niedziela, 6 grudnia 2015

KIERMASZ RĘKODZIEŁA - CUDA MIKOŁAJKOWE. MOK Targowa 65 debiutuje w roli organizatora.


Sporo manualnej pracy, kupa energii - dobrze, że miałam na to czas...
Mój ulubiony MOK w Legionowie przy ul. Targowej 65, postanowił zadebiutować w choinkowym sezonie ciepłą, rodzinną inicjatywą... O ile kiermasze w Ratuszu mają już swoją renomę, (mimo niemałych stawek za kilkugodzinne użytkowane stoiska, chętnych twórców i odwiedzających nie brakuje), o tyle tutaj pomysł był nowatorski.


Ale docelowe usytuowanie obiektu, nie po raz pierwszy stanowiło przeszkodę. "Kiermasz rękodzieła - CUDA MIKOŁAJKOWE", zabrzmiał intrygująco. Na parterze sprzedaż, na pięterku warsztaty tematyczne dla dzieci. BEZPŁATNE. Chętnych do udziału było dużo, w praktyce wynikło skromniej... Proza życia w sezonie, w którym centra handlowe oferują moc jarmarcznych "atrakcji" i przedświąteczne promocje, a samo Legionowo to miasto, które bardziej niż sobie podobne - kulturę ma za nic... Bo w końcu Biedronka, czy Lidl, przyniesie większy dochód władcom tych przeszło 13 km kwadratowych Polski niż jakieś kino (przypominam, że mimo wieloletnich obietnic nadal nam go nie wybudowano!), albo MOK (he, he, he) ;-) Usytuujmy go zatem tam, gdzie nie będzie nadmiernie rzucał się w oczy. Co by mieszkaniec nie zboczył niepotrzebnie z sobotniej trasy do supermarketu.



Tak więc może trudny dojazd, a może wiosenna aura sprawiły, że klient nędznie dopisał...
Albo fakt, że tego dnia rozdawali darmowe jabłka przed kościołem... Czy bombki i anioły mogą z taką smakowitą darowizną poważnie konkurować? ;-) Wątpię.








Dla siebie wyciągnęłam z wczorajszego dnia nowe, wartościowe znajomości. I nacieszyłam oczy różnymi cudeńkami...









A tu już moje stoisko i wytwory. W następnym poście pokażę resztę :-)













Byłam miło zaskoczona, kiedy spotkałam ludzi kojarzących moją książkę i rzeźby. Nooo, rzadko mi się ostatnio zdarza doświadczać pozytywnych zaskoczeń ;-)
A tak przy okazji: Wesołego Mikołaja!



12 komentarzy:

  1. Koty przecudnej urody :)
    Bardzo żałuję, że nie dotarłam. Na przeszkodzie stanęła .....skleroza:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Skleroza nie boli ;-) Sama wiem coś o tym! Pewnie spodobałyby Ci się te duże przezroczyste bombki z misternie ustawionymi wewnątrz fragmentami miasteczka/ryneczkami(?)

    Ale w najbliższą sobotę jest kiermasz w naszym sławetnym Ratuszu. Może będę tam jako dokumentalistka, bo nic nie wystawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może uda mi się nie zapomnieć :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  3. Wyślę Ci przypominajkę mailową... jeśli sama nie zapomnę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo podoabją mi się Twoje wisiory -
    generalnie lubię naszyjniki - bo w roli
    kolczyków te cudeńka byłyby jednak
    zbyt ciężkie... ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne! Tak, kolczyki musiałyby być dużo mniejsze i nie wykluczam, że kiedyś pokuszę się o dorobienie wisiorom stosownego kompletu...

      Usuń
  5. dobrze, że pokazałaś też te mini szydełkowe serwetki - jestem w trakcie
    szydełkowania czegoś, co pewna duszyczka również jak Ty w ceramice
    czyniąca - będzie miała sposobność sobie odciskać szydełkowe twory
    przed wypaleniem swych kompozycji... :D

    a co dodatkowe inspiracje, to dodatkowe...!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. No, u nas w pracowni to cały karton szydełkowych serwetek, zbieranych od uczestników zajęć i kupowanych w SH. Właśnie to tego samego celu. Ludzie korzystają zeń często, wyczarowują piękne motywy, a ja wciąż dłubię bambusowym patyczkiem własne wzory. Uparta dusza rysownika!! ;-D

      Usuń
  6. Koty Twojej roboty - chyba nie poszły za płoty -
    podejrzewam, że pierwsze wędrowały do czyjejś
    torby na zakupy - bo mnóstwo wdzięku mają, jak
    to udomowione drapieżniki... ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Koty rozchodzą się prywatnie. Istotnie połowy już nie ma...
    Na samym kiermaszu miałam raczej nieprzyjemną sytuację. Chłopczyk bardzo prosił matkę o zakup ogoniastego. Kobieta, której twarz skądś kojarzę (może mignęła mi w klubiku dziecięcym w czasach, gdy w MOKu prowadziłam zajęcia, może na mojej wystawie, a może na którymś kiermaszu w Ratuszu, albo na pchlim targu?) spojrzała z tą mieszaniną pogardy i zawiści, właściwą osobom, które lubią upokarzać... "Sam sobie takiego zrobisz" - zagulgotała uśmiechając się prostacko. "Życzę powodzenia" - odparłam zgryźliwie. "Ależ oczywiście, że my takie robimy" - stwierdziła tupeciarsko i odwróciła się tyłem.
    Cóż, może nie miała kasy i nie chciała przyznać się synkowi, może jej się nie podobało? Żadna jednak przyczyna nie usprawiedliwia prymitywnych reakcji. Ale w Legionowie to częste ;-(

    OdpowiedzUsuń