czwartek, 31 maja 2012

OD GRATA DO EKSPONATA - Moje renowacyjne fotostory 1: rustykalna półka w tydzień

DZIEŃ PIERWSZY:
Półka zawitała do mnie tak dawno, że sama nie jestem w stanie zrekonstruować momentu, w którym nasze drogi przecięły się - przyznam - bez wielkiego entuzjazmu. Gdzie ją wykopałam, a może ktoś mi dostarczył w darze ten mebel, to także już nie do odkrycia. Jedno jest pewne: przeleżała kilka lat w łazience pod wanną, jak wyrzut sumienia, wraz z kilkoma innymi "gratami". Na obietnicach, że "dam jej drugie życie", kończyło się wielokrotnie i tak w stanie zbliżonym do upadku, porastała pajęczynami. Jedyny gest miłosierdzia, jaki uczyniłam pod jej adresem, to zakup farby w odcieniu fioletu. Posunięcie tyleż fantazyjne, co poronione - wszak nic fioletowego w mieszkaniu nie miałam. Aż pewnego dnia, zapakowałam ją bezrefleksyjnie, wespół z pozostałą zawatością łazienki, po czym... zmieniłam miejsce zamieszkania. No i w nowym lokum, popatrzyłam na nią nowymi oczami. Po wykończeniu regału, w  przerwie pomiędzy działalnością renowacyjną na innym pokaźnym gabarycie (szafa), chciałam popracować nad czymś mniej "hard". Wywlekłam na balkon moje zapuszczone biedactwo, obejrzałam ze wszystkich stron - jak poniżej -
(w czym z uporem towarzyszyła mi kotka, którą ledwo byłam w stanie wypędzić z kadru), zakasałam rękawy, a następnie przyniosłam wilgotną szmatkę, suchą szmatkę, butelkę benzyny ekstrakcyjnej i przystąpiłam do pierwszego etapu. Najpierw na mokro, tylko chwilę później, (bo upał pustynny wnet wchłonął całą wilgoć) na mokro, ale już benzynowo. Szmatki pokazały, ile kurzu pokrywało drewno, ale innego efektu próżno by szukać. W ten sposób jednak, przygotowuję sobie zawsze przedpole do konkretnych działań. Następnie sięgnęłam po drobnoziarnisty papier ścierny (gruboziarnisty daje szybszy efekt, ale równie szybko może uszkodzić stare drewno, więc odradzam ten materiał). Za pomocą papieru wygładziłam większość nierówności, usunęłam ślady wżartego kleju (swoją drogą, co klej robił na takiej filigranowej półce?, w piwnicy ją kiedyś trzymali, czy jak???) i ogólnie stworzyłam podłoże o większej przyczepności dla farby.
No, właśnie. Farba akrylowa też ze mną przyjechała i z powodzeniem używałam jej już do działań szafowych. Choć po terminie, ducha jeszcze nie utraciła. Widać w Chinach jej nie robili.

Mimo iż w blacie półki, zaobserwowałam kilka maleńkich ubytków, nie chciało mi się, przyznam bez bicia, bawić w rekonstrukcję. Półkę, chociaż ewidentnie kuchenna, postanowiłam zawiesić w przedpokoju, aby służyła mi na długie parasole. Bo czyż ten drążek, w założeniu na ścierki, nie może mieć i takiej funkcji? To podpowiedź dla tych, którzy nie mają w przedpokojach, zbyt wiele miejsca na podłodze.

I tak, położyłam pierwszą warstwę akrylówki na wybrane partie przedmiotu. Pozostałe części, będą pokryte farbą o kilka tonów ciemniejszą. Takie połączenie zastosowałam już przy szafie, która stoi w tym samym pomieszczeniu, w którym zawiśnie półeczka.

Czego nie należy robić? Po pierwsze używać zbyt twardego pędzla o grubym włosie. Pozostawia to za każdym razem rysy w fakturze farby. Zdecydowanie brzydko wygląda! Czego jeszcze nie robimy? Unikamy malowania przy bardzo wysokich temperaturach. Farba schnie błyskawicznie, silniej pachnie a pędzel przylepia się jak ciasto na pierogi do stolnicy :-).
DZIEŃ DRUGI:
Wczoraj upał, dziś wygwizdów, że głowę na balkonie urywa! Nie ma rady: przenoszę się z półką do salonu, gdyż tu mam zdecydowanie najwięcej miejsca. Kotka się cieszy - tu jej tak łatwo nie spławię! Czas pomyśleć o bokach półeczki, to na nich spocznie ciężar zdobień, one mają stanowić sobą dekorację. Wysilać się nad pomysłem nie muszę. Na potrzeby przekształcenia drzwi w stylu "głucha komuna", które zastałam w nowym mieszkaniu, we wrota retro, kupiłam w necie za parę, dosłownie, złotych, kilka sztuk rzeźb meblowych do samodzielnego pomalowania, lub polakierowania. Ja wybrałam "stare złoto", bo w tym kolorze zaznaczyłam elementy ozdobne na mojej szafie. Poniżej fragment przemalowanych i przyozdobionych drzwi do jednego z pomieszczeń.



I ta właśnie ozdoba meblowa, stała się dla mnie punktem wyjścia dla dalszych impresji - w tym przypadku posłużyła jako szablon do półki.


A zatem, wiem już, że zachowuję w przedpokoju jednorodność kolorystyczną i wzorniczą. Teoretycznie, mogłabym po prostu, przykleić pomalowaną na złoto płaskorzeźbę, ale boję się monotonii. Chcę poruszać się w obrębie tej samej estetyki, ale tworzę różne jej warianty.
Teraz na zakończenie dnia, maluję drugi raz, pociągnięte wczoraj elementy. Nic więcej w tym podejściu nie da się zrobić.

3 komentarze:

  1. Widzę, że tutaj będzie się ciekawie działo. Uwielbiam klimaty pchlich targów i to jak przywleczony grat zamienia się , jak w tym przypadku w piękny uzytkowy przedmiot. No, ale to trzeba mieć tak jak Ty sporo wyobrażni i zręczne łapki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny kolorek. U mnie w garażu też stoi już od ok. 5 lat półka, za którą co wiosna mam się "zabrać". Już była w planach dekoracja decoupage, malowanie na kolor wrzosowy...i dalej tam leży. Może też przyjdzie kiedyś na nią czas... na razie odnowiłam stary stół kuchenny tylko dlatego, że zobaczyłam nowe w sklepie w jakości powalającej na kolana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł i pewność, że chcemy go zrealizować, to połowa sukcesu. Druga połowa, to nasz czas i cierpliwość. Umiejętność wykonania, przyjdzie wtedy sama. Ważne, by się nie zniechęcać, gdy coś idzie trochę poniżej naszych oczekiwań. Wszak trening czyni mistrza. W końcu: nie sztuka kupić gotowe.

    OdpowiedzUsuń