Po miesięcznej nieobecności, wracam z łagodnym wątkiem o przemijaniu. Na dniach rocznica śmierci Mamy, nie pierwsza już, a dla mnie to wciąż życie przerwane - Jej, moje... Stoję.
Na dniach także, spotkanie promocyjne dotyczące mojej książki. Czas biegnie, zdarzenia następują. Uczestniczę, bo muszę.
Stwierdziłam też, że należy pokończyć zaczęte kiedyś rysunki, gdyż zero pożytku z takich kadrów, gdzie tam i siam, jakaś biała plama się mieni. Tu w środku, tam z brzegu. Usiadłam z poczuciem obowiązku i okazało się, że dałam radę doprowadzić do końca nawet to, czego nie musiałam ;-)
Tu już mój stary zabieg. Jeden kadr, dwa warianty kolorystyczne. Czy pastele, czy węgiel, czy tusz, lubię łączyć szarość rodem z fotografii, z nasyconą kolorami resztą. Przemijanie... W ten sposób je ujmuję.
Pierwsza wersja:
Druga wersja:
Refleksja ta towarzyszy mi także, gdy patrzę na chorą, znikającą Padlinkę, która tak cieszy się pierwszymi promieniami wiosny.
Komp wrócił z naprawy i póki co - wreszcie działa! Zaś ja tak smutno... Z przyczyn powyższych, lecz także z bardzo banalnego powodu. Ostatnio wciąż muszę konfrontować się z rożnymi osobami, które po prostu wymagają ode mnie uśmiechu, choćby nałożonego. A to czasem męczy bardziej niż praca w skwarze na ugorze.
Cóż, proza istnienia.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwięc ja tylko ze swoim usmiechem do Cię -
OdpowiedzUsuńmiło tutaj zajrzeć, z refleksją pod rękę :)))
pozdrawiam cieplutko - buziaki dla Kotki ♥
Ps.: Niestety, zapomniałam się wylogować, a moja mama nie zauważyła i dodała komentarz z mojego konta. Dlatego usunęłam tamten i wstawiłam z właściwego konta :)
....patrzę na chudziutką Padlinkę .... mojej kotki też jest coraz mniej , pod oczami pojawiły się siwe półksiężyce .... Oby mogły wygrzać się jeszcze do woli w opiekuńczych promieniach słonecznych ....
OdpowiedzUsuńWiesz, syjamy jaśnieją na pyszczkach, gdy się robi ciepło. Może wcześniej nie zwróciłaś na to uwagi? To, że zasycha jeszcze nie musi świadczyć o ostatecznym. (próba pocieszenia). Moja Padli ma 13 i pół roku i guz wielkości orzecha, więc niestety zbliża się nieuniknione, akurat w czasie, gdy mnie trudno będzie zrobić sobie przerwę w życiu. Ech.
OdpowiedzUsuń