niedziela, 19 czerwca 2016

Matsuri - Piknik z Kulturą Japońską. Część 2


Na piętrze hali odbywały się równie ciekawe imprezy, ale uczestnictwo w nich, czy choćby niedługa obserwacja zakrawały na prawie sportowy wyczyn. Było tak gorąco, a co gorsza duszno, że mimo wielkich chęci nie napatrzyłam się na warsztaty misternych wycinanek. O ile origami zna już chyba każdy z nas, o tyle podglądanie tworzenia takich papierowych form (kiri - e) z użyciem noża, to już rzadka okazja:


Mam nadzieję, że podobna mi się jeszcze trafi...

2 lata temu, podczas Warszawskich Targów Książki, miałam możliwość poprosić o wykaligrafowanie swojego imienia po chińsku:


Czerwony arkusz oprawiony w czarne ramki wisi w mojej pracowni.
Dołączę do niego zapewne i wersję japońską.


Widzicie jak się różnią?



Także na piętrze, Polskie Stowarzyszenie Miecza Japońskiego, organizowało coś w rodzaju konkursu, dla nazwijmy to... cierpliwych i szczęściarzy. 



Co trzeba było zrobić? Na dobrą sprawę nic wielkiego: Napisać na karteczce swoje imię i nazwisko, a pod spodem e-mail. A następnie o pełnej godzinie wrócić na dane stoisko i czekać aż się zostanie wylosowanym. Wywołany farciarz, recytował swój adres w ramach weryfikacji i otrzymywał upominek. Wpisywać się i meldować co godzinę, można było do końca trwania Pikniku. W moim przypadku, o cudzie (!) sprawdziła się reguła do 3 razy sztuka! :-D
Wytrwałość popłaca!




Wielkie wrażenie wywarły na mnie samurajskie zbroje. Choć autentycznie groźne, przypominające owadzi pancerz, to jednak piękne z tą ilością strojnych dodatków. Z dzisiejszego punktu widzenia to prawdziwe dzieła sztuki modowej!


  Żałowałam, że przez tę duchotę nie znalazłam w siły, by zadać kilka pytań na temat szczegółów stroju feudalnego rycerza....
A tu już mini galeria drobiazgów, które można było otrzymać całkiem gratis jako upominki rozdawane na jednym ze stoisk. Oprócz firmowych cukierków,



trafiły nam się takie niesamowite magnesy na lodówkę, oraz papierowe zakładki do książki. Tych ostatnich był szeroki wybór. "Kokeshki" różniły się nie tylko kolorami ubioru, ale i fryzurami, co zauważył kolega (kolejny przykład na to, że faceci są bardziej spostrzegawczy od kobiet nawet w podwójnej sile liczebnej? ;-) Wstyd!) 
  








Nadspodziewanie porwał mnie wykład o tradycyjnym łucznictwie japońskim: kyudo. Marzyło mi się dotarcie w minionym tygodniu na podobną prezentację w stolicy w jednym z domów kultury, ale życie rozpisało trochę inny plan działania...


A, że jestem zmęczona po dzisiejszej nocy w pracowni ceramicznej, na zakończenie tej barwnej relacji, zapraszam w następnym odcinku :-) 

8 komentarzy:

  1. Śliczny kubeczek. Magnesiki też bardzo przypadły mi do gustu. Wam to w stolicy fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja do tej stolicy, to mam od siebie kawał drogi komunikacją miejską ;-)
      Bardzo się cieszę z tych upominków. Cenię rzeczy oryginalne i okazjonalne.

      Usuń
  2. Jakoś mi umknęła ta ciekawa impreza. Pewnie przez te wszystkie moje wyjazdy. Gratuluję udziału w takim fajnym wydarzeniu i wygranych. Dzięki za zdjęcia.
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, chyba bym się z Tobą zamieniła na te wyjazdy, które oglądałam na Twoich zdjęciach. Moja ostatnia długa podroż miała miejsce... 9 lat temu. To chyba równowaga dla częstych podróży w dzieciństwie ;-)
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  3. Ojej! Taki magnesik na lodówkę to by mi się marzył :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja niestety wzięłam tylko po jednym z każdego rodzaju, więc się nie podzielę... :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. różnice w piśmie świetnie obrazują
    proces inspiracji, nauki i zdobywania
    znaczenia Japonii w opozycji do Chin :)

    OdpowiedzUsuń