Nie pamiętam lat świetności tego pseudo mebla. Krzesełko o dziecięcym rozmiarze, czyli w sam raz dla mnie, bytowało w piwnicy i na działce, później stało schowane w kącie pokoju jako podstawka pod kwiatek, następnie wylądowało w piwnicy nowego mieszkania, w loggi, znowu w piwnicy. Ot, smutne życie w ukryciu...
Lecz od pewnego czasu marzyło mi się wzięcie na rogi sztuki dekupażu. Nabyłam więc na Allegro za najtańszą cenę, zestawy papierów i serwetek. I jeszcze tego samego dnia, gdy listonosz wręczył mi kopertę, pobiegłam na dół po moje krzesełko.
Oto, co ujrzałam po wydobyciu mebelka na powierzchnię:
GRATA!
Wzięłam więc papier ścierny o drobnym ziarnie i szpachelkę:
Pierwsze koty za płoty. Całość przetarłam wilgotną szmatką i szmatką nasączoną benzyną ekstrakcyjną.
Co jednak zrobić z ubytkami? I na to znalazłam sposób. Wypełniłam szpachlówką sosnową.
Nazajutrz pomalowałam całość lakierobejcą. Trzeba uważać, aby nie nałożyć zbyt grubej warstwy. Niemniej, w takim upale, w jakim ja działałam, nawet oporne ciecze schną ekspresowo. Nie malowałam drugi raz.
Teraz wybór motywu. Osiołkowi w żłobie dano... Decyduję się i na serwetki i na grubszy od nich papier.
Część wydzieram, część wycinam. Pełna dowolność, bowiem debiutuję. Przekonam się, co wychodzi mi lepiej i jest łatwiejsze.
Samo wycięcie motywu roślinnego i małych motylków, zajęło mi półtorej godziny. Dla cierpliwych!
Krzesełko pomalowałam lakierem bezbarwnym do drewna i na tym nakleiłam elementy. Trzeba pamiętać, że zostawienie tylko wierzchniej warstwy serwetki daje efekt cienkiej naklejki, niemal malunku na drewnie, a więc ideał tego typu działań, ale jeśli chcemy uzyskać jasny motyw, warto zostawić minimum jedną środkową warstwę.
Serwetki wystarczyło pomalować po wyschnięciu jeszcze czterokrotnie, aby były zabezpieczone i idealnie współgrały z powierzchnią. Papier wymagał więcej maźnięć pędzlem.
W niektórych miejscach pokusiłam się dodatkowo o złocenia, aby uzyskać bardziej elegancki i romantyczny charakter. Jak na pierwszy raz - ujdzie :-) Artystyczna praca, zajęła mi blisko tydzień.
Super Ci wyszło to krzesełko! Kotki są zawsze w modzie ;)
OdpowiedzUsuńNo, tak kotki są zawsze u mnie bezkonkurencyjne :-) Ale lubię też motywy ptasie i kwiatowe. Oraz wszelkie "gotyki".
Usuńjestem-absolutnie-zachwycona ! znam tę udrękę wycinania drobnych elementów, bo kocham tworzyć kolaże - a w Twej artystycznej wizji urzeka mnie nie tylko temat oraz wykonanie - ale i to - że widać słoje mebelka, co kocham - więc : wielki ukłon !
OdpowiedzUsuńteraz lale mają konkurenta w sesjach, co?
Słoje moim zdaniem dodają autentyzmu, a że kocham naturę, staram się, by nawet w formach przetworzonych miała gdzieś swojego ducha.
UsuńDziękuję Wam serdecznie za odwiedziny :-)
słoje to ważny aspekt mej ulubionej sosny - z tego względu nie pomalowałam swych ukochanych mebli z odzysku - znaczy się, nie przemalowałam, a dłuuugo chodziło za mną wyraziste ecru...
Usuńmebelków koleżanki z płyty już tak nie żałowałam i oddałam się machaniu pędzlem (tak się rozpędziłam, że machnęłam owalny duży stół, 2 komody, szafę ubraniową a jej 2 maluchy jeszcze pomagały mi z malutkim mini pod-telewizornikiem - a żeby było kompletto - dałam od się tryptyk z bzami w kolorystyce lawendowego salonu - a w przedpokoju trzasnęłam na różowo pawlacz i jakoś z rozpędu wejście do salonu okoliłam fioletowym bluszczem a ściankę przy sypialni maluchów okrasiłam mnóstwem roślinności) co by nie powiedzieć - lubię to i już ;D
Czyli - bajkowa scenografia :-) Podziwiam inwencję.
Usuńbajki to ja namiętnie i wciąż... i z latoroślą i niczym samotna wilczyca... a koleżance Matce-Polce na jakieś 3-4 lata bajania wystarczy, jak mniemam...
Usuń