piątek, 1 lutego 2013

OD GRATA DO EKSPONATA. Moje renowacyjne FOTOSTORY. 100 - letnia szafa w rok. Odc. 13 - 17

Archiwum renowatorskie:
Odc.: 13 - 17

Kolejne wiosenne działania nad szafą, można sprowadzić do dwóch słów:
- opalanie
- skrobanie

I tak przez kilka dni...


Co chwilę muszę przykładać drewniany patyczek do powierzchni szafy, bo płomień zamiera szybko. Farba bulgocze, skwierczy. Kij dymi. Wietrzę na przestrzał, a i tak podciągam z gorąca rękawy. Jednak nie ta część jest najgorsza, ale skrobanie. Farba jest twarda, ostra, bezlitośnie kłuje ciało. Szybko wpadam więc na pomysł, równie archaiczny, co sposób usuwania farby, jak ochronić oczy. No, przecież z zamkniętymi nie bardzo da się skrobać!
Wybieram dość rzadko tkaną arafatkę, żeby mieć jakiś nawid i narzucam ją na głowę. O, teraz bez porównania lepiej. Przynajmniej do momentu, w którym się nie spocę i nie poczuję, że brak mi powietrza. Zdegustowana, wyczerpana, unoszę arabską zasłonę: no, czy mnie pogięło? Tak się nie da!

W kolejnych dniach, usuwam farbę już na gorąco. Lepi się do szpachli, ciągnie, ale odchodzi dużymi płatami. Obie ręce mam na raz zajęte, zatem zdjęć z tej operacji brak :-)
W jednej trzymam płonący kijek, w drugiej szpachelkę...
Niemal oczyszczam drugi bok szafy, gdy moje działania, przerywa pojawienie się w domu tego...


Akurat uparło się, by zasiedlić przestrzeń pod szafą w pierwszych dniach swojego pobytu u mnie.





Ufff! Jaka miła przerwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz