środa, 29 czerwca 2016

Matsuri - Piknik z Kulturą Japońską. Część 3.


Byłam tak zajęta, że mimo szczerych chęci, nie mogłam niestety wcześniej przedstawić Wam ostatniego odcinka mojej relacji z Matsuri. A poświęcę go w głównej mierze bardzo bogatemu wątkowi, czyli kuchni japońskiej! Owej różnorodności zabrakło mi nieco na samym Pikniku, choć stoisk kulinarnych było sporo. Niestety dublowały swoje atrakcje, skomponowane zapewne pod gust przeciętnego odbiorcy. 
Lecz ten, co choć ciut przez moment  interesował się specyfiką kulinarną Kraju Kwitnącej Wiśni wie, że ta kuchnia znacznie wychodzi poza zakres sushi, które nie powiem – lubię i na samej imprezie zakupiłam pyszne w przystępnej cenie…
Japonia ma do zaoferowania łasuchom ryż, ryby, owoce morza, warzywa, ciekawe słodycze i oczywiście zieloną herbatę, która jest podstawą nie tylko kultowego napoju. Rodzaje japońskich dań, dzielimy według różnych kryteriów… m.in.: sposobu przyrządzania.
Spożywcze stoiska na Matsuri były oblegane, a kolejki skutecznie blokowały apetyt.






Gdzie mogliśmy, tam wcisnęliśmy się na maleńki, darmowy poczęstunek. Szkoda, że tak niewiele było do gratisowego zdegustowania, choć jedna miła pani widząc jak z rozpaczą patrzymy na monstrualny ogon do kuleczek z ośmiornicą, użyczyła nam cosik na spróbowanie ;-)


A to już wariant podwójny potrawy, której nazwa ekspresowo wypadła mi z głowy. Wzbudziłam ogromne zaskoczenie gdy poprosiłam o wersję… wegetariańską.


Mięsna:


Bezmięsna:


Ciekawym doświadczeniem było też spróbowanie ciasta na bazie zielonej herbaty. W smaku jeśli już można go do czegoś porównać, najbardziej przypominało nasz piaskowiec.
O samej ceremonii parzenia herbaty, w której miałam zaszczyt i przyjemność uczestniczyć, napisałam TUTAJ: simran4.blogspot.com


Żal, że różne rodzaje herbat, miały niestety zbyt wysokie (i to nie tylko dla mnie) ceny...


Po raz pierwszy spróbowałam też sake. Miałam błędne przekonanie, że jest ryżową wódką. W istocie to mocne wino (od 14 do 20%). Degustowaliśmy też z radością (hmm, nie było limitu;-)) piwo japońskie, o którym mogę powiedzieć, że jest bardzo orzeźwiające, zwłaszcza wobec upału, jaki panował tamtego dnia. Ale mnie ze wszystkich tych napojów wyskokowych najbardziej posmakowało słodkie i delikatne wino śliwkowe! Do tej pory na bazie śliwek znałam tylko hardcore’ową śliwowicę.
       



Piknik zakończyło ogłoszenie wyników konkursu na Miss Yukaty - pisałam o tym TUTAJ: http://simran1pl.blogspot.com/2016/06/migawki-z-matsuri.html


Oraz ekstatyczny koncert gry na bębnach taiko w wykonaniu SAMURAI DRUM IKKI. To energetyczne przeżycie dało mi siłę i wyzwoliło z labiryntu zmęczonej duszy coś bardzo pozytywnego!





Szkoda, że na następną tak bogatą imprezę tematyczną, poczekamy rok...  


niedziela, 19 czerwca 2016

Matsuri - Piknik z Kulturą Japońską. Część 2


Na piętrze hali odbywały się równie ciekawe imprezy, ale uczestnictwo w nich, czy choćby niedługa obserwacja zakrawały na prawie sportowy wyczyn. Było tak gorąco, a co gorsza duszno, że mimo wielkich chęci nie napatrzyłam się na warsztaty misternych wycinanek. O ile origami zna już chyba każdy z nas, o tyle podglądanie tworzenia takich papierowych form (kiri - e) z użyciem noża, to już rzadka okazja:


Mam nadzieję, że podobna mi się jeszcze trafi...

2 lata temu, podczas Warszawskich Targów Książki, miałam możliwość poprosić o wykaligrafowanie swojego imienia po chińsku:


Czerwony arkusz oprawiony w czarne ramki wisi w mojej pracowni.
Dołączę do niego zapewne i wersję japońską.


Widzicie jak się różnią?



Także na piętrze, Polskie Stowarzyszenie Miecza Japońskiego, organizowało coś w rodzaju konkursu, dla nazwijmy to... cierpliwych i szczęściarzy. 



Co trzeba było zrobić? Na dobrą sprawę nic wielkiego: Napisać na karteczce swoje imię i nazwisko, a pod spodem e-mail. A następnie o pełnej godzinie wrócić na dane stoisko i czekać aż się zostanie wylosowanym. Wywołany farciarz, recytował swój adres w ramach weryfikacji i otrzymywał upominek. Wpisywać się i meldować co godzinę, można było do końca trwania Pikniku. W moim przypadku, o cudzie (!) sprawdziła się reguła do 3 razy sztuka! :-D
Wytrwałość popłaca!




