Traf chciał, że wczoraj w pośpiechu i półmroku (w końcu mamy drugą połowę listopada i w porze obiadowej jest już zwyczajnie ciemno!), włożyłam rękę do patelni... ;-) Przez najbliższe dni, pewnie jeszcze będę to czuła, zatem przewiduję krótką przerwę w rękodziele. Jedną dłonią ani szyć, ani rzeźbić - nie da się rady, po prostu! Optymizm schowajmy do kieszeni... Pokażę Wam za to, zmuszona bolesną okolicznością, odrobinę zaległości. Tym razem z dziedziny rysunku, z którym od czasu książki mam bardzo mało do czynienia. Tak wygląda moja epizodyczna działalność w ogólnopolskim miesięczniku "Charaktery". Nie wykluczam, że w grudniu będzie kontynuacja, ale wiecie jak to jest. W XXI wieku nic od nas samych nie zależy, za to wszytko od naszego szefa ;-). Komunał: "Jesteś kowalem własnego losu", dawno już odpłynął do lamusa... Nareszcie nie mąci niepotrzebnie w naiwnych głowach ;-)
Poniższa ilustracja do felietonu Haliny Bortnowskiej, ukazała się we wrześniu, w cyfrowym wydaniu "Charakterów". W dobie ostatnich wydarzeń we Francji, całość nabiera dodatkowego znaczenia.
Halina Bortnowska
HEJT
Posiadamy pewną szczególną broń do walki przeciw mowie
nienawiści: to wiersz Szymborskiej, który jest pamięciowym portretem istoty
nienawiści.
„Spójrzcie, jak wciąż sprawna,
Jak dobrze się trzyma
w naszym stuleciu nienawiść.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to łatwe dla niej – skoczyć, dopaść. (…)” (fragment
wiersza „NIENAWIŚĆ” W. Szymborskiej)
Portret jest wspaniały, doskonale czytelny, ale wskazuje
tylko jeden typ inspiracji złej mowy. Nienawiść jest w tym wierszu
upostaciowiona jako istota podporządkowana swemu pragnieniu zadawania ciosów,
dziewczyna – terrorystka w mundurze lub okryta burką jak zakonnica habitem,
cała wewnątrz skoncentrowana na swym strasznym, samobójczym zadaniu. Nie
zdradza, kim jest, aż nadejdzie ta chwila.
W moim szkicu pojawiła się burka. Rozumiem, że ten strój
dziś budzi nieufność, a przecież nie jest on urzędowym przebraniem nienawiści.
Burka może oznaczać rezerwę w kontaktach ze światem, strzeżenie własnej
godności, troskę o skupienie . Źle jeśli to wszystko od razu budzi nienawistne
podejrzenia.
Szukając angielskiego odpowiednika tytułu wiersza
Szymborskiej wybrałam ”Hatred”. To słowo podobne do imienia – „Hatred” jak
„Mildred” czy „Harriet” sugeruje nienawiść potężną i sprawną jak strzała na
cięciwie łuku.
Tego typu nienawiść też pewnie ma swoją mowę, ale zwykle
milczy i uderza z zasadzki. W jej polskim imieniu tkwi sens – tak go odgaduję,
choć tej swojej interpretacji nie potrafię uzasadnić.
Tak sobie przypuszczam, że „nawidzić” kogoś, to go chętnie i
z radością widywać, lubić, przyjmować, wręcz kochać. Coś groźnego dzieje się,
gdy partykuła „nie” sygnalizująca zaprzeczenie przyrasta do „nawidzić”
(trwale). „Nienawidzić” to z całą siłą odrzucać, skreślać, nie tolerować, nie
znosić obecności. Nie trudno wyobrazić sobie mowę, która z tym harmonizuje.
Może to być krzyk albo jadowity syk.
***
Ostatnio coraz częściej spotykam się z innym nazwaniem
negacji bliźniego. Coś dla profesora Bralczyka – nie wiem, czy to już odkrył.
„HEJT”, „HEJTOWAĆ”, „HEJTERZY” (albo może „HEJCIARZE”).
Angielskie słowo służy polszczyźnie w postaci wyostrzonego kołka.
Potrzebujemy obok nienawiści jeszcze innego nazwania. Użycie
słowa „Hejt” – ściśle biorąc utworzenie go na angielskim korzeniu dla potrzeb
porozumienia w języku polskim jest już faktem.
Hejt nie sięga po burkę. Wdziewa poplamiony
fartuch rzeźnicki na śmierdzącą potem koszulę. Nie umie naciągać łuku. W
przeciwników ciska pacynami błota i odchodów, charczy, pluje i rzyga. Jego mowa
nie jest artykułowana, to bełkot. Słuchanie odgłosów, które Hejt wydaje jest czynnością przykrą i poniżającą także wtedy, gdy
komunikowane są w wersji cyfrowej.
