a vis pieca:
Dziś pieca już nie ma, ale nie mogło zabraknąć palm i kwiatów z bibuły, robionych przez Panią Mariannę:
Byśki (leśne stworzonka), czyli dawne noworoczne pieczywo obrzędowem znane nie tylko na Kurpiach:
Motywy sakralne:
Polskie akcenty: Orzeł,
kury,
bociany w gnieździe.
Praca, która szczególnie mnie rozbawiła - zabójca i jego ofiara, oraz anioł pochylający się nad nimi, który próbuje odwieść od złego uczynku ;-)
Z jakim skutkiem? Tego się nigdy nie dowiemy. Cała trójka zastygła w oczekiwaniu...
Na zakończenie, pokażę Wam śliczności, jakie otrzymałam od Pani Marianny:
Tym razem zafascynował mnie fartuszek dużej lalki, fantastyczne koronki. :)
OdpowiedzUsuńChoć tyle już widziałam kurpiowskich koronek, to każda, za każdym razem, budzi mój niezmienny podziw i szacunek...
OdpowiedzUsuń