środa, 3 września 2014

Ilustratorskiej pracy nad książką - ciąg dalszy...



Kiedy po latach forsowania nieżyczliwych okoliczności i utracie ostatniej iskry nadziei (no, dobra, bez patosu ;-) wkurzona machnęłam ręką, po czym warknęłam jak pies na jeża: "Niech siedzi w szufladzie i czeka na odkrycie przez kolejne pokolenia") udało mi się wreszcie coś zrobić z książką opartą na starych tekstach i zilustrowaną całkiem na świeżo przeze mnie - okazało się, że na koniec trzeba jeszcze chwilę poczekać.
W ostatnim niemal momencie przed oddaniem całości do drukarni, zdecydowałam się wymienić jedną z dwu słabszych moim zdaniem, ilustracji. "Wymienić" w praktyce, oznacza: narysować coś zupełnie nowego ;-) Odkryłam, że jest to trochę trudniejsze niż 5 lat temu, kiedy powstał cykl 15 sztuk, po jednym obrazku do każdego tekstu. Z różnych względów poszłam w inne formy artystycznej aktywności, a do rysowania siadałam "od dzwonu", zazwyczaj, gdy ktoś coś sobie zamówił, a i to przerastało mnie na ogół, jak orka wilka. Rysunek był dziedziną, do której po Złu, jakie do mnie zapukało, wracałam z najwyższym ociąganiem. A skoro już mnie coś tam nachodzi w porywach, jest to całkiem inna wizja względem barwnych mang, w jakie wsiąkłam jeszcze na studiach, odchodząc od hiperrealizmu.


Zatęskniłam za dokładnym, maksymalnie prawdziwym obrazem, od którego zaczynałam, bez konturów i komiksowego przerysowania na pograniczu karykatury...


Tymczasem, raz jeszcze musiałam wczuć się w inny klimat, inną estetykę. Starałam się naśladować siebie sprzed lat 5 - 6, ale bardzo ostrożnie posługiwałam się ostrą kreską. W sumie, taki powrót do przeszłości, okazał się ciekawym eksperymentem :-),





Lecz nie tu kres tej zabawy, bo skoro szczęśliwym zrządzeniem losu, mogę pozwolić sobie na dodatkowe, barwne ozdobniki w tekście, wpadłam na pomysł zakończenia każdej historii, małą, tematyczną  względem głównej ilustracji (motyw, kolor) fotografią. Głowiłyśmy się chwilę z panią grafik, co i jak... Wreszcie zasugerowałam stylizowaną ramkę. No, bo skoro opowiadanie kończy się zdjęciem... Fajnie, tylko o gotowej mogłam sobie jedynie pomarzyć. I znów zasiadłam z pędzelkiem, a jak się zagalopowałam, tak wyszedł poniższy twór. Pewnie na tej jednej się nie skończy... Ale na rozgrzewkę - czemu nie?
;-)





Choć szczerze mówiąc - chciałabym wreszcie zamknąć ten rozdział w moim życiu i rozpocząć nowy.

7 komentarzy:

  1. Ramka, bardzo piękna, podoba mi się ten klimat, jest taki magiczny :) a czarodziej zrobił na mnie największe wrażenie, jest świetny! To będą mega ilustracje :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Pani grafik też się ramka dzisiaj spodobała, więc chyba trafiłam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiduś - jestem zauroczona - widzę z naszej rozmowy dwa stworzenia - ćmę majestatycznie czuwającą nad stronicą z przycupniętą niby na chwilkę a
    roziskrzoną blaskiem ważką - cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza rozmowa, jak widać, okazała się bardzo inspirująca!
      Serdeczności :-)

      Usuń
  4. Wow, jestem totalnie oczarowana :)
    Ten typ w kapeluszu uwodzi...
    Poproszę o pokazywanie częściej i więcej takich cudeniek !!!
    Pozdrawiam ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję. Postaram się spełnić prośbę :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. ... przepiękna ta ramka ... taka secesyjna :)
    Ważka wygląda jak klejnot , a ćma obejmuje skrzydłami dzienny świat , latać będzie dopiero nocą .... i dumna jestem, że mogłam te ilustracje obejrzeć osobiście :):)

    OdpowiedzUsuń