piątek, 27 marca 2015

Skalarro i Kumma


Za oknem pierwsza w tym roku wiosenna burza, a u mnie pierwsze kolorowe zawieszki do toreb:


Zatęskniłam za tego rodzaju twórczością. Rzeźba bardzo mnie otworzyła na artystyczne działanie, ale jest twarda i ogromnie wymagająca, ponieważ muszę przez parę godzin siedzieć pochylona nad stołem, a to nie zawsze cieszy moje biedne gnaty ;-)
Zamarzył mi się powrót do mięciutkich zwierzątek, które mogę wykonywać tak od rana w loggi, jak i na kanapie. No i jest to jeden z tematów zajęć z rękodzieła, które prowadzę od niedawna...

SKALARRO:






KUMMA:







Ponieważ nie będzie mnie jakiś czas, chciałam już dziś życzyć wszystkim świętującym i nieświętującym żółtych kurczaczków i kolorowych jajek! ;-)


sobota, 21 marca 2015

Liść - patera i ważka


Oba przedmioty cieszą już oczy nowych właścicieli... Tak się składa, że więcej niż połowa moich ceramicznych wytworów zmienia dom, bo póki co, radość tworzenia jest dla mnie równoważna z radością dawania. Ale, że bliskich ludzi wokół nie mam zbyt wielu, z dużym prawdopodobieństwem, zacznę wreszcie gromadzić swoje plony - może z myślą o małej wystawie, a może ot tak sobie ;-)



Ważkę zrobiłam na prezent choinkowy ;-) lecz na skutek splotu różnych okoliczności, dom zmieniła dopiero kilka dni temu. I jak się okazało rzeźba ta, nie była łatwym wyzwaniem. Pierwotnie stworzyłam ważkę z rozłożonym skrzydłami, lecz błąd konstrukcyjny zniszczył dzieło. Druga ważka, w wersji mniej skomplikowanej, wygląda jak poniżej:




Niespodziankę sprawiło szkliwo, które niemal w całości spłynęło z tułowia. Po drugim poszkliwieniu, owad prezentuje się już całkiem znośnie:


Liść kapusty włoskiej, też powstawał z przygodami. Tworzyłam go z potwornym bólem żołądka, asekurowana przez koleżanki. Ale i tak nie udało się uniknąć wpadki. Zbyt mocno docisnęłam środek i po wypaleniu trzeba było ratować paterę klejem. Pękniecie nie zwiastowało chyba rozpadu, ale zawsze warto zabezpieczać przedmiot w takich wypadkach.







Najważniejsze, że oba prezenty się spodobały!
A to już kolejna ważka, po analizie starego błędu. Tym razem... dla mnie. Za tydzień okaże się, jak wyszła w kolorze:  


piątek, 13 marca 2015

Wiosenne ptaszyska


Ceramiczny i tekstylny. Jeden ewidentny kogut, drugi rajski ptak, bliżej niesprecyzowanej nacji. Bez wątpienia obaj są facetami. Obaj też wylecieli niedawno spod mojej ręki ;-)












środa, 11 marca 2015

Zestaw puszek na przyprawy - czyli coś z niczego


Wszystko zaczęło się wiele miesięcy temu. Nie miałam serca wyrzucać kolejnych puszek po indyjskiej kawie. Zgrabne, z dobrej blachy, z ładnym wieczkiem. Może na coś je wykorzystam?


A gdy zabrakło miejsca w szafce pod zlewem, nie zbierałam już następnych, ale nie wyrzuciłam odłożonych. Akurat zaczynałam zabawę z "dekupażem". Lecz po aktywnych kilku miesiącach, nasyciłam się tą techniką zdobniczą i zrobiłam sobie przerwę. Wreszcie puszki doczekały się innej weny. I tak, oskrobałam je kolejno, zazwyczaj do gołego. Tylko w niektórych przypadkach zostawiłam bardziej efektowne fragmenty z firmowego obrazka, lub tylko smugi.
Dalej to już klej, lakier bezbarwny jaki został mi po dekupażowych działaniach i wszystko, co tylko mi się ładnie komponowało. Co takiego? Uśmiechniecie się szeroko...

Puszki na paprykę słodką i zioła prowansalskie:

  

Egzotyczna na curry, zdobiona naklejkami do paznokci:


... i tył...



Ascetyczna na pieprz czarny:


I najbardziej zwariowana - na paprykę ostrą, tak ostrą, że może od niej zakręcić się w głowie ;-)



U mnie nawet zepsute lampki choinkowe mają swoje drugie życie ;-)

Zdobienie puszek, stało się też tematem moich zajęć z różnorodnego rękodzieła, jakie prowadzę w legionowskim Mok-u przy Targowej 65 w soboty od godz. 11. Serdecznie zapraszam!!!