Piszę ten tekst, bo chcę wzbudzić w Tobie obrzydzenie, które
warto odczuwać w kontakcie z produktami Hejta. Jeśli potraficie, postarajcie
się przyprawić obrzydzenie politowaniem.
A tu już całkiem inna tematyka...
Przeczytałam tekst Anny Miller i zaproponowałam 4 warianty graficznego przedstawienia tematu. Wybrano poniższy, z czego bardzo się cieszę, bo miałam wielką chęć wykonać właśnie ten ... I jak efekt?
Jaka szkoda, że niewielu młodych ludzi przeczyta tekst Haliny Bortnowskiej. Bo skoro ja spotykam się pierwszy raz z tym czasopismem, to pewnie moi uczniowie nigdy o nim nie słyszeli. A warto by było dotrzeć z tym tekstem do każdego gimnazjum, a nawet podstawówki. Bo problem Hejtu jest znany powszechnie i uprawiają go już dzieciaki, co jest przerażające. A jeszcze bardziej to, że uważają go one za "fajną zabawę", zamiast "Stary niedźwiedź mocno śpi", bawią się w "Dokop koledze".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ręka szybko wyzdrowieje i wrócisz do ręcznych dzieł, i że będą Ci się trafiać przyjemniejsze tematy do ilustrowania. Pozdrowionka.
Powiem Ci, że ja nie mam nic przeciwko trudnym tematom, ich ilustrowaniu, czy opisowi, bowiem, ktoś musi się tym zajmować ;-)
OdpowiedzUsuńAle ubolewam każdego dnia nad agresją i zanikiem zasad. Przykład idzie z góry. Politycy obrzucają się błotem, postępują nieuczciwie, epatują zepsuciem moralnym, piętrzą wokół siebie afery i... nic. Zero konsekwencji! Patrzą na to inni - podwładni, znajomi, sąsiedzi i... naśladują. A oni mają swoje dzieci. Które też patrzą...
Proste?
PS. "Charaktery" ukazują się już blisko 20 lat, ale fakt - to mało znany tytuł, jak większość ambitnych, prasowych projektów. Istotnie, powinien być prenumerowany przez szkolne biblioteki. Teksty są klarowne, a o ich pożyteczności chyba nie trzeba przekonywać ;-), tym bardziej, że publiczna TV nie pełni już żadnej roli edukacyjnej.
ilustracja z podwójną osobą, wyczesującą z siebie mowę
OdpowiedzUsuńnienawiści - genialna! nieraz skupiam się na ilustracjach
równolegle do artykułu, sama niejednokrotnie również w
swej głowie wyobrażając sobie inną wersję obrazku :)))
trafna, poruszająca ilustracja to majstersztyk - Twoich
wizji chciałabym oglądać więcej - więc życzę Ci dalszej
współpracy z tym miesięcznikiem, do którego sama też
chętnie sięgam od lat... :)))
pracowałam w różnych bibliotekach - publicznych, szkolnych
(zarówno podstawowa jak i 2 wyższe) i zawsze tam "Charaktery"
były - inna sprawa, iż w podstawówce to bibiliotekarka miała
niebagatelny wpływ na to, co znalazło się przed oczyma ucznia :)
O, i ja pamiętam takie kochane panie bibliotekarki, które delikatną sugestią pokazywały człowiekowi jakże inspirujące drogi!
OdpowiedzUsuńTwoje słowa są dla mnie bardzo cenne. Gorąco Ci za nie dziękuję!
Ilustracja to me powołanie w takim samym stopniu jak tekst. "Charaktery" są jedną z nielicznych współczesnych, papierowych publikacji, gdzie stosuje się jeszcze formę grafiki. Ale większość mnie nie zwalała nawet w tym czasie, gdy mi się nie śniło istnienie na ichniejszych łamach ;-). Też w umyśle tworzyłam alternatywne wersje ;-)
Pamiętam, jak rozmawiałyśmy kiedyś o "Fantastyce", zwłaszcza tej dawnej, z lat '90. Tam obraz niejednokrotnie był majstersztykiem sam w sobie. Na studiach straciłam zainteresowanie dla tego miesięcznika. Ponownie sięgnęłam doń w roku 2009. I na tym skończyłam. Nawiasem mówiąc, wolałam "National Geographic" i periodyki historyczne, (bo i "Film" już nie był tym samym, co kiedyś)...
czasami grafiki w Wysokich Obcasach
Usuńteż trafiają bardzo w me czułe rejony -
choć niekoniecznie artystycznie, ile
niemalże podprogowo ;P
Oj, ile już lat nie miałam w ręku Wysokich Obcasów...
OdpowiedzUsuń