Wielkie wrażenie wywarły na mnie samurajskie zbroje. Choć autentycznie groźne, przypominające owadzi pancerz, to jednak piękne z tą ilością strojnych dodatków. Z dzisiejszego punktu widzenia to prawdziwe dzieła sztuki modowej!


  Żałowałam, że przez tę duchotę nie znalazłam w siły, by zadać kilka pytań na temat szczegółów stroju feudalnego rycerza....
A tu już mini galeria drobiazgów, które można było otrzymać całkiem gratis jako upominki rozdawane na jednym ze stoisk. Oprócz firmowych cukierków,



trafiły nam się takie niesamowite magnesy na lodówkę, oraz papierowe zakładki do książki. Tych ostatnich był szeroki wybór. "Kokeshki" różniły się nie tylko kolorami ubioru, ale i fryzurami, co zauważył kolega (kolejny przykład na to, że faceci są bardziej spostrzegawczy od kobiet nawet w podwójnej sile liczebnej? ;-) Wstyd!) 
  








Nadspodziewanie porwał mnie wykład o tradycyjnym łucznictwie japońskim: kyudo. Marzyło mi się dotarcie w minionym tygodniu na podobną prezentację w stolicy w jednym z domów kultury, ale życie rozpisało trochę inny plan działania...


A, że jestem zmęczona po dzisiejszej nocy w pracowni ceramicznej, na zakończenie tej barwnej relacji, zapraszam w następnym odcinku :-) 

sobota, 11 czerwca 2016

Matsuri - Piknik z Kulturą Japońską. Część 1.


Ubiegła sobota dostarczyła mi takiej eksplozji pozytywnych przeżyć oraz barwnych wrażeń, że z góry, niniejszy fotoreportaż postanowiłam podzielić zarówno na części, jak i na działy korelujące z moimi różnymi blogami...
Konkursy, pokazy m.in. sztuk walki, czy kaligrafii, liczne prezentacje, koncerty, degustacje potraw i trunków - tak wyglądał 4 czerwca b.r. na warszawskim Torwarze.


"Piknik Japoński" pod hasłem: "Japonia, bawmy się razem", był fantastyczną, dopracowaną imprezą dla miłośników Kraju Kwitnącej Wiśni. Ale słowo "zabawa" miało czasem poważniejszy wymiar. Konkurs wiedzy o Japonii tak mnie wystraszył, że choć przyjaciele odważnie stanęli do zawodów, ja speszyłam się i wolałam tylko słuchać odpowiedzi innych śmiałków, lub ... ciszy ;-). Pytania były 3. Człowiek nie wiedział, czy wylosuje imię bohatera anime, którego nie było w Polsce, (a może takiego oczywistego, znanego przez każdego fana gatunku), czy autora powieści. A nuż coś z hardcore'owej historii? "Jak się nazywał pierwszy Cesarz Japonii"? (Kamuyamato Iwarehiko no Mikoto) Można podać imię cesarskie. (Jimmu). Dla zainteresowanych datami: 660 p.n.e. - 585 p.n.e. Ups!


Przeraziłam się, że jak wylosuję 3 pytania w tym stylu, to nie odpowiem na żadne. Owszem, dla tak ciężkich przypadków przewidziano nagrodę pocieszenia: dowolną, mangową przypinkę! Ale honor okazał się ważniejszy, niż chęć posiadania sympatycznego gadżetu! Nagrodą główną za 3 pełne odpowiedzi była kanapka ryżowa do wyboru.



Wywalczony smakołyk, skonsumowaliśmy z namaszczeniem, dzieląc go solidarnie na 3 części:




(zielone, to oczywiście arkusze nori, czyli sprasowane wodorosty)


Wolałam zabawę w stylu: wypełnij ankietę, nawet jeśli nigdy nie byłaś w Japonii ;-). Do wyboru upominek - ciasteczko lub mydełko. Zgarnęłam to drugie:



Spontaniczna atmosfera przedsięwzięcia i zaangażowani w kulturoznawczy profil uczestnicy, zachwycili mnie na równi z programem imprezy!









Filigranowe ikebany, zdołałam obejrzeć tylko pobieżnie:




Jaka szkoda, że tyle fajnych rzeczy odbywało się symultanicznie. Nie mając umiejętności i narzędzi Hermiony Granger, musiałam co i rusz dokonywać wyboru ;-) Sporo czasu pochłonęło nam nabycie jedzenia. Wytrwanie w monstrualnej kolejce, było prawie równie trudne, co wygranie głównej nagrody w konkursie wiedzy o Japonii...    


Jednak najdłuższą kolejką, a przynajmniej najwolniej posuwającą się, była ta do kimona. Kobiety i dziewczęta stały cierpliwie kilka godzin, by móc przymierzyć ów bajeczny strój. A później brały udział w krótkiej sesji na tle kwitnących drzew:






Cóż, za rok przyjadę chyba tylko po to, by ustawić się w tej kolejce ;-D

CDN...