wtorek, 21 kwietnia 2015
Koniki morskie.
Pławikoniki (ryby z gatunku Hippocampus) nie dywagują, czy lepiej jest mówić "urlop ojcowski", czy "tacierzyński". Przywykły do tego, że samica składa jaja w obrębie jamy brzusznej samca, gdzie następuje ich zapłodnienie i rozwój. Złożenie ikry, to jedyny wkład babki w rozmnażanie. Tata zajmuje się całą resztą. Niech mi tylko ktoś powie, że w przyrodzie nie ma sprawiedliwości ;-). Ciąża samczyka trwa w zależności od gatunku od dwóch do ośmiu tygodni. Dzieciaki są miniaturową kopią rodziców i jak wszystkie młode, mają ogromny apetyt. Żywią się planktonem. Te największe, osiągające przeszło 30 cm, żyją nawet 5 lat. Marzy mi się taka nieziemska ryba w akwarium, ale chyba nie zaryzykuję tak trudniej hodowli. Zresztą wiele rodzajów konika jest zagrożonych wymarciem. Nie powinnam dokładać swojej cegiełki...
Koniki morskie fascynowały mnie od dziecka. Ich niesamowity kształt, czepny jak u małpki ogonek - działały na wyobraźnię i wzruszały. Nic dziwnego, że je szkicowałam, formowałam w masie solnej, a ostatnio też wyrzeźbiłam kilka sztuk z gliny. Ale także tworzyłam z materiału w rożnych formatach. Od tych całkiem dużych, mogących posłużyć jako realistyczna dekoracja w oknie, czy przy futrynie (zajrzyjcie do starych wpisów w dziale "tkanina") do miniaturek będących zawieszkami do telefonów komórkowych lub kluczy.
Wróciłam do maleńkich koników, które szyję rano siedząc w loggi z moją gasnącą kotką. Trzyma się chora Padlinka tego mizernego, bolesnego życia, a ja patrzę z rozpaczą i bezradnością, jak znika mi kolejny, ukochany byt...
Jej adoptowana córa - Recydywa, udaje, że wszystko jest OK, ale kto zna koty wie, że depresja przychodzi później i trudno taką kocinę po stracie, postawić na 4 łapy. Dużo trudniej, niż człeka. Choć i człek ma swój próg wytrzymałości...
Jak Wam się podobają koniki? Jeśli chcecie takiego np. na upominek, to zapraszam na Allegro, albo dajcie znak mailem :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
szkoda Padlinki, oj szkoda...
OdpowiedzUsuńa materiał na pławikoniki dobrałaś cudny -
jakby wodą i wodorostami się mieniący
w nagłębszych odmętach oceanicznego bytu :)
Leży biedna za moimi plecami, z tym mądrym pyszczkiem i wychudzonym ciałkiem. Choć z ulgą odetchnę, gdy wreszcie przestanie cierpieć. Zacznę cierpieć ja. Ech.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś o tych konikach. Pamiętaj, zawsze możesz załapać się na własny egzemplarz. Jeden powędruje w najbliższych dniach do mej najlepszej koleżanki. Jeszcze o tym nie wie ;-)