Kiedyś krajobraz materialny naszej codzienności: walkman, radio Unitra,
telefon z tarczą numerową, ale też przedwojenne karty, czy żelazko z duszą.
Podróż w czasie przez mody i style. Teraz nareszcie dwa razy w miesiącu.
Kto jeszcze pamięta lata triumfu jedynego na rynku młodzieżowego miesięcznika o zachodnim charakterze "Popcorn" i ówczesne gwiazdy: Michaela Jacksona oraz jego siostrę Janet, zajmujące czołówki wszystkich list przebojów?...
Pchle targi, które pamiętam z wielu
dzielnic warszawskich, zaczęły znikać już w okresie moich studiów. Z
przestrzeni miejskiej, przeniosły się na Allegro ,
a wraz z nimi cały społeczny kontekst. Chyba tylko cud trzyma przy życiu
targowisko staroci na Kole. Nie cud za to, ale szczera potrzeba mieszkańców
Legionowa, pozwoliła narodzić się Rupieciarni.
Bo na szczęście nie wszystko da
się przenieść do Internetu, nawet jeśli w teorii, wszystko tam kupimy i
sprzedamy. Lecz nie odtworzymy atmosfery, nie wymienimy się z drugą osobą
własnymi wspomnieniami. W epoce zaniku koleżeńskich więzi, takie miejsce jak
pchli targ, przypomina rezerwat na pustyni bezdusznych supermarketów i sklepów
samoobsługowych. Stanowi uzupełnienie banalnego sam na sam w domu z
telewizorem.
Stoliki, koce, folie, a na nich
książki, ubrania i tysiące przedmiotów, które być może nadal leżałyby w
piwnicach, albo z braku pomysłu, wylądowały w altanie śmietnikowej. W
Rupieciarni otrzymują swoją drugą szansę. Korzysta na tym środowisko naturalne,
korzysta człowiek.
Nawet jeżeli nie jesteśmy potencjalnym sprzedawcą czy klientem, warto
przyjść w niedzielę rano, by uśmiechnąć się do tak abstrakcyjnych przedmiotów
jak spalarka do igieł, czy przypomnieć sobie widok kubków z baru mlecznego lub
zdobyczy techniki sprzed kilkudziesięciu lat.
To jednak przede wszystkim gratka
dla tych, którzy autentycznie chcą coś sprzedać albo kupić, lecz nie posiadają
komputera. A nuż uda się znaleźć coś, co kiedyś było u nas w domu i bardzo za
tym tęsknimy?
Ciemnoskóra dama z plastiku, odkąd pamiętam, aż do obecnych czasów - wisiała u mojej Babci na ścianie. Przywieziona, zanim pojawiłam się na świecie, z kraju równie egzotycznego, choć w innym kierunku niż mogłoby się zdawać (ZSRR) ogromnie działała na moją dziecięcą wyobraźnię. Nigdy w żadnym innym domu, nie widziałam czegoś takiego, tym większe zaskoczenie przeżyłam widząc jej bliźniaczkę na legionowskim targowisku :-)
A to już moje łupy - oryginalne ciuchy...
(bluza, jak widać spodobała się Padlince ;-)
... i książki - znakomite, wojenne opowiadania oraz lektura znacznie bardziej rozrywkowa:
RUPIECIARNIA jest otwarta dla każdego od wczesnych godzin porannych do 14. w pierwszą i ostatnią (od niedawna) niedzielę każdego miesiąca.
Jak ja bym chciała jakikolwiek pchli targ w pobliżu!
OdpowiedzUsuńNasz podobno powstał dzięki inicjatywie jednej z mieszkanek, która wrzuciła pomysł do skrzyneczki w Ratuszu. Prawda, czy chwytliwa opowieść?... Fakt, faktem, "pchła" jest, a duża popularność tego miejsca, sprawiła, że funkcjonuje już 2 razy w miesiącu. Może i Ty wyjdź z podobną inicjatywą?
OdpowiedzUsuń