Jeśli ktoś jest zafascynowany polskim rękodziełem ludowym, chce podglądać archaiczne techniki wytwórcze, a przy tym poczuć rytmy dawnej folkowej muzyki, musi koniecznie pojawić się pod koniec czerwca w Kazimierzu Dolnym. To właśnie w ostatni weekend tego miesiąca, organizowany jest doroczny Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych, połączony z Ogólnopolskimi Targami Sztuki Ludowej. I choć w ostatniej dekadzie, imprezy tego rodzaju nie należą już do wyjątków, ogrom naszej polskiej, wewnętrznej różnorodności kulturowej wyeksponowany na Rynku, robi wielkie wrażenie. Dodatkowo, gdy przedsięwzięcie zorganizowane jest z takim rozmachem i w tak malowniczej przestrzeni - grzech nie skorzystać!
Uprzedzam, że pokoje należy rezerwować ze znacznym wyprzedzeniem: półtora miesiąca wcześniej, nie stanowi przesady. Lepiej dmuchać na zimne, bo frekwencja turystyczna jest zawsze wysoka.
I nie ma co się dziwić. Choć to tylko trzy dni (Festiwal zaczyna się obowiązkowo w piątek), ale jak pojemne: podróż w czasie przez całą Polskę, wizyta w muzeum etnograficznym, wiejska zabawa i targowisko w jednym. To lepsze niż każde warsztaty z muzykologii i wykłady z kulturoznawstwa. Jednym słowem: folkowa uczta nad Wisłą!
Mnogość technik i materiałów. A tematy? Jak widać. Przyroda i człowiek w jej centrum. Codzienność i duchowość, tak ważna dla polskiej tradycji. Odwieczne motywy wykorzystywane i interpretowane przez kolejne pokolenia ludowych twórców. Każde dzieło obdarzone własną duszą, wlaną weń przez jego autora. Niejednokrotnie również, będące odbiciem fizycznego podobieństwa.
Pełny portfel koniecznie(!), bo ceny wielokrotnie niższe niż te w poczciwej Cepelii. A do tego jaki wybór! Osiołkowi w żłobie dano...
I w przeciwieństwie do Cepelii - mamy rzadką możliwość spotkania z autorem i porozmawiania o inspiracji i natchnieniu. W trakcie takich rozmów, miałam wrażenie jakbym mimowolnie uczestniczyła w procesie twórczym. Nagle trzymana w dłoni rzeźba, odkrywa przede mną niewidoczne wcześniej wnętrze, a frywolitki zaczynają szeptać swoje koronkowe tajemnice.
Można nie tylko posłuchać, ale i popatrzeć, jak powstają te przedmioty. Stać się świadkiem tworzenia...
A wszystko to przy porywających rytmach energetycznej, słowiańskiej muzyki.
I nawet deszcz nie studzi temperamentu śpiewaków. Choć ławki widowni pustoszeją na chwilę, muzyka nie milknie.
Kazimierskie, festiwalowe kontrasty zachwycają. Tradycja i współczesność, obserwacja i uczestnictwo - tu granice są tak płynne, jak nurt pobliskiej Wisły.
A różnorodność typów ludzkich, inspirująca!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz