Tak 15 sierpnia świętowała stolica...
Kto nie dotarł na paradę wojskową minimum godzinę wcześniej, nie mógł liczyć na dobrą miejscówkę. Noooo, chyba że miał tyle samozaparcia, by wdrapać się na "Tojtojkę".
Pomyślałam o ptakach, które ujrzałam później w Łazienkach...
Jakie były ich wrażenia? Konkurencja???
Ten, co miał siłę oraz zapał, by przedrzeć się w tłumie i dotrzeć na dół, mógł, po odstaniu jednej z dwóch długich kolejek posmakować kultowej, żołnierskiej grochówki,
pomacać broń wszelaką,
zdobyć pamiątkowy plakat,
obejrzeć maszyny wojskowe i zwiedzić ich wnętrza,
sfotografować się z żołnierzami nie tylko rodzimymi,
mój Tatko od 2-3 lat ogląda to w tv
OdpowiedzUsuńwcześniej jeździł by osobiście czuć
tę atmosferę, zawsze potem wyglądałam
w relacjach Go z tłumu... :)
O, proszę... Teraz to ja jeżdżę z daleka ;-). Akurat, gdy impreza ma naprawdę fantastyczną oprawę wizualną.
OdpowiedzUsuńSkąd sentyment? Zapewne wynika on z faktu, że miałam o rzut beretem do Muzeum Wojska Polskiego. Plenerową ekspozycję podziwiałam już z wysokości wózeczka - Mama często mnie tam zabierała. A później była podstawówka, liceum, studia i czas po. Chodziłam tam sama ładować wewnętrzne akumulatory, ale też z najbliższymi mi Osobami - przyjaciółkami, adoratorami ;-)
PS. Ja często odnajduję siebie w tłumie na fotografiach i materiałach filmowych innych reporterów ;